Dark Glasses (2022). Powrót legendy?

Dario Argento to ciekawy przypadek filmowego reżysera. Jako twórca włoskiego horroru i giallo to jeden z najwybitniejszych, jeśli nie najwybitniejszy spośród wszystkich – najbardziej rozpoznawalny, który zredefiniował oba gatunki, a także od początku swojej kariery aż do 1987 roku kręcił niemal same arcydzieła. Z jednej strony doprowadzał konwencje do perfekcji, jak to miało miejsce w Suspirii (1977) i Głębokiej czerwieni (1975), z drugiej nie bał się z nimi eksperymentować, czego świadectwem są Inferno (1980) i Phenomena (1985). Po rozstaniu z Darią Nicolodi i wkraczając w nową dekadę Argento zaczął się jednak gubić, żeby nie powiedzieć, że jego filmografia zaczęła z czasem przypominać równię pochyłą.

Zaczęło się od dzieł po prostu rozczarowujących, jak chybione Oczy szatana (1990), nakręcone wraz z George’m Romero. Później przyszła pora na groteskowe i nużące Uraz (1993) oraz Syndrom Stendhala (1996), wykorzystujące źle wyglądające green screeny i niskiej jakości CGI, a wreszcie na kuriozalnego Upiora w operze (1998) – film starający się być mroczną, poetycką, romantyczną opowieścią, a okazujący się niestrawnym poszatkowanym bałaganem scen i wątków, które nijak nie łączą się ze sobą. W latach dwutysięcznych Argento powrócił do tematu Trzech Matek i zaserwował Matkę łez (2007), sequel do Suspirii i Inferno, z którymi ta jednak nie miała praktycznie nic wspólnego. Najdziwniejsza wydaje się w tym wszystkim decyzja, aby barwny i surrealistyczny styl tych dwóch filmów całkowicie usunąć, przez co jako zwieńczenie trylogii Matka łez jest nie do przyjęcia. Na koniec przyszedł Dracula 3D (2012), obraz szkaradny i niewątpliwie przygnębiający dla fanów Argento. Oto bowiem twórca, który dotychczas dopieszczał estetykę swoich dzieł i zapewniał niezapomniane w tej kwestii wrażenia, dał widzom coś, co swoją sztucznością przypominało cut-scenki z jakiejś gry FMV. Nie było wątpliwości – dawny tytan włoskiej grozy osiągnął artystyczne dno.

Nieoczekiwanie, po dziesięciu latach Argento powrócił z nowym dokonaniem i to z reprezentantem giallo. Nie owijając w bawełnę powiem, że reżyser Suspirii zmył nim swoją dawną hańbę i pokazał, że wciąż umie robić filmy. Dark Glasses opowiada historię Diany (Ilenia Pastorelli), prostytutki, która uszkadza wzrok, patrząc się w zaćmienie słońca. Pewnego dnia pada ona ofiarą grasującego w mieście zabójcy prostytutek i wskutek spowodowanego przez nieznajomego wypadku samochodowego ślepnie już całkowicie. Bohaterka musi nauczyć się żyć w zupełnie nowy sposób. Co więcej, bierze ona pod opiekę China (Andrea Zhang), chłopca, który stracił rodziców we wspomnianej kraksie. Niestety na tym problemy Diany się nie kończą, ponieważ morderca zamierza dokończyć dzieła i zabić ją.

Dark Glasses to solidne giallo. Jeśli jednak ktoś spodziewał się, że Argento powróci z arcydziełem, które zmieni nasze postrzeganie gatunku, to mocno się rozczaruje. Mamy tu do czynienia z filmem w „starym stylu”, który idzie przetartymi szlakami, przywołuje charakterystyczne dla gatunku motywy; wyróżnia się tylko tym, że jest osadzony w czasach nam współczesnych. Są tu więc względnie często obecne u Argento elementy oniryzmu i baśniowości. Otwierająca film scena, w której Diana jadąc samochodem widzi wszędzie ludzi wpatrzonych w niebo budzi niepokój i wygląda jak coś rodem z sennego koszmaru. Ponieważ bohaterka zostaje niewidoma, musi zmagać się z własną percepcją całkiem podobnie jak bohaterowie innych filmów Argento, którzy najczęściej przez cały film starali się sobie przypomnieć, co widzieli lub słyszeli. Nietrudno jest także dostrzec podobieństwo do Kota o dziewięciu ogonach (1971), wszak tutaj bohaterami również jest dorosły niewidomy (w tym przypadku kobieta) i dziecko (tym razem chłopiec, nie dziewczynka). W Dark Glasses można się także doszukać szeregu innych nawiązań do dzieł Argento, m.in. Suspiria zostaje przywołana w finałowej scenie.

Film jest wyraźnie podzielony na dwie połowy. W pierwszej bohaterka traci wzrok i uczy się żyć ze swoją niepełnosprawnością. Jest to część, w której sceny dzieją się niemal zawsze za dnia, a kolory są jasne. Widz zdaje się wówczas mieć wręcz wrażenie, że ogląda przede wszystkim dramat o niewidomej kobiecie, a giallo jest tutaj tylko na doczepkę. W drugiej połowie jednak zaczyna dominować mrok i to wspomniany gatunek wysuwa się na pierwszy plan. Widoczny jest więc wyraźny podział filmu na „dzień i noc”. I choć jest to interesujący zabieg, wcielony w życie kompetentnie, to nie do każdego przemówi, bo osoby podchodzące do Dark Glasses z określonymi oczekiwaniami mogą nudzić się na pierwszej połowie i w rezultacie nie zaangażować się wystarczająco mocno w drugą.

Pod względem technicznym nowy film Argento nie zawodzi. Zdjęciom i oświetleniu brakuje co prawda pietyzmu jego poprzednich realizacji, nie można mu jednak zarzucić lenistwa. Gore jest niewiele, ale gdy się pojawia, jest obfite i porażająco realistyczne. Również muzyka stara się nawiązać do „starych dobrych czasów” i zostaje całkowicie skomponowana na syntezatorach. Ciekawe jest jednak to, że soundtrack autorstwa Louisa Siciliano zdaje się nie nawiązywać wcale do Goblina, ale raczej do… Johna Carpentera, zwłaszcza do tego z czasów Lost Themes (2015-2021).

Dark Glasses nie jest filmem wybitnym i wątpię, by można uznać go za jedną z najlepszych rzeczy w obrębie swojego gatunku. Nie pozostanie także raczej w niczyjej pamięci na szczególnie długo. Jednak ponieważ Argento postawił sobie swego czasu poprzeczkę tak nisko, można postrzegać go jako jako przynajmniej zwrot w dobrym kierunku. W końcu reżyser, na którym musieliśmy postawić krzyżyk, bo nie dał nam innego wyboru, powrócił po trwającej dekadę przerwie i pokazał nam, że nadal potrafi odnaleźć się w filmowym rzemiośle. Nie sądzę, by Dark Glasses zapisało się w historii jako dzieło znaczące z racji na swoje różne wady i odtwórczość. Filmografia Argento jawi się jednak teraz o wiele lepiej. Gdy nie zamyka jej tak żenujące dzieło, jak Dracula 3D.

Urodzony 13 grudnia 1996 roku. Ukończył technikum ekonomiczne, zyskując dyplom technika. Absolwent filologii polskiej I stopnia na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Obecnie student kulturoznawstwa II stopnia na tej uczelni. Pisarz-amator i poeta. Miłośnik kina, w szczególności horrorów.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*