[Tekst pierwotnie opublikowany w marcu 2020 roku]
Dzień Kobiet! Z tej okazji, jak co roku, publikujemy nasz zbiór laurek dla aktorek bądź kobiecych postaci powiązanych z szeroko pojmowanym kinem eksploatacji i klasy B. Tym razem pięć osób, w tym gościnnie Karolina Graczyk z bloga Mors Dicit, o sporej grupie pięknych, urokliwych i silnych babeczek. Zapraszamy do lektury, zachęcamy do seansów!
PS. Kadr powyżej to fragment plakatu do The Great Texas Dynamite Chase (1976), o którym wspomina Karolina poniżej.
Claudia Jennings
Kiedy zaczynała pracę jako recepcjonistka w Playboyu, nie podejrzewała, że ta nic nie znacząca fucha stanie się jej przepustką do kariery. Tymczasem uroda dwudziestolatki z Wisconsin szybko zwróciła na siebie uwagę. Jennings zaproponowano testową sesję, podczas której wyszedł na jaw jej naturalny dryg do pozowania, a stąd już tylko krok do zostania Playmate of the Year (1970) i wkroczenia z przytupem na ekrany kin samochodowych. Była w niej jakaś dzikość, najsilniej objawiająca się w kultowym hicksploitation Gator Bait (1973), gdzie gra małomówną cajunkę na drodze zemsty. Rola Desiree została zresztą napisana z myślą o niej i faktycznie, trudno sobie wyobrazić lepszą decyzję castingową. Rok później kradła ciężarówki w Truck Stop Women i szukała miłości na seksterapii (The Single Girls). Rabowała też banki z laską dynamitu w ręce (The Great Texas Dynamite Chase (1976)), bezlitośnie rozpychała się łokciami na torze wrotkarskim (Unholy Rollers (1972)), a w Moonshine County Express (1977) była tą córką bimbrownika, która najchętniej łapie za shotguna. Pojawiła się też w Fast Company (1979), chyba najbardziej polsatowym filmie Davida Cronenberga. Jej emploi opierało się na rolach twardych, wyszczekanych babek, które mówią, co myślą i nie zawracają sobie głowy takimi bzdurami, jak pruderia. Szczupła, o ostrych rysach i z szerokim uśmiechem amerykańskiej dziewczyny z sąsiedztwa, podbijała drive-iny lat 70. Dysponowała charyzmą, która nie pozwalała jej zniknąć w tłumie; nawet obsadzana w nieciekawych, małych rolach przyciągała wzrok i przyćmiewała koleżanki. Swoją filmową karierę oparła o sławę wyniesioną z rozkładówki erotycznego pisma (licząc, że rozgłos prędzej czy później katapultuje ją do produkcji głównego nurtu), a kino eksploatacji chętnie eksponowało jej wdzięki. Co prawda, nadzieja na zostanie „aktorką z prawdziwego zdarzenia” okazała się płonna, ale Jennings na stałe zapisała się w annałach exploitation jako charakterna, trudna do przeoczenia heroina. Jej kariera nie trwała długo – coraz bardziej wyniszczona nadużywaniem stymulantów i rozczarowana zawodową stagnacją zginęła w wypadku samochodowym w wieku 29 lat.
Caligula von Kömuda
Uschi Digard
Obdarzona pokaźnych rozmiarów biustem („w wieku 15 lat miałam już miseczkę 40DD”, jak sama stwierdziła w jednym z wywiadów) gwiazda kina seksploatacji, znana w szczególności z filmów Russa Meyera. Urodzona w Szwecji (według innych źródeł: w Szwajcarii), wcześnie zaczęła uczyć się języków obcych (zna ich osiem), co w późniejszym okresie ułatwiło jej podróżowanie po świecie. Kraj opuściła w wieku zaledwie 16 lat, docierając wpierw do Francji i Włoch, potem do Anglii i na Wyspy Kanaryjskie (gdzie poznała swego przyszłego męża), by wreszcie – w 1967 roku – znaleźć się w Stanach Zjednoczonych. Tam zaczęła trudnić się modelingiem, pozując do magazynów dla mężczyzn. Nie upłynęło dużo czasu, aż po jej bujne wdzięki upomniało się kino. W większości były to drobne role w softcore’owych erotykach, gdzie nikt nie wymagał szczególnych umiejętności aktorskich, a toporny akcent Szwedki (coś jak Arnold Schwarzenegger w damskim wydaniu) w niczym nie przeszkadzał. Naturalne walory Uschi docenił także wspomniany Meyer, który w 1970 roku obsadził ją w Cherry, Harry & Raquel! – w finałowej scenie cycata piękność odstawiła nago żywiołowy taniec zwycięstwa. Digard wystąpiła później u reżysera w Supervixens (1975) i Beneath the Valley of the Ultra-Vixens (1979), była także współproducentką dwóch jego obrazów. Po drodze wystąpiła w niezliczonej liczbie niskobudżetowych produkcji, w których jej obecność podyktowana była imponującymi piersiami i brakiem pruderii. Jednocześnie jednak aktorka wielokrotnie otrzymywała propozycje występów w scenach hardcore, które konsekwentnie odrzucała (wiele spośród tytułów w jej filmografii to regularne produkcje porno, jednak ona sama nie brała udziału w niesymulowanych scenach penetracji). W latach 70. zaliczyła również kilka drobnych epizodów w filmach, które – pomimo eksploatacyjnego charakteru – dotarły do szerszej publiczności, jak Elza – Wilczyca z SS (1975) czy Fantasm (1976), nigdy jednak nie udało jej się wybić do mainstreamu. Znamienne, że największą „rozpoznawalność” zapewnił jej krótki występ w zwariowanej komedii Johna Landisa Kentucky Fried Movie (1977) – aktorka nie wypowiada wprawdzie ani jednego słowa, ale jej dziki seks pod prysznicem i obfite wdzięki były inspiracją mokrych snów tysięcy amerykańskich (i nie tylko) nastolatków, którzy zapewne nawet nie mieli bladego pojęcia, jak nazywa się ich obiekt westchnień. W następnej dekadzie, w dobie wymierania grindhousowej rozrywki i ekspansji pornobiznesu na rynek VHS, Uschi ograniczyła występy przed kamerą, by wreszcie całkowicie przejść na emeryturę, na której znajduje się do dzisiaj, poświęcając się życiu rodzinnemu w Palm Springs. Choć już w czasach jej największej aktywności cieszyła się w branży erotycznej renomą jednej z najbardziej rozchwytywanych modelek, to tak naprawdę dopiero w XXI wieku – wraz z rozwojem Internetu i kolekcjonerskiego rynku video – dorobiła się statusu otoczonej kultem gwiazdy sexploitation.
Piotr Kuszyński
Raquel Welch jako Loana w filmie Milion lat przed naszą erą (reż. Don Chaffey, 1966)
Na początku lat 60. Raquel Welch była bliżej nieznaną nikomu aktorką, która próbowała szczęścia w przemyśle filmowym. Uwagę producentów zwróciła dzięki roli w Fantastic Voyage z 1966, adaptacji powieści science-fiction autorstwa Juliusza Verne’a. To zaraz po niej piękna Raquel podpisała kontrakt z 20 Century Fox, która z kolei “wypożyczyła” aktorkę brytyjskiej wytwórni Hammer w celu realizacji remake’u Milliona lat przed naszą erą (1940). Marząca o poważnej karierze Welch nie kryła swojego rozczarowania takim obiegiem spraw, jednak zobligowana przez kontrakt musiała zacisnąć zęby i podjąć się wyzwania, jakim było kręcenie prehistorycznego widowiska. Podobno humor miał jej poprawiać fakt, że zdjęcia do filmu kręcono na Teneryfie i przekonanie, że wystąpi w małym, nieznaczącym obrazie, o którym niebawem nikt nie będzie pamiętał. Okazało się jednak inaczej. Rola Loany szybko stała się ikoniczna, sama zaś Raquel została wywyższona do pozycji seksbomby. I nie ma w tym nic dziwnego, biorąc pod uwagę niezwykłą urodę aktorki, jak i fakt, że jako Loana przez cały seans uciekała przed niebezpieczeństwem w skąpym, skórzanym bikini. Gdyby jednak stwierdzić, że wartość roli Raquel ograniczała się wyłącznie do aspektu wizualnego, to poczyniłoby się jej straszliwą krzywdę. Jej postaci bowiem daleko było do tak popularnego w tamtych czasach archetypu damy w opałach, której jedynym zadaniem było zostanie trofeum dla bohaterskiego macho. Co to, to nie! Heroina Miliona lat przed naszą erą jest bowiem istotą zarówno wrażliwą, jak i charakterną, która odwagą i zapałem przewyższa niejednego rosłego jaskiniowca, tym samym pokazując, że główne role w kinie przygodowym, nawet tak pulpowym, wcale nie muszą być domeną mężczyzn.
Marta Płaza
Pam Grier i Margaret Markov jako Lee i Karen z filmu Black Mama White Mama (reż. Eddie Romero, 1973)
Filipińskie więzienie. Pewnego dnia trafiają tam dwie twarde i bezwzględne, ale pochodzące z zupełnie różnych światów, kobiety – prostytutka Lee Daniels i rewolucjonistka Karen Brent. Między kobietami dość szybko wybucha konflikt, który ostatecznie skutkuje przeniesieniem ich do więzienia o zaostrzonym rygorze. W trakcie transportu zostają uwolnione przez przyjaciół Karen. Niestety wciąż skute łańcuchem, będą musiały od teraz nauczyć się ze sobą współpracować, aby wywalczyć nie tylko wolność, ale i własną godność. Film Eddiego Romero to jeden z ciekawszych i lepiej nakręconych filmów nurtu women in prison. W utrzymaniu dobrej jakości z pewnością bardzo pomogły reżyserowi główne aktorki, wcielające się w postaci tytułowych mamusiek. Zarówno Pam, jak i Margaret powróciły tutaj do ról, które dobrze znały. Pam miała na swoim koncie już takie filmy, jak The Big Doll House (1971), The Big Bird Cage (1972) czy Women in Cages (1971). Z kolei Margaret pojawiła się w obrazie The Hot Box (1972), który również był filmem o egzotycznym więzieniu. W efekcie aktorki wypadły wiarygodnie jako dwie twarde babki, mocno doświadczone przez los, które mimo różnic w pewnym momencie muszą nauczyć się współpracować, w imię wspólnego celu. Ich starcia, zarówno te psychologiczne, jak i czysto fizyczne, są motorem napędowym akcji, która wiedzie przez największe zadupia filipińskich okolic. Żadne, nawet najbardziej ekstremalne, sytuacje nie są im straszne, a z przeciwnikami walczą zarówno urokiem osobistym, jak i pięścią. Głównie pięścią. I spluwą. Mimo eksploatowania kobiecych wdzięków, film jest przede wszystkim pochwałą kobiecej siły. Lee Daniels bezwzględnie rozprawia się z alfonsem, z kolei Karen Brent, mimo że jest jedyną kobietą obecną w partyzantce, jest niezbędna dla sprawy grupy. Jako jedyna ma powiązania z handlarzami bronią i jest jedyną, której handlarze ufają. Siła i energia obu kobiet przyćmiewa większość męskich postaci. Jaki z tego wniosek? Nie wolno lekceważyć wkurwionej kobiety!
Marcin Mess
Dagger Debs / The Jezebels z filmu Switchblade Sisters (reż. Jack Hill, 1975)
Jack Hill był jednym z tych twórców kina eksploatacji, którzy ewidentnie uwielbiali kobiety. Wszakże już w swoim mocarnym debiucie Spider Baby (1968) to mordercze siostry uczynił dominującymi ekran, za sprawą jego kultowych Coffy (1973) i Foxy Brown (1974) gwiazdą B-klasowej akcji stała się symbolizująca kobiecą siłę Pam Grier, i nawet w sexploitation o seryjnym gwałcicielu, tj. Mondo Keyhole (1966), to przedstawicielki płci pięknej były ostatecznie górą, aby zapowiedzieć narodziny nurtu rape’n’revenge. Nie, żeby każdy z filmów Hilla można była w podobny sposób szufladkować, jednak spróbuj tylko zlekceważyć jego heroiny, a dostaniesz kopa w krocze! Switchblade Sisters jest tego być może najlepszym dowodem. Głównymi bohaterkami są członkinie dziewczęcego gangu Dagger Debs, które rządzą okolicą (okradając klientów fast-foodów czy tłukąc pracownice lokalnego poprawczaka) wespół ze swoimi chłopakami z chuligańskiej ekipy o nazwie Silver Daggers. To ci ostatni są tutaj tak naprawdę górą, lecz tylko do czasu. Kolejne wydarzenia – od brutalnego ataku na jedną z dziewczyn w jej własnym domu, po konsekwentnie rozwijającą się wojnę z innym męskim gangiem – sprawiają, że bohaterki twardnieją jeszcze bardziej, stając się samoświadome i w końcu coraz bardziej odrzucając reprezentantów płci brzydkiej. Wreszcie nawet zmieniają swoją nazwę na The Jezebels – co oznacza kobiety bezczelne, bezwstydne i niemoralne, jak dumnie tłumaczy jedna z nich – i łączą siły z damską frakcją Czarnych Panter (!), aby zaprezentować widowni prawdziwie wybuchowy i agresywny finał opowieści. Jak na kino grindhouse’owe przystało, nie brakuje tu ani przemocy, ani golizny, ani taniej scenografii, ani niedorobionego scenariusza. Wszystko to łączy się w kawał fajnie szorstkiego i zbuntowanego kina. Oraz prezentuje wielkie „FUCK YOU” wykrzyczane przez wkurwione heroiny wprost z ekranu tego celuloidowego odpowiednika punku. Niedziwne więc, że film, mimo komercyjnej porażki, stał się z czasem pozycją kultową (reklamowaną choćby przez Quentina Tarantino).
Teksty zbiorowe kinomisyjnej załogi i przyjaciół.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis