Chaos i horror, czyli uniwersum Chaos! Comics. Część poniekąd 7.

Niniejszy tekst jest kontynuacją omówień publikacji Chaos! Comics: wydawnictwa odpowiedzialnego za jedyne uniwersum komiksowe w całości utrzymane w stylistyce horroru, dark fantasy i brutalnego science-fiction. Jako takie zasłużyło sobie na specjalne traktowanie.


Purgatori #1 (październik 1998)
Revelations!
Scenariusz: David Quinn
Rysunki: Al Rio

15 miesięcy do końca.

W końcu dotarliśmy do hucznie zapowiadanego i szeroko reklamowanego w publikacjach wydawnictwa tytułu poświęconego Purgatori. Po serii gościnnych występów w Lady Death, Evil Ernie i Chaos! Quarterly sukubiczna wampirzyca i mistrzyni magii krwi wreszcie doczekała się solowej serii. Niestety była to seria, za której sterami stanął David Quinn. Brian Pulido ówcześnie zajmował się wieloma sprawami – o jakich nieco później – niezwiązanymi z pisaniem lub nadzorowaniem scenariuszy do pozycji Chaos! Comics. Mimo że wciąż był redaktorem naczelnym, część z jego obowiązków przejęli David Quinn i Philip Nutman. O ile ten drugi spełniał się na pozycji scenarzysty nader dobrze, o tyle Quinn poprzez swoje bezładne, nierzadko nonsensowne i przepchane wątkami komiksy okazał się najsłabszym ogniwem „nowego” Chaos! Comics. W jego rękach Purgatori nigdy nie zbliżyła się do oczekiwanego przez fanów poziomu i seria przetrwała na rynku tylko kilka miesięcy, co jest niepowetowaną stratą, gdyż Purgi była jedną z ciekawszych postaci wydawnictwa. Dużym plusem ongoingu są natomiast szczegółowe ilustracje, szczególnie te, przedstawiające tytułową postać. Co prawda jest ona mocno seksualizowana, lecz w jej przypadku nie jest to rażące jako że jest ona postacią aktywnie korzystającą ze swojej seksualności; wszakże jest – po części przynajmniej – sukubem.

W pierwszym numerze ongoingu Purgatori przybywa do zrujnowanego działalnością Evil Erniego Nowego Jorku, gdzie znajduje się enklawa upadłych aniołów. Szkarłatnoskóra wampirzyca pragnie ich krwi w celu zwiększenia swoich mocy. Zdobycie ich nie jest jednak tak łatwe jak się spodziewała, na miejscu zostaje bowiem zaatakowana przez anioła imieniem Megatron. Posiada on telepatyczne zdolności, a ich użycie stanowi wymówkę do przypomnienia genezy powstania Purgi nowym czytelnikom. Poza tym protagonistka natyka się na dziewczynę władającą karaluchami i całą gamę dziwacznych istot o wątpliwym designie.

Przyznam, że byłem ciekaw solowej serii o Purgatori, jako że – mimo jej zażartej krwiożerczości – Pulido wykreował ją na jedną z wyrazistszych postaci z panteonu Chaosu. Jej duma i niechęć służenia nikomu są nawet większe niż te, jakimi charakteryzuje się Lady Death, nie posiada też słabości, które dręczą diwę śmierci. Niestety tempo narracji pierwszego zeszytu jest zdecydowanie zbyt prędkie, Megatron posiada rozczarowujący design, a fabuła opiera się na licznych pretekstach.


Lady Death #9 (październik 1998)
The Covenant
Scenariusz: David Quinn
Rysunki: Steven Hughes

15 miesięcy do końca.

Jest to numer przejściowy, podczas którego Lady Death próbuje powstrzymać dezintegrację Piekła z nader nędznymi rezultatami, jest nękana wizjami Transdaemonium, tajemniczego wymiaru cierpienia oraz stara się zjednoczyć siły Piekła pod swoją flagą. W międzyczasie archanioł Michał spada na Ziemię i traci moce, a Leviatha i Malady zaczynają rekonstruować Lucyfera.

Wizje Transdaemonium są wstępem do zapowiadanego od kilku miesięcy minieventu Wojna bogiń, jaki ma być krwawym, okrutnym konfliktem Lady Death i Purgatori rozgrywającym się na łamach ich solowych serii. Najciekawszą bodaj część numeru stanowi jednak drugoplanowy wątek pary osób, jakie trafiły do Piekła i są zdezorientowane zachodzącymi wokół nich wydarzeniami. Jedna z nich jest Palestyńczykiem, druga pochodzi z Izraela. W piekle kontynuują walkę między sobą, równocześnie obwiniając się wzajemnie i twierdząc, że to grzechy drugiego skazały ich na wieczne potępienie. W rzeczywistości ich udział w wojnie i zabijanie innych ludzi były powodem trafienia przez nich do domeny diwy śmierci. Przeżywają też szok, gdy spostrzegają, że trafili do tego samego Piekła, co dowodzi, że obie religie, jakie wyznają, nie są wiele warte.

Dziewiąty numer okazuje się być całkiem przyjemną lekturą. Warto też dodać, że do obowiązków rysownika powrócił w nim Steven Hughes. Ówcześnie ilustrował już znacznie rzadziej, oficjalnie z powodu rozrośniętego katalogu Chaos! Comics, lecz w rzeczywistości cierpiał na chorobę nowotworową.


Evil Ernie #4 (październik 1998)
Fear Itself, Part 1
Scenariusz: Philip Nutman
Rysunki: David Brewer

15 miesięcy do końca.

Jeśli pamiętacie, w poprzednim numerze Evil Ernie zmierzył się z Purgatori, która przeprowadziła na niego telepatyczny atak. W jego wyniku okazało się, że zdolności megamordercy są o wiele większe niż mu się wydawało oraz że najważniejszą z nich posiadał jeszcze przed ingerencją Lady Death. Aby odkryć swoją przeszłość przybywa do rodzinnej miejscowości i wskrzesza swoich rodziców, po czym prześwietla ich pamięć.

Jest to zaskakująco spokojny numer, jak na serię o Erniem. Większość czasu upływa w nim na retrospekcjach, podczas których poznajemy nieznane fakty z jego dzieciństwa. Te zmieniają po raz kolejny jego origin. Tym razem okazuje się, że wcale nie posiadał zdolności telepatycznych, a fakt przewidywania przez niego kolejnych wydarzeń był w rzeczywistości manifestacją jego prawdziwej mocy: modyfikowania rzeczywistości. Na przykład, gdy usłyszał, że matka potrzebuje zmywarki narysował ją i następnego dnia urządzenie zostało przywiezione do domu. Jego ultrareligijni rodzice co prawda postrzegali w tym rękę szatana, lecz – kolejna zmiana – byli dobrymi ludźmi, szczególnie matka. Dopiero po wpadnięciu w problemy finansowe ojciec popadł w alkoholizm, w wyniku czego zaczął atakować żonę i synka. W przypływie wściekłości mały Ernie narysował wypadek samochodowy rodziców. Ten wydarzył się naprawdę; w jego rezultacie ojciec doznał uszkodzenia mózgu, powodującego gwałtowne zmiany emocjonalne i agresję, a matka poroniła. Innymi słowy Ernie nieświadomie popchnął rodziców do stania się potworami, które następnie popchnęły jego do stania się Evil Erniem.

Czwarty numer jest zatem dość interesujący, posiada też bardzo przyjemne tempo narracji i oprawę graficzną. Kończy się co prawda mocno kuriozalnym wydarzeniem, lecz być może doprowadzi ono do czegoś intrygującego.


The Omen: Vexed (październik 1998)
Prophets
Scenariusz: Philip Nutman
Rysunki: Ed Benes

15 miesięcy do końca.

Plany Pulido i spółki uczynienia z grupy The Omen postaci, które mogłyby rywalizować popularnością ze sztandarowymi antybohaterami wydawnictwa spełzły na niczym. Z jednej strony czytelnicy zainteresowani bardziej superbohaterskimi tytułami zadowalali się seriami o mutantach z Marvela i podobnych, z drugiej fani Chaos! Comics i innych okołohorrowych pozycji nie zostali zachęceni do kupna okładkami i fabułą odchodzącymi od charakterystycznych dla wydawnictwa. Ostatecznie The Omen wydawał się serią pomiędzy, której ciężko było znaleźć grupę docelową. Mimo tego włodarze Chaosu już wcześniej zaplanowali wydanie one shota o Vex i skoro takowy zapowiedzieli, to w końcu musieli go wydać.

Komiks zaczyna się, gdy ktoś lub coś ściąga przeróżne postaci z uniwersum Chaosu do wymiaru, stanowiącego amalgamat różnorakich miejsc tegoż uniwersum. Co więcej, nieznana siła manipuluje wszystkimi, popychając ich do zabijania się nawzajem ze szczególnym uwzględnieniem tytułowej Vex. Oprócz córki Genocide’a pojawiają się tu także Evil Ernie, Suspira, Smiley, Purgatori i Lady Death. Ta ostatnia szybko domyśla cię co i dlaczego się dzieje i natychmiast ulatnia się do Piekła, więc nie widzimy jej długo. Zobaczymy za to krótkie starcia Purgatori z Vex i Evil Erniego z Vex, stanowiące nie tylko pierwsze potyczki, ale i pierwsze spotkania tych postaci. W międzyczasie, w nawiązaniu do nadchodzącego Armagedonu, blondwłose dziecię chaosu zaprzyjaźnia się z Suspirą, która, jak się dowiadujemy, współpracuje z Bedlamem.

Z komiksu za wiele jednak nie wynika i zaprezentowane w nim wydarzenia nie są ani istotne dla uniwersum, ani też intrygujące. Główny wątek jest prędki – bolączka jednozeszytowych crossoverów – i nieco nijaki; główna siła one shota tkwi w spotkaniach znanych nam postaci i silniejszym powiązaniu różnych zakątków świata Chaos! Comics. Ponadto przypomina on nam o istnieniu Suspiry i Bedlama, którzy pewnie odegrają istotne role w nadchodzącym megaevencie.

Według mnie wybranie Vex na postać, na jakiej wydawnictwo skupiło promocję The Omen było nietrafioną decyzją. O ile w teorii blondwłosa, tradycyjna piękność z ciemniejszą stroną charakteru – jako córka złoczyńcy Genocide’a – prezentowała się atrakcyjnie, o tyle w praktyce okazała się bardzo nudną postacią, zagraną na pojedynczą melodię. Przeglądając listy czytelników wygląda na to, że odpowiedzieliby oni lepiej, w czym im sekunduję, na Oblivię: sarkastyczną, zadziorną, nihilistyczną wampirzycę-didżejkę. Po niezbyt dobrych wynikach sprzedaży The Omen i spin offu o Vex plany jakichkolwiek tytułów skupiających się na młodocianych quasi-superbohaterach porzucono jednak całkowicie.


Purgatori #2 (listopad 1998)
Goddess War, Part 1
Scenariusz: David Quinn
Rysunki: Al Rio

14 miesięcy do końca.

W tym numerze zaczyna się minievent Wojna bogiń, który okaże się jednym z gwoździ do trumny zarówno serii Purgatori, jak i obecności Davida Quinna w Chaos! Comics. Drugi zeszyt o krwiopijczej kreaturze jest kolejnym przykładem niezwykle pospiesznego, bezładnego toku narracji, rażących przeskoków akcji oraz popisów magicznych mocy niwelujących wszelki suspens. Wizualnie – szczególnie w kontekście kobiecych postaci – komiks wciąż wygląda bardzo ładnie i krwawo, chociaż pod koniec nie brak konfundujących ilustracji, współgrających z fabularnym chaosem.

W tym numerze Purgatori wraca do swojej dawnej bazy, Necropolis, gdzie zostaje zaatakowana przez pomniejsze wampiryczne demony. Niedługo później na placu boju pojawia się Rubicante, brat Ratha, czyli wampira, odpowiedzialnego za powstanie Purgi. Rubicante korzysta z przeróżnych magicznych trików i ostatecznie teleportuje sukubiczną wampirzycę do Transdaemonium, dokąd niedawno trafiła też Lady Death. Szkarłatnoskóra mistrzyni magii krwi sieje tam trochę destrukcji, po czym decyduje się zaatakować diwę śmierci; ta jednak nie ma ochoty walczyć i zwyczajnie idzie w swoją stronę.

Od kilku miesięcy w komiksach Chaos! Comics powtarzano huczne zapowiedzi starcia dwóch żeńskich ikon wydawnictwa, gdzie sugerowano, że otrzymamy rozbudowaną, krwawą walkę rozpisaną na przynajmniej dwa komiksy. Pierwsze spotkanie Purgatori i Lady Death w ramach eventu stanowiło więc dla wszystkich czytelników ogromne rozczarowanie. Nie pomaga, że Quinn decyduje się prowadzić w tle inne wątki: kontynuuje temat wojny wampirów i przedstawia ataki na Drakulę. Dzieje się przez to zdecydowanie za dużo i cierpi na tym każdy aspekt komiksu.


Lady Death #10 (listopad 1998)
The Covenant
Scenariusz: David Quinn
Rysunki: Steven Hughes

14 miesięcy do końca.

Wojna bogiń trwa. Lady Death pojawia się w Transdeamonium, czyli tajemniczym wymiarze, dokąd trafiają dusze po „śmierci” w Piekle. Wymiar ów wydaje się być inspirowany piekielnymi wizjami z filmów z serii Hellraiser i znajdziemy w nim sporo groteskowych, BDSMowatych kreatur, wykoślawionych, krwawych i zaangażowanych w wymyślne tortury. Niestety fabuła komiksu ustępuje jego warstwie wizualnej. Jest on ekstremalnie bezładny i niesatysfakcjonujący. Lady Death błąka się prowadzona przez Kosę Śmierci i stara się pozbyć przeklętego, nawiedzonego miecza Nightmare’a. Z Purgatori wciąż nie walczy, co zmobilizowało kolejnych czytelników do wysyłania niepochlebnych listów do wydawnictwa.

Jak przystało na komiks spod ręki Davida Quinna, ten również jest zapchany nadmierną ilością wątków i scen spoza głównej osi fabularnej. Tak też jesteśmy świadkami mentalnego starcia Crematora z Matthiasem, próbującym zasadzić ziarna zdrady w sercu kowala piekieł. Powraca również Lucyfer, chętny zemsty na diwie śmierci i wypróbowania drzemiących w nim mocy, o których wcześniej nie miał pojęcia. Dzieje się dużo, twórcy próbują rozruszać wszystko i wszystkich przed nadchodzącym Armageddonem, lecz dominuje wrażenie przesady oraz nadmiernego pośpiechu.


Chastity: Rocked #1 (listopad 1998)
Lust for Life, Part 1
Scenariusz: Philip Nutman
Rysunki: Justiniano

14 miesięcy do końca.

Miniseria Chastity: Rocked stanowi kontynuację zarówno poprzedniej mini o Chastity – po wydarzeniach z Anglii wraca do Stanów Zjednoczonych z nadzieją rozpoczęcia kariery aktorskiej, lecz konsylium wampirów wynajmuje ją tam do zabicia członka nowojorskiej jakuzy, ten niestety współpracuje z Jade, wampirzycą, którą widzieliśmy ostatnio walczącą z Purgatori – oraz pierwszego story arcu z Evil Erniego, gdzie Chastity grała drugoplanową rolę. W Rocked powrócono wreszcie do jej bardziej dynamicznego portretu, jakim charakteryzowała się w swoich wcześniejszych solowych tytułach. Przedstawianie jej przez kilka ostatnich miesięcy jako ślepo zakochanej w Erniem i nieposiadającej żadnej innej cechy charakteru zdecydowanie nie wyszło postaci na dobre. Poza tym jej związek z megamordercą nigdy nie wydawał się organiczny. Na szczęście zakończono go w trzecim zeszycie ongoingu o Erniem, dzięki czemu Chastity może teraz swobodnie śmigać po Los Angeles, gdzie – wydaje się – pojawiły się oddziały Jade.

Pierwszy numer jest porządnie napisany i oferuje przyjemne połączenie horroru, akcji oraz rozważań bohaterki nad swoją przyszłością. Wszystko – jak wskazuje tytuł – rozgrywa się na tle lat 80., czyli okresie dobrze znanym autorom komiksu. Jest dzięki temu dość kinowy, może chwilami wzbudzać skojarzenia z ejitsowym kinem akcji.


Evil Ernie #5 (listopad 1998)
Fear Itself, Part 2: Career of Evil
Scenariusz: Philip Nutman
Rysunki: David Brewer

14 miesięcy do końca.

Po obfitującym w sceny akcji pierwszym story arcu, drugi jest zdecydowanie spokojniejszy. Piąty zeszyt swoich solowych przygód Evil Ernie spędza w śpiączce, podczas gdy dobry Ernie spotyka duchy osób ze swojej przeszłości i zastanawia się, jak to się stało, że jest odpowiedzialny za śmierć setek tysięcy ludzi. „Dobry Ernie?!” – ktoś mógłby w tym momencie spytać. W rzeczy samej, otóż na koniec 4 nru moce manipulacji rzeczywistością Erniego w połączeniu z traumą wynikającą z ponownego spotkania z jego rodzicami doprowadziły do rozdarcia megamordercy w dwie fizycznie istniejące osobowości: dobrą i złą. W międzyczasie w okolicy pojawia się grupa młodych mężczyzn, czczących Evil Erniego jako bóstwo śmierci i pragnących zostać elitą żywych umarłych.

Ongoing o psychotycznym siewcy megaśmierci wciąż prezentuje się udanie i zaskakuje nowymi pomysłami, znacząco wychodzącymi poza wszystko, co do tej pory prezentowano w Chaos! Comics. Seria zabiera Erniego w coraz to nowe rejony – zarówno fizyczne, jak i mentalne – zupełnie odmienne od jego poprzednich przygód i utrzymuje dzięki temu wrażenie świeżości. Mimo że w teorii Lady Death i Purgatori są ciekawszymi postaciami, wszak mają bardziej rozbudowane portrety psychologiczne i motywacje, to spośród miesięczników wydawnictwa Evil Ernie nie ma i nie będzie miał sobie równych. Wizualnie, fabularnie, jak również pod kątem rozbudowy tytułowej postaci jest to bardzo dobrze pisana seria, która nie zapomina także o swoich horrorowych korzeniach i utrzymuje mroczny klimat oraz oferuje liczne sceny z ludźmi zabijanymi z zimną krwią (lub – w przypadku Erniego – bez krwi).


The Supernaturals #1-4 + The Supernaturals Preview Tour Book
(październik-grudzień 1998, Marvel Comics)
The Most Supernaturals Superheroes Of Them All
Only The Supernaturals Stand Between Us and Oblivion
Can The Supernaturals Overcome Dracula and Frankenstein’s Monster?
It’s The Supernaturals vs. Giant Monsters of Another Era!
Scenariusz: Brian Pulido
Rysunki: Mark Andreyko

W 1998 roku Brian Pulido, czyli mózg stojący za Chaos! Comics, został zaproszony przez Marvel Comics do stworzenia miniserii z okazji Halloween. Zaproszenie stanowiło niezaprzeczalne potwierdzenie statusu Pulido i jego wydawnictwa, jakim cieszyli się w amerykańskim świecie komiksowym pod koniec lat 90. Miniseria, za którą zabrał się włodarz chaosu była również szeroko promowana na łamach komiksów wydawanych przez Chaos! Comics i – mimo że pochodziła z Domu Pomysłów – była na kartach kolejnych numerów Evil Erniego czy Lady Death wymieniania jednym tchem razem z zapowiedziami zeszytów od chaotycznego wydawnictwa. Stąd też moja decyzja o przyjrzeniu się jej w dzisiejszym spotkaniu z Chaosem.

Faktycznie The Supernaturals, mimo że bohaterowie i złoczyńcy pochodzą z Marvela, czyta się niczym rasową pozycję z Chaos! Comics. Gdyby podmienić postaci mini mogłaby być równie dobrze kontynuacją The Omen. Protagoniści wybrani przez Pulido to: Brother Voodoo (lider Supernaturals), Black Cat, Ghost Rider (Johnny Blaze), Satana, Werewolf-by-Night i Gargoyle. Nie są oni jednak tymi samymi osobami, jakimi ich znamy. Pulido wszystkich przerobił na swoją własną modłę, osadzając akcję komiksu w wymyślonej przez siebie wersji uniwersum Marvela. Tak też Johnny Blaze jest tu zbyt pewnym siebie nastolatkiem, który podpisał kontrakt z Lucyferem aby móc wykonywać niebezpieczniejsze triki kaskaderskie. Jack Russel tymczasem wcale nie nienawidzi swojej wilkołaczej osobowości, wręcz przeciwnie, uwielbia ją i podczas bycia wilkołakiem całkowicie nad sobą panuje. Black Cat jest natomiast działaczką partii demokratycznej, walczącej ku polepszeniu życia w Stanach Zjednocznych i nigdy nie była złodziejką. Przyznam w tym momencie, że Satanę znam tylko powierzchownie, a o Gargoyle’u (który w The Supernaturals jest prowadzony niemal identycznie, jak Rip w The Omen) nigdy nawet wcześniej nie słyszałem.

Akcja miniserii rozgrywa się tuż przed Halloween, kiedy ma dojść do drugiego Chaos! Event. Pierwszy w niewyjaśniony sposób wstrząsnął światem 13 lat wcześniej i w jego wyniku wszyscy metaludzie i mutanci znikli z powierzchni ziemi. Jedyni bohaterowie, jacy zostali to ci, których moce są magicznego pochodzenia. Teraz jednak zaczynają znikać także i oni. Pierwszą ofiarą nieznanych sił staje się Dr Strange. Gnany wizjami przyszłości i wyrzutami sumienia za bycie zaangażowanym w pierwszą katastrofę (tak samo jak Gallows z The Omen) Brother Voodoo – przybierając pozy a la Spawn – zbiera drużynę, mającą uratować uniwersum. Niestety nie udaje mu się skontaktować ze wszystkimi, gdyż jedna z poszukiwanych przez niego osób (tak samo jak Vex w The Omen) zostaje porwana i przekabacona na stronę zła. Tej przewodzi zaś Jack O’Lantern, o wiele potężniejszy niż w zwyczajowych komiksach ze stajni Marvela.

Miniseria jest bardzo przyjemną mieszanką akcji i horroru oraz hołdem dla starszych komiksów Domu Pomysłów. Oprócz głównych bohaterów i ich przeciwnika, znajdziemy tu także epizodyczne występy najróżniejszych postaci kojarzonych z horrorowymi i potwornymi pozycjami komiksowego giganta: Dracula, Brother Zombie, potwór Frankensteina, Son of Satan, Morbius czy liczne monstra z czasów, gdy wiele tytułów wydawnictwa poświęcona była historiom o gigantycznych kreaturach atakujących świat wpadają na chwilę aby wytworzyć więcej zamieszania.

Fabularnie The Supernaturals jest nieco chaotyczny, lecz Pulido i Andreyko nie próbują na szczęście silić się w nim na oryginalność i eksperymenty formą. Dla tak – bądź co bądź – prestiżowego przedsięwzięcia pozostają przy swoich sprawdzonych pomysłach, pilnując się aby nie zawieść oczekiwań fanów podobnych pozycji oraz czytelników własnego wydawnictwa. W tym kontekście warto dodać, że The Supernaturals w dużej mierze można odczytywać jako reklamę Chaos! Comics. Nie tylko poprzez Chaos! Event, czy przypominanie czytelnikom, gdzie na co dzień tworzą Pulido i Andreyko, ale też poprzez zmiany w charakterach postaci na bardziej „chaosowe”. Te jednak niezbyt przypadły mi do gustu, szczególnie w przypadku Ghost Ridera, jaki stał się wyjątkowo płytką osobą. Ponadto przerobienie wszystkich, poza Brotherem Voodoo, na nastolatków i nadanie im egdy charakterów usuwa wiele interesujących cech, w zamian za które nie otrzymujemy żadnej rekompensaty.

The Supernaturals jest przede wszystkim ciekawostką dla fanów Chaos! Comics i Marvela, stanowiącą jedyny moment zetknięcia się tych dwóch wydawnictw. Nie jest to pozycja najwyższych lotów, lecz jest niewątpliwie bardzo przyjemnym hołdem dla nadnaturalnej strony uniwersum Domu Pomysłów.

Preview Tour Book zawiera natomiast wstęp autorstwa Pulido, w którym pisze on o swoich planach na miniserię oraz reklamuje Chaos! Comics, biografie autorów, fragmenty scenariusza, przykładowe strony komiksów i biografie głównych bohaterów The Supernaturals.


Purgatori #3 (grudzień 1998)
Goddess War, Epilogue
Scenariusz: David Quinn
Rysunki: Al Rio

13 miesięcy do końca.

Purgatori to kwintesencja chaosu, ale nie wydawnictwa Chaos! Comics, tylko chaosu narracyjnego. Na początek trzeciego numeru Lady Death niszczy z jakiegoś powodu Transdeamonium, podczas gdy Purgatori jest uwięziona w Nightmarze. Przeklęty miecz zachowuje się jednak zupełnie inaczej niż przez ostatnie kilkanaście miesięcy, oczywiście z niewytłumaczonych przyczyn. Purgi walczy z wojownikami uwięzionymi w demonicznym ostrzu, których miało być setki, a jest tylko troje. Następnie sukubiczna wampirzyca wychodzi z niego i przechodzimy do tego, na czekali wszyscy sięgający po Wojnę bogiń: pojedynku z Lady Death. Mistrzyni magii krwi zabiera wtedy diwie śmierci Nightmare’a, jaki bez wyraźnego powodu zwraca się przeciw dotychczasowej właścicielce.

Myliłby się ten, kto sądzi, że Quinn funduje nam interesujące starcie. Scenarzysta woli skupiać się na wszystkim za wyjątkiem tytułowej wojny bogiń. Pokazuje nam więc, że mieszkańcy Transdeamonium zaczynają czcić Purgatori jako swoją boginię, choć jeszcze przed momentem wielbili Lady Death. Dracula – tak, on też tu jest – morduje w tym czasie swoich niedoszłych zabójców, a gdy wracamy do walki diwy śmierci z Purgi, Lady Death niespodziewanie znika. Wtedy następuje zupełnie konfundujący (i idiotyczny) przeskok w czasie i przestrzeni. Nagle znajdujemy się we współczesnym Kairze, gdzie Purgatori żyje w ludzkim ciele i szuka jakichś artefaktów. Jest też dyrektorką międzynarodowej organizacji, o jakiej nigdy wcześniej nie słyszeliśmy, i jaka posiada sieć satelitów. Żeby nas zdezorientować jeszcze bardziej Quinn wprowadza potężnego wampira o imieniu Antonio, pragnącego zniszczyć Draculę. Niebawem okazuje się, że Rath pragnie zniszczyć Antonia i Draculę. Ale to nie koniec, bo Rubicante odsłania się jako współpracownik Purgatori.

Totalny bezład narracyjny skutecznie zabija jakąkolwiek przyjemność z lektury. Event zapowiadany jako starcie dwóch najpotężniejszych antybohaterek wydawnictwa pokazywał wszystko tylko nie starcie tychże. Quinn w ogóle nie potrafił stworzyć koherentnej fabuły i wrzucał kolejne pomysły bez żadnego wstępu, wytłumaczenia czy konsekwencji. Jedyną zaletą komiksu jest jego warstwa wizualna. Seria nieprzerwanie stała na wysokim poziomie w kontekście ilustracji. Design Purgatori jest w ongoingu absolutnie świetny i z tych, które do tej pory widziałem, jest według mnie najlepszy, jaki jej zafundowano. Poza tym choć wcześniej sugerowano biseksualizm Purgi, od pewnego czasu komiksy zaczęły przedstawiać ją coraz częściej jako lesbijkę. W drugim numerze serii David Quinn potwierdził jej orientację seksualną w odpowiedzi na list jednego z czytelników, a w tym numerze ona sama wprost określa swój homoseksualizm .

Spójrzmy teraz przez moment na coś ciekawszego niż trzeci zeszyt Purgatori: ówczesny stan wydawnictwa. Był on bardzo dobry i wydawało się, że Chaos! Comics ma realne szanse stać się permanentnym, ważnym graczem na komiksowej scenie. W okresie gdy wydawano pierwsze ongoingi i szykowano się do Armagedonu Brian Pulido pisał scenariusz do filmu Evil Ernie. Niestety nigdy nie doszło do jego realizacji; koniec lat 90. nie był dobrym okresem dla adaptacji komiksów w Hollywood. Po nieudanych i odnoszących finansowe porażki produkcjach, jak Batman i Robin czy – bliżej rejonów Evil Erniego Vampirella chęci tworzenia komiksowych filmów znacznie wtedy zmalały. Z drugiej strony na finiszu dekady otrzymaliśmy Spawna i Blade’a, więc być może powody rezygnacji z adaptacji przygód psychotycznego megamordercy wynikały z czegoś innego.

W świecie komiksów Chaos! Comics szykowało się do swojego pierwszego crossoveru z innym wydawnictwem, Harris Comics, dzięki czemu Lady Death niedługo później spotkała się z Vampirellą. Pulido podpisał też kontrakt z WWF na wydawanie tytułów bazujących na popularnych wrestlerach, czy raczej wykreowanych przez nich personach. Na pierwszy ogień poszedł Undertaker, ale miniserii powstało całkiem sporo, doczekali się ich np. Chyna czy Stone Cold. Ja sam amerykańskim wrestlingiem się nie interesuję, więc – podobnie jak komiksy Chaos! Comics związane z zespołami muzycznymi (Megadeth, Static-X i Insane Clown Posse) – pomijam. Wydawnictwo nawiązało również współpracę z id Software. To kultowe i wpływowe studio produkujące gry wydało wtedy przełomowego FPSa, o jakim zapewne niektórzy z Was słyszeli, zatytułowanego Quake II. Włodarze Chaos! Comics stworzyli mapę do trybu multiplayer, bazującą na komiksach z Lady Death oraz mod związany z postacią Chastity. Ponadto czytelnicy mogli wziąć udział w konkursie, w którym do wygrania były całkiem niezłe sprzęty komputerowe. Ich zadaniem było tworzenie modów do Quake’a II, inspirowanych Chaos! Comics. Poza tym wypływał wtedy stały strumień nowych figurek, koszulek, dioram, płaskorzeźb, replik mieczy Lady Death, zegarków, przypinek (Smiley oczywiście) i innych gadżetów, z jakich sam bym niejeden kupił, jakbym był wtedy czytelnikiem Chaosu!.

W 1998 roku Pulido i spółka znajdowali się więc na szczycie, ich komiksy były w pierwszej dziesiątce najlepiej sprzedających się tytułów w Stanach Zjednoczonych, Pulido został zaproszony do Marvela, podpisywał kontrakty z WWF czy id Software, w powietrzu wisiały filmy kinowe, a komiksy wydawnictwa zaczęły być sprzedawane w krajach Europy czy w Japonii. Taka sytuacja już się jednak nie powtórzy; choć lata 1999-2000 wciąż będą dobrym okresem dla wydawnictwa, to w 2001 sytuacja ulegnie gwałtownemu pogorszeniu, co doprowadzi do bankructwa Chaos! Comics w 2002 roku.


Lady Death #11 (grudzień 1998)
The Covenant
Scenariusz: David Quinn
Rysunki: Steven Hughes

13 miesięcy do końca.

Dzisiejsze spotkanie z komiksami Chaosu zakończymy na jedenastym numerze Lady Death. Numerze, zdaje się, całkiem przełomowym. W nim diwa śmierci pokonuje w końcu Matthiasa, który dręczył ją od czasu pierwszego solowego komiksu białoskórej władczyni Piekła. Co być może ważniejsze to to, że pozbywa się ona także Nightmare’a. Przeklęty, nawiedzony oręż wysysał z niej energię przez nader długi czas, stopniowo stając się coraz bardziej monotonnym towarzyszem jej przygód. Wyzwolona spod kontrolujących ją sił Lady Death mogła wtedy bezproblemowo skierować swoją uwagę na nadchodzące Armageddon i Wojnę Sądu Ostatecznego.

W tle rozwija się wątek problemów Crematora, jakim zainteresował się Lucyfer. Poprzedni władca Piekła odrzuca też Leviathę i zamiast tego przybywa do Lady Death, cierpiącej na gorączkę, dreszcze i inne symptomy walki jej ciała z uzależnieniem od Nightmare’a.

Podobnie do poprzednich zeszytów, także i ten posiada prędki tok narracji, lecz w porównaniu do Purgatori, Lady Death jest pisany w mniej chaotyczny, bezładny sposób. Jego zakończenie oferuje czytelnikom bardzo udany cliffhanger, zdaje się, zmieniający status quo diwy śmierci. Jest to o tyle warte wspomnienia, że dawne komiksy wydawnictwa nie obawiały się często naruszać i wywracać status quo uniwersum do góry nogami, lecz po pewnym czasie – wraz z rozrostem Chaos! Comics – stały się pod tym względem nieco bardziej zachowawcze. Nadchodzące wydarzenia we wszechświecie Chaosu zapowiadają się w tym kontekście nader ciekawie, tym bardziej, że Quinn zostanie niebawem odsunięty od komiksów wydawnictwa.


Reklama komiksów WWF:

Przykładowe strony z Purgatori:

Przykładowe strony z Lady Death:

Przykładowe strony z Evil Ernie:

Przykładowa strona z The Omen: Vexed:

Alternatywne okładki i przykładowa strona z Chastity: Rocked:

Przykładowe strony z The Supernaturals:

Miłośnik kina azjatyckiego, kina akcji i kosmicznych wojaży na statku gwiezdnym Enterprise. Kiedyś studiował filologię polską, a potem został obywatelem NSK Państwa w Czasie. Publikował w Kulturze Liberalnej, Torii, Dwutygodniku Kulturalnym i innych.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*