Nosferatu – Symfonia grozy (1922) Friedricha Wilhelma Murnaua to, obok Gabinetu doktora Caligari (1919) Roberta Wienego, jeden z kamieni milowych w historii kina, powszechnie kojarzony z narodzinami horroru jako filmowego gatunku. Luźna adaptacja powieści Brama Stokera to dzieło już w momencie premiery owiane legendą. Twierdzono na przykład, że wcielający się w tytułowego krwiopijcę Max Schreck faktycznie był wampirem i właśnie dzięki temu jego filmowa kreacja była tak przerażająca. Pośród osób zafascynowanych swoistym mitem Schrecka i Nosferatu znalazł się E. Elias Merhige, reżyser awangardowego Begotten (1990). W swoim Cieniu wampira postanowił opowiedzieć alternatywne dzieje powstania przełomowego horroru wampirycznego, odpowiadając przy tym na pytanie: Co by było, gdyby Max Schreck rzeczywiście był wampirem?
Merhige podchodzi do opowiedzenia kulisów powstawania Nosferatu w szczególny sposób, mieszając ze sobą fikcję z rzeczywistością. W trakcie trwania seansu widz stale się zastanawia, czy rozgrywające się na ekranie wydarzenia mają swoje korzenie w prawdzie historycznej, czy może są w całości fantazją twórców na temat prawdziwych postaci z przeszłości. Taki a nie inny kierunek nie jest jednak przypadkowy i stanowi element zaskakująco ekstensywnej refleksji na temat kina jako takiego, procesu powstawania filmu, czy nawet przemysłu filmowego.
Fredrich Murnau grany przez Johna Malkovicha to wizjoner i idealista całkowicie oddany sztuce, którą tworzy, upatrując się w niej sposobu na zyskanie nieśmiertelności. Jego postawa względem kręconego filmu to wręcz bezpośrednie nawiązanie do Exegi monumentum Horacego. Jednak wielkie ambicje często wiążą się z obsesją i bezwzględnością. Chcąc nakręcić najbardziej przekonujący film Murnau gotów jest zatrudnić prawdziwego wampira (w tej roli Willem Dafoe), nie licząc się z bezpieczeństwem swoich podwładnych. Gotów jest wykorzystać ich prawdziwy strach i obawy, jeśli tylko pomoże mu to w uwiarygodnieniu kręconych scen.
Merhige przywołuje tu problemy, z którymi produkcje filmowe spotykają się po dziś dzień. Jednym z nich jest dążenie do realizmu i wiarygodności, czasem za wszelką cenę, nawet jeśli oznacza to dopuszczenie się czynów niemoralnych. Na przykład, skrajny perfekcjonizm Stanleya Kubricka podczas kręcenia Lśnienia (1980) doprowadził Shelley Duvall do problemów psychicznych, z którymi ta nigdy już się nie uporała. Kręcąc Ostatnie tango w Paryżu (1972) Bernardo Bertolucci kazał Marlonowi Brando naprawdę zgwałcić Marię Schneider. William Friedkin podczas produkcji Egzorcysty (1973) terroryzował głównych aktorów na przeróżne sposoby: bijąc ich po twarzach tuż przed uruchomieniem kamery, strzelaniem z rewolweru; miał nawet wiązać Ellen Burstyn i Lindę Blair i kazać reszcie ekipy na nie krzyczeć. Murnau z filmu Merhige’a stanowi swoiste ucieleśnienie traktowania aktorów i członków ekipy jako narzędzi. Widzimy bowiem, że nie liczy się on z życiem kamerzysty, a samemu Schreckowi w nagrodę za współpracę oferuje życie aktorki Grety Schroeder (Catherine McCormack).
I choć mamy w filmie postać wampira, to w ogólnym rozrachunku wykorzystanie tematu powstawania Nosferatu i legendy spowijającej Maxa Schrecka jest tylko pretekstem i hiperbolą pokazującą nam, kto tu jest prawdziwym złoczyńcą i prawdziwym wampirem. Tym, który wysysa innych dla własnych korzyści jest Murnau-reżyser i sama kamera filmowa, co zostaje wprost powiedziane przez samą Gretę Schroder w jednej z pierwszych scen filmu – stwierdzi ona bowiem, że widownia w teatrach zapewnia jej życie, podczas gdy obiektyw kamery wysysa je z niej. Merhige krytykuje paradoks kina, które z jednej strony jest czymś fantastycznym, udawanym, a z drugiej ze wszystkich sił stara się samo siebie uczynić jak najbardziej wiarygodnym, wykorzystując nie odgrywane przez aktorów negatywne emocje, ale te odczuwane w rzeczywistości przez prawdziwych ludzi.
Jako po prostu film grozy, Cień wampira może pochwalić się bardzo dobrymi zdjęciami i nastrojową muzyką. Takie aspekty techniczne, jak aktorstwo czy dbałość o szczegóły, również zasługują na uznanie. Pojedyncze linie dialogowe czy krótkie sceny potrafią opowiedzieć nam o bohaterach bogatą historię, albo przynajmniej zasugerować określone związki między nimi. W jednej z pierwszych scen filmu Murnau tłumaczy Grecie Schroeder, że jej bohaterka odnajduje prawdziwy sens miłości w niewyobrażalnym cierpieniu; chwyta ją wówczas za włosy i pyta – „Czy to brzmi znajomo?”. Można to odczytywać na różne sposoby, albo, że Murnau i Schroeder mieli burzliwy romans, albo, że ta sama doświadczyła w swoim życiu sercowym czegoś równie bolesnego, co Murnau starał się wówczas przywołać. Wszystkie te drobne interakcje i szczegóły intrygują tym bardziej, ponieważ, ponownie, nie wiemy, ile z tego miało swoje odbicie w rzeczywistości.
Merhige ma więc w zanadrzu piękne zdjęcia, kompetentną ścieżkę dźwiękową, zniuansowany scenariusz i aktorów, którzy choć ekspresyjni i momentami popadający w karykaturalność, są charyzmatyczni. Willem Dafoe za swoją kreację Maxa Schrecka otrzymał nominację do Oscara. I, paradoksalnie, wszystko to jest jedynie dodatkiem. Prawdziwym trzonem Cienia wampira jest dosadny, lecz nad wyraz pogłębiony meta komentarz na temat kina jako medium, procesu jego powstawania, a także pragnień i obsesji, które kierują jego twórcami. To swoisty film-zwierciadło, w którym obejrzymy bóle, w jakich powstawały takie produkcje jak wspomniany Egzorcysta, ale także Czas apokalipsy (1979) czy Wyspa doktora Moreau (1996). Merhige pod płaszczykiem horroru i wariacji na temat filmowej legendy opowiada hiperboliczną historię o samym tworzeniu kina, ale też zadaje pytanie, gdzie jest granica? Jak daleko reżyser może się posunąć, aby osiągnąć zamierzony cel? Ile człowiek jest w stanie poświęcić dla sztuki i ile powinien dla niej poświęcać? Gdzie tkwi granica między geniuszem zasługującym na uznanie, a szaleństwem, które zasługuje na potępienie?
Urodzony 13 grudnia 1996 roku. Ukończył technikum ekonomiczne, zyskując dyplom technika. Absolwent filologii polskiej I stopnia na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Obecnie student kulturoznawstwa II stopnia na tej uczelni. Pisarz-amator i poeta. Miłośnik kina, w szczególności horrorów.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis