Ich – Ein Groupie (1970). Wyżej i wyżej!

Okres drugiej połowy lat 60. i początku lat 70. XX wieku, jeśli brać pod uwagę subkultury młodzieżowe, niewątpliwie należał do ruchu hippisowskiego. Jego członkowie buntowali się nie tylko przeciwko normom ustanowionym przez dorosłą część społeczeństwa, ale przede wszystkim, w niezwykle hałaśliwy i stanowczy sposób, kwestionowali działalność wielu szanowanych instytucji, z rodziną, miejscami kultu religijnego, szkołą i zakładami pracy na czele. Hippisi, dzięki działalności przeróżnych zespołów muzycznych krzewiących podobne poglądy i specyficznemu ubiorowi, zyskali olbrzymi poklask wśród młodzieży, a festiwale pokroju Monterey Pop czy Woodstock jeszcze bardziej scementowały ten nonkonformistyczny świat „dzieci kwiatów” z rzeczywistością młodych ludzi z dobrych domów. Na gruncie filmowym również nie brakowało obrazów lansujących ówczesne trendy, zaś Easy Rider (1969), od lat cieszący się statusem obrazu kultowego, jest tego doskonałym potwierdzeniem. Niemiecka produkcja Ich – Ein Groupie w reżyserii Erwina C. Dietricha, przetłumaczona na zachodni rynek jako Higher and Higher, pomimo iż nie jest aż tak popularna i ceniona jak dzieło Dennisa Hoppera, ma do zaoferowania równie wiele ciekawych momentów.

Tytułową groupie imieniem Vicky poznajemy podczas koncertu na świeżym powietrzu. Dziewczynie wpada w oko lider pewnego rockowego zespołu, a jedna z przyjaciółek wokalisty – roztańczona do szaleństwa Vivian – zaprasza główną bohaterkę na imprezę domową z udziałem członków kapeli. Tam, po upojnej nocy spędzonej ze Stewartem, bo tak na imię chłopakowi, i zapoznaniu się z urokami palenia marihuany, urocza podlotka postanawia pojechać z nim w trasę koncertową. Kiedy rano budzi się sama, a po zespole nie ma śladu, wraz z Vivian wyrusza na poszukiwania Stewarta.

Szwajcarski reżyser Erwin C. Dietrich, na potrzeby omawianego obrazu zakredytowany jako Fred Williams, będący także producentem i współautorem scenariusza, realizował swoje filmy w bardzo nieformalnym środowisku, z niewielką ekipą, w studiach mieszczących się w Rümlang. Jednym z najbardziej znaczących momentów w jego karierze było nakręcenie aż sześciu produkcji o mocnym zabarwieniu erotycznym, z wiodącą francuską gwiazdą Brigitte Lahaie, jednak to współpraca z odtwórczynią roli Vicky – Ingrid Steeger, zaowocowała powstaniem jednego z najbardziej kultowych dzieł filmowca, czyli właśnie Ich – Ein Groupie. Film, choć stosunkowo krótki, gdyż trwa dokładnie 78 minut, zapewnia nie tylko rozrywkę na najwyższym poziomie, lecz przede wszystkim pozostawia nas z niezwykle gorzkim przesłaniem, oddając przy okazji ducha tamtej epoki. W czasach rewolucji seksualnej, bezproblemowego dostępu do narkotyków w postaci grzybów halucynogennych, marihuany czy LSD, aktywności wszelkiej maści ruchów kontestacyjnych czy masowych strajków bojkotujących chociażby przedłużającą się wojnę w Wietnamie, obraz Dietricha wydaje się bowiem wielobarwną pocztówką, syntetycznie kumulującą całą tę dziką energię cechującą tamten „kolorowy” okres. Natomiast Vicky i Vivian, charakteryzujące się żywiołowością adekwatną do czasów, w których przyszło im egzystować, to nie tylko zmysłowe blondynki uganiające się za członkami znanych kapel, ale także globtroterki nie potrafiące usiedzieć dłużej w jednym miejscu. Ich podróż – rozciągająca się od Londynu, przez Amsterdam, aż po Zurich i okoliczne szwajcarskie miasteczka – dostarcza wielu muzyczno-psychodelicznych wrażeń.

Jednym z najciekawszych fragmentów w filmie Dietricha są koncerty kapel rockowych, w jakich uczestniczą główne bohaterki. Na uwagę zasługuje zwłaszcza scena, kiedy zespół Murphy Blend daje żywiołowy występ na żywo. Vivian – będąc w narkotycznym szale – zajmuje miejsce na niewielkiej platformie nad sceną i oddaje się wirowi dzikiego tańca, podczas gdy nieco wycofana Vicky obserwuje przyjaciółkę z podziwem. Jednakże w trakcie koncertu w Zurichu sytuacja ulega diametralnej zmianie, gdyż to tytułowa groupie, odznaczająca się wcześniej opanowaniem i subtelnością, tym razem nie tyle przejmuje taneczną inicjatywę, co wręcz staje się dominującą osobą na estradzie, by wspomóc (niekoniecznie pod kątem muzycznym) perkusistę pewnej tajemniczej formacji. Podobne emocje będą towarzyszyć nam podczas występu zespołu Birth Control, podczas którego Vicky, ubrana w powabny czarny kostium z głębokim dekoltem, usłyszawszy od swojej nowo poznanej koleżanki, iż lider wspomnianej kapeli nie jest taki łatwy, podejmie stosowne kroki, by pokazać siłę swojego seksapilu.

Sesje narkotyczne to kolejny, niezwykle barwny element obrazu Dietricha, a substancje psycho-aktywne ukazane w filmie służą nie tylko zabawie, ale stanowią także jedyne źródło utrzymania naszych szalonych podróżniczek. Maksyma „kupić taniej, sprzedać drożej” wybrzmiewa tutaj równie imponująco, co wszystkie występy muzyczne. I choć dziewczyny nie zdają sobie sprawy z późniejszych konsekwencji sprzedawania i regularnego zażywania psychodelików, to jednak bez udziału zielonego suszu czy „kolorowych papierków” ich perypetie nie byłyby tak pasjonujące, o braku pieniędzy pokrywających koszty ekspedycji nie wspominając.

Jeśli już mowa o dzikich eskapadach blondwłosego duetu, w filmie Dietricha pojawiają się nawet członkowie kultowego gangu motocyklowego Hells Angels. Reżyser miał pewne problemy z ich szwajcarską komórką, gdyż jedna z dziewczyn przynależących do grupy, po odegraniu niewielkiej drugoplanowej roli, poprosiła o wycięcie sceny ze swoim udziałem. Powodem takiej decyzji był cellulit na jej ciele zarejestrowany przez kamerę. Hells Angels wręcz nakazali Dietrichowi wycięcie tych scen, gdyż w przeciwnym wypadku napadliby na miejsca, w których emitowano film. Kilka kin w Szwajcarii musiało nawet wyświetlać obraz pod ochroną policji. W końcu Dietrich zapłacił znaczną sumę pieniędzy, aby szwajcarski odłam Hells Angels zostawił go w spokoju.

Największą siłą obrazu Ich Ein – Groupie pozostają jednakże jego ostatnie minuty, gdyż muzyczno-narkotyczna atmosfera – podkręcona już do maksimum – konfrontuje się tutaj z konsekwencjami ciągłej egzystencji pod wpływem środków odurzających i alkoholu. Dietrich całkowicie ucina całą tę sielankę, jaką wykreował za pośrednictwem koncertów, dzikich imprez, roznegliżowanych kobiet i orgii z udziałem rockmenów, by uświadomić nam, że szybkie i bogate w cielesne doświadczenia życie wcale nie jest godne pozazdroszczenia lub, co gorsza, naśladowania. Vicky, pomimo iż wzbudza sympatię od samego początku, jest symbolem upadku subkultury „dzieci kwiatów”, a popularne hasła lansowane w tamtym okresie, jak chociażby „Czyń miłość, nie wojnę” czy „Pokój i miłość” – w zestawieniu z faktycznym stylem życia prowadzonym przez członków tego „kolorowego” ugrupowania – wydają się wręcz do niego nie pasować.

Ciekawostką pozostaje fakt, iż wyprodukowaniem Ich – Ein Groupie zainteresowany był sam Roger Corman, z którego pomocą udało się nawet pozyskać amerykańskiego reżysera Jacka Hilla, znanego chociażby z kultowych obrazów z gatunku kina eksploatacji, między innymi The Big Bird Cage (1972), Coffy (1973) czy Foxy Brown (1974). Jednakże Dietrich, z uwagi na poważne konflikty z Hillem, odesłał go do Stanów Zjednoczonych po zaledwie pięciu dniach, jakie Amerykanin spędził na planie zdjęciowym w Szwajcarii. Następnie, przy wsparciu swojego operatora Petera Baumgartnera, napisał nowy scenariusz i podjął się wyreżyserowania filmu. Nie wiadomo, jak finalnie wyglądałaby produkcja, gdyby obaj filmowcy podjęli współpracę i zrealizowali ją wspólnymi siłami, ale jedno jest pewne – Ich – Ein Groupie zawdzięcza swój fenomen odtwórczyni roli głównej – Ingrid Steeger. Aktorka, zwłaszcza w ostatnich minutach filmu, wykazuje się nie tyle profesjonalizmem, co dużą odwagą, a scena wieńcząca przygody Vicky – poprzez swoją tragiczność – mrozi krew w żyłach.

Bibliografia:

– Koch M., DVD-Rezension: “Ich – Ein Groupie” [on-line] [dostęp: 14 kwietnia 2023], dostępna w Internecie:

http://www.filmforum-bremen.de/2014/08/dvd-rezension-ich-ein-Groupie/

"Kino w sercu, muzyka w słuchawkach, dziewczyny na analogu" Aleksander Biegała aka Cooler King.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*