„Nie ma złych ludzi. Jest tylko złe otoczenie”. Przytoczony cytat pochodzi ze Zbłąkanego psa (Akira Kurosawa, 1949). I choć film sióstr Lany i Lilly Wachowskich jest młodszy od dzieła japońskiego Mistrza o prawie pięćdziesiąt lat, nie sposób odmówić mu podobieństwa na gruncie relacji jednostka kontra środowisko.
Główna bohaterka imieniem Corky, która opuściła właśnie zakład karny po pięciu latach, dwóch miesiącach i szesnastu dniach odsiadki, wprowadza się do skromnie urządzonego mieszkania. Jej sąsiadka Violet – dysponująca zmysłowym głosem i powabnym ciałem, którego nie boi się wykorzystać w celu osiągnięcia korzyści – już przy pierwszej sposobności podejmuje zdecydowane kroki, by lepiej poznać tajemniczą kryminalistkę. Kobiety bardzo szybko zaprzyjaźniają się, a ich zależność, z początku oparta tylko i wyłącznie na seksie, wychodzi poza ramy łóżkowych igraszek, kiedy do zgarnięcia jest walizka z ponad dwoma milionami dolarów. Niestety, partner Violet – Caesar, na co dzień pracujący dla mafii, dostaje zlecenie wyprania pieniędzy. Mężczyzna nie podejrzewa nawet, że jego kochanka ma na nie chrapkę, nie wspominając już o jej płomiennym romansie z sąsiadka z tego samego piętra.
Brudne pieniądze to filmowy debiut Lilly i Lany Wachowskich. I choć ten reżysersko-pisarski duet znany jest głównie z cyberpunkowej serii Matrix (1999 – 2011) czy scenariuszy do Zabójców (Richard Donner, 1995) i V jak Vendetta (James McTeigue, 2005), to już na starcie swojej kariery potrafił pozytywnie zaskoczyć i zaserwować widzom niezwykle klaustrofobiczny i oryginalny kryminał. Wilcza część akcji ograniczona została bowiem do dwóch niewielkich mieszkań, klatki schodowej i windy, zaś brak obecności męskiego pierwiastka w formie detektywa lub też człowieka wplątanego w sytuację bez wyjścia, tak typowego dla kina noir czy neo-noir, świadczy o dużym powiewie świeżości. Główne bohaterki również odbiegają od standardów cechujących tego typu produkcje, bo zarówno szorstka wobec środowiska Corky, jak i nieustannie kokietująca wszystkich wokół, wyzywająco ubrana Violet nie potrzebują mężczyzny, aby zaspokoić swoje potrzeby, zwłaszcza seksualne. Mówiąc wprost – daleko im do klasycznego wizerunku Rity Hayworth z Gildy (Charles Vidor, 1946) czy też elegancji Catherine Tramell z Nagiego instynktu (Paul Verhoeven, 1992). To kobiety egzystujące na marginesie życia i w pełni świadome tego, że jeśli chcą coś zdobyć, muszą działać samodzielnie, a protekcja silnych samców może jedynie wpakować je w jeszcze większe tarapaty.
Brudne pieniądze zawdzięczają swój fenomen nie tylko sprawnej reżyserii sióstr Wachowskich, ale przede wszystkim odtwórczyniom ról głównych. Wcielająca się w Corky Gina Gershon jest wprost stworzona do takich kreacji. Jej twarz, choć urodziwa, nosi w sobie rezerwy wrogości, zaś aksamitne ciało, pomimo że pociągające, przez charakter tatuaży na skórze daje sygnał, iż to osoba po przejściach. Ponadto prace, jakich podejmuje się dopiero co zwolniona z zakładu karnego recydywistka, są domeną mężczyzn, a skoro kobieta sprawdza się w takim fachu, świadczy to jedynie o ponadprzeciętnej zaradności. Violet, w którą wciela się Jennifer Tilly, jest totalnym przeciwieństwem swojej kochanki, bo zarówno jej zewnętrzna powłoka wolna od jakichkolwiek wzorów wykłutych igłą, jak i odważne sukienki pedantycznie podkreślające obfite kształty sytuują ją na miejscu tej powabniejszej i jednocześnie potulniejszej połówki, natomiast słodki głos, mający możliwość zahipnotyzowania nawet najbardziej lodowatego zwyrodnialca, czego nie da się powiedzieć o Corky, zamyka ten odeon kobiecych atutów. Gdyby kobiety funkcjonowały w pojedynkę, może i byłyby w stanie dopiąć celu, lecz działając w porozumieniu są silne, bezkonkurencyjne i w konsekwencji niepokonane.
Zdecydowana w swojej kreacji Gershon i dziko tryskająca seksapilem Tilly to naprawdę mocny skład, lecz aby zespół utrzymał odpowiedni rytm, gitara i bas to jednak trochę za mało. Filmowe power trio obrazu sióstr Wachowskich zasila zatem rewelacyjny Joe Pantoliano. Caesar w jego wykonaniu może i wygląda nieszkodliwie i z początku trudno podejrzewać, aby zdołał sprawić większe problemy dwóm, łasym na mafijne pieniądze kobietom, jednakże to tylko pozory. Mężczyzna nie boi się uciec do przemocy, gdy wymaga tego sytuacja, a jego umiejętności werbalne stoją na tak wysokim poziomie, że dzięki ich wykorzystaniu przestępca potrafi zamydlić oczy nie tylko lokalnym gliniarzom, ale przede wszystkim wysoko postawionym mafijnym bossom. Toteż w przypadku Caesara pałki perkusyjne są zbędne, gdyż temu chłodnemu zwyrodnialcowi wystarczy jedynie butelka whisky i niewielka szklanka do drinków, aby grać niczym Ginger Baker i tym samym wytyczać tempo dwóm zdesperowanym w swoich posunięciach kobietom. Skoro więc „barowe” eksponaty nie stanowią dla gangstera problemu, to wyobraźcie sobie, co w takim razie potrafi zrobić z nabitą bronią…
Postacie z Brudnych pieniędzy są co prawda dopieszczone na gruncie scenariusza, a odtwarzający je aktorzy aż kipią charyzmą, jednakże bez wykorzystania całego zastępu przedmiotów martwych zarówno przebiegłe bohaterki, jak i pracujący dla mafii Caesar nie mieliby, przysłowiowo, w co włożyć rąk. I od razu podkreślę, że broń i garść banknotów są w tym przypadku najmniej ciekawymi rekwizytami. Cała intryga zaczyna działać bowiem dzięki wykorzystaniu eleganckiej butelki z wysokoprocentowym alkoholem. Na dalszym etapie produkcji jest jeszcze oryginalniej, gdyż biała farba – pierwotnie przeznaczona do pomalowania ścian mieszkania Corky – służy tu nie tylko za surowiec pomocny przy rabowaniu pieniędzy, ale przede wszystkim jako środek estetyczny. Kiedy krew bryzga na meble, podłogę czy ścianę, jest to przecież kolejny standardowy zabieg w kinie sensacyjnym. Lecz gdy wspomniany płyn ustrojowy umiejętnie łączy się z jasną emulsją rozlaną po całej podłodze, a ludzkie ciało efektownie upada i w zwolnionym tempie uderza o powierzchnię, wówczas sceny zabójstw od razu nabierają większego polotu, przy okazji pieszcząc nasz wzrok intrygującymi barwami. Właśnie tak wygląda to w obrazie sióstr Wachowskich.
Fabuła trzymająca w napięciu i charyzmatyczni bohaterowie to znaki szczególne Brudnych pieniędzy, jednakże najciekawszy pozostaje i tak przekaz zawarty w filmie. Zapewne każdy widz odczyta go na swój sposób. W moim przypadku, jak wspominam zresztą na początku artykułu, jest to stwierdzenie: „Nie ma złych ludzi. Jest tylko złe otoczenie”. Corky, kiedy tylko wprowadza się do nowego lokum, nie planuje nikomu wchodzić w drogę. Skupia się na remoncie mieszkania i pracach hydraulicznych, bo akurat taki fach jest dostępny dla niej na ten moment. Kobieta nie szuka wrażeń, a zapoznanie się z Violet ewidentnie wyniknęło z inicjatywy tej drugiej. Nawet gdy obserwujemy bohaterki podczas intymnych zbliżeń, gołym okiem widać, iż to ta zgrabniejsza połówka o słodziutkim głosie prowokuje wszystkie sytuacje. Można żywić pretensje do Corky, że dość łatwo dała się wmanewrować w kradzież mafijnych pieniędzy, ale gdy intrygantką jest kusząca brunetka o wydatnych kształtach, mało kto oparłby się jej urokowi. Rozpatrując relację kobiet od innej strony – to recydywistka jest tą silniejszą stroną, bo los nigdy jej nie rozpieszczał, natomiast Violet – przez większość życia utrzymywana przez mafijnych przedstawicieli – nie jest w stanie niczego zrobić samodzielnie. Zatem nie ma się co dziwić, że zaradna sąsiadka jest jej potrzebna. Różnicę między bohaterkami idealnie obrazuje kolejny, na pierwszy rzut oka, nieistotny przedmiot martwy, mianowicie wygląd ścian mieszkania. U Corky są to tapety, na których widnieją piękne, kwieciste wzory, zaś u jej wiecznie niezaspokojonej partnerki gołe, niczym nieprzyozdobione betonowe odgrodzenie. Wydaje się dziwne, że to agresywnie wyglądająca recydywistka zajmuje to „cieplej” wyglądające mieszkanie, a zagubioną i zależną od wszystkich wokół seksowną kokietkę, mającą wszystko podstawione pod nos, otacza „lodowaty” mur.
Brudne pieniądze, pomimo odważnych scen erotycznych i sporej dawki przemocy, otrzymały bardzo pozytywne recenzje. Roger Ebert opisał ten obraz następująco: „To jeden z tych filmów, który wzrusza, wykręca i powoduje brak tchu. To czyste kino, rozłożone na kilka gatunków. To film o skoku, film gangsterski, film o seksie i komedia slapstickowa. Nieczęsto zdarza się, że podczas tego samego filmu myśli się o Ostatnim uwiedzeniu i braciach Marx, ale w tym przypadku pomyślałem o Śmiertelnie proste i Woodym Allenie.”. Ze swojej strony dorzuciłbym jeszcze często przytaczanego tutaj Kurosawę, bo jakby nie patrzeć, otoczenie ma ogromny wpływ na ludzkie zachowanie, a Corky – gdyby nie zamieszkała obok Violet – zapewne prowadziłaby zupełnie inne życie. Czy spokojniejsze? Tego nie jestem pewien, ale na pewno pozbawione dreszczyku emocji, seksualnych uniesień i świadomości, że dzięki tej brudnej forsie można egzystować w zupełnie innym, lepszym otoczeniu.
Źródło:
R. Ebert, 'Bound′. Roger Ebert [strona internetowa], 1996.
https://www.rogerebert.com/reviews/bound-1996 [dostęp: 08.02.2024]
"Kino w sercu, muzyka w słuchawkach, dziewczyny na analogu" Aleksander Biegała aka Cooler King.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis