Arcydzieła grindhouse’u: Pluję na twój grób (1978)

Sześć lat po tym, jak Wes Craven zadebiutował kontrowersyjnym Ostatnim domem po lewej (1972), premierę miał kolejny ważny dla nurtu rape and revenge tytuł: Pluję na twój grób Meira Zarchiego, który otworzył prawdziwą puszkę pandory.

Film można dziś uznać, za jednego z przedstawicieli amerykańskiej „krwawej fali”, która zdominowała kino lat 70, będąc odłamem kina kontestacji i kulturową odpowiedzią na politykę władz. W kinie głównonurtowym reprezentowana przez takie obrazy, jak chociażby Nędzne psy (1971) Sama Peckinpaha, w undergroundzie należała m.in. do krwawych rape and revenge.

Główną bohaterką Pluję na twój grób jest młoda pisarka Jennifer Hill. Kobieta przyjeżdża do domu nad jeziorem, aby tam w ciszy i spokoju móc pracować nad swoją powieścią. W ramach relaksu wybiera się na na wycieczkę łodzią, podczas której zostaje napadnięta i wielokrotnie brutalnie zgwałcona przez czterech okolicznych oprychów.

Jak już mogliśmy przekonać się podczas seansu debiutanckiego filmu Cravena, w nurcie rape and revenge nie ma miejsca na półśrodki. Sceny gwałtów są niezwykle dosłowne. Granica efektownej i sprawnie wystylizowanej przemocy została definitywnie przekroczona na rzecz dramatycznie rzeczywistej tragedii kobiety. Pod względem rzeczywistym – dotyczącym sfery seksualnej, jak i metaforycznym – mężczyźni niszczą również książkę kobiety, będącą jej spuścizną intelektualną.

Traumatyczne przeżycia okazują się być wydarzeniem przełomowym w życiu głównej bohaterki. Cudem uchodzi z życiem po to, aby po krótkiej rekonwalescencji z aktu drugiego wcielić swój plan zemsty w życie, o czym będzie opowiadał akt trzeci. Kobieta odbudowuje swoją tożsamość i uzbrojona w nowo odkryty seksualny potencjał przymierza się do uwodzenia swoich oprawców, aby po kolei uśmiercić ich w wyszukany sposób. Podobnie więc jak w przypadku historii Cravena, seksualność była na początku formą opresji – gwałtem na kobiecie, dopiero potem stała się formą wyzwolenia – kobieta wykorzystywała swój urok osobisty i seksapil, aby się zemścić.

Tymc co różni film Zarchiego od historii wymyślonej przez twórcę Koszmaru z ulicy Wiązów (1984), jest przede wszystkim osobisty wymiar zemsty. Ofiara mści się sama, a nie tak jak było to w przypadku poprzedniej historii, zza grobu przy pomocy zrozpaczonych rodziców. Film „nie bawi się” w analizowanie psychologicznych motywów i aspektów krwawej wendetty zniszczonej kobiety; „Jest ona po prostu automatyczną reakcją na doznaną krzywdę” – pisał Piotr Sawicki w książce Odrażające, brudne i złe. 100 filmów gore. Widz nie powinien więc wątpić w słuszność postępowania głównej bohaterki, jakkolwiek przerażony mógłby być jej przemianą. A sama przemiana jest niezwykle wyrazista. Udowadnia, iż w świecie rządzonym przez przemoc rozum nie ma szans. Dlatego też kobieta, która na początku filmu jest spokojną, wyważoną i spełniającą się zawodowo intelektualistką, z taką łatwością zamienia się w bezwzględną i skuteczną morderczynię. Z godną podziwu cierpliwością tropi, śledzi, a następnie bez zastanowienia zabija swoich oprawców: wieszając, pozbawiając narządów płciowych, a nawet masakrując silnikiem od łodzi. Znamienne jest to, że mężczyźni w zadziwiająco łatwy sposób wpadają w zastawione na nich pułapki. Ostatecznie poniżając kobietę uśpili swoją czujność, nie wierząc, że będzie ona w stanie mścić się za doznane krzywdy. Niewątpliwie jednak zemsta Jennifer Hill jest równomierna do przeżytej przez nią tragedii. Brutalnymi metodami i środkami walczy o powrót do normalności, który może się udać dopiero wtedy gdy agresor zostanie zniszczony.

Niekwestionowaną gwiazdą filmu Zarchiego jest Camille Keaton (wnuczka Bustera Keatona), która wcieliła się w postać Jennifer Hill. Zarówno proces krzywdy, jak i późniejszej zemsty, odegrała w sposób szalenie przekonujący, bezbłędnie pokazując przemianę swojej bohaterki. Siła oddziaływania filmu, opiera się w dużej mierze właśnie na udanej i odważnej kreacji aktorki. Nie często w kinie gore trafia się tak wyrazista i intensywna rola kobieca, która byłaby rzeczywiście wartością samą w sobie. Wysiłek Keaton został doceniony na Festiwalu Filmów Grozy w Stiges w 1978, podczas którego aktorka otrzymała statuetkę za najlepszą rolę kobiecą. Gdyby nie jej szczególny talent i pełne oddanie historii, cierpienia Jennifer Hill nie dałyby się widzom aż tak mocno we znaki.

Pluję na twój grób, podobnie jak Ostatni dom po lewej, to film, którego świat zdominowany jest przez estetykę brzydoty. W przypadku obu dzieł wykorzystano kamerę 16mm, która nadawała historiom cech niemal bezpośredniej relacji z miejsca wydarzeń. Ziarnistość i chropowatość obrazu oraz fakt, że film Zarchiego pozbawiony jest muzyki, najmocniej przyczyniły się do zachowania realizmu sytuacyjnego, potęgując przy okazji odczucie obcowania ze światem przesiąkniętym złem.

Jak przyznał sam reżyser, inspiracją dla scenariusza było prawdziwe wydarzenie. Pewnego dnia wraz z przyjacielem i jego córką przejeżdżał w okolicy parku, gdzie zobaczył nagą i ledwo żywą kobietę. Mężczyźni zabrali ją na komisariat, gdzie zamiast pomocy lekarskiej, czekały ją żmudne i rutynowe procedury. To właśnie brak empatii w stosunku do ofiary spowodował, że w głowie reżysera zaczął kiełkować pomysł na film. Najcięższym zadaniem wydawało się znalezienie aktorki, która podołałaby wyczerpującym psychicznie i fizycznie scenom. Na szczęście Camille Keaton wywiązała się ze swojego zadania znakomicie.

Film po raz pierwszy pojawił się na ekranach w 1978 roku, najpierw jako Dzień kobiety. Ta wersja okazała się niewypałem i film przeszedł przez kina bez echa. Dopiero dzięki zmienionemu tytułowi (bliższemu estetyce kina eksploatacji), a także pomysłowej kampanii reklamowej, wykorzystującej posępne trailery i plakaty – film przyciągnął przed ekrany prawdziwe tłumy.

Pluję na twój grób spotkał się z bardzo gorącym przyjęciem. Głosów za i przeciw było mnóstwo. Po tej drugiej stronie opowiedział się znany krytyk Roger Ebert, który ocenił film Zarchiego na zero w czterostopniowej skali, nazywając go najgorszym filmem w historii i prawdziwym worem łajna.

Dalej poszło już z górki. Obraz zakazywany był w kolejnych krajach za gloryfikowanie przemocy wobec kobiet, co było zresztą zupełnie sprzeczne z intencjami reżysera, który utrzymywał, że chodziło mu właśnie o to, aby pokazać feministyczną krytykę przemocy wobec kobiet. Dzięki temu Pluję na twój grób wpisywał się po części w założenia feminizmu drugiej fali, który na przełomie lat 60 i 70 coraz głośniej zaczął mówić o kobiecej seksualności. Idąc tym tropem można powiedzieć, że Jennifer Hill, po przeżytej tragedii, zasadza potężnego kopa nie tylko swoim oprawcom, ale i patriarchalnemu porządkowi rzeczy.

Surowość formy i okrucieństwo, podane w maksymalnie realistycznej formie, stawiają zarówno Ostatni dom po lewej, jak i Pluję na twój grób, na krwawej linii najbardziej rozsławionej przez Teksańską masakrę piłą mechaniczną (1974) Tobe’a Hoopera. Nie dziwi więc fakt, że filmy te dość szybko wylądowały na owianej złą sławą brytyjskiej liście Video Nasties. Pluję na twój grób z tej kultowej (w pewnych kręgach) listy wyleciało dopiero na początku nowego tysiąclecia, w dużo krótszej i bardziej złagodzonej wersji.

Jego opinia dzieła zakazanego trwa jednak po dziś dzień. Wszak jeszcze w 2010 roku magazyn Time umieścił dzieło Zarchiego na liście „10 najbardziej bezsensownie brutalnych filmów”. Mimo to historia Jennifer Hill cieszy się nadal opinią sztandarowego obrazu nurtu rape and revenge i jednego z najmocniejszych filmów kina gatunkowego w ogóle. Pluję na twój grób to także po dziś dzień jeden z najbardziej wyrazistych przykładów kina realistycznej przemocy. Dotyka widza w skrajnie intymny sposób, zacierając przy tym granicę umowności wynikającej z obcowania z medium filmowym.

Entuzjastka kampu, horrorów i kociego futra. Po godzinach marzy o wynalezieniu wehikułu czasu, który przeniósłby ją do obskurnych kin na nowojorskim Times Square z lat 70. Jej życiową misją jest zaszczepienie w widzach miłości do dziwności.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*