„Mary, bycie muzykiem nie opiera się na używaniu jedynie samego rozumu. Trzeba włożyć w to trochę swojej duszy, zgoda?”.
„Co pani wygrywa w tym kościele?! Nie ma pani szacunku dla świętości?! Zatem żal mi pani, żal mi pani za brak duszy…”.
Te oto komunikaty słyszy główna bohaterka filmu Herka Harvey’a – młoda organistka kościelna, Mary Henry. Pierwszy pada z ust byłego przełożonego, natomiast drugi wypowiada w jej stronę, rozczarowany zachowaniem podwładnej, aktualny pracodawca. Przed paroma dniami kobieta uległa wypadkowi samochodowemu. Pojazd spadł z mostu do rzeki. Nikt nie wie, jakim cudem wyszła z tej katastrofy bez najmniejszego uszczerbku na zdrowiu. Sama poszkodowana też nie jest w stanie racjonalnie wyjaśnić tych zagadkowych okoliczności. W celu zmiany pracy udaje się do Salt Lake City. Będąc już na miejscu, wynajmuje skromny pokój od niejakiej pani Thomas i podejmuje zatrudnienie w okolicznym kościele. Już od momentu podróżowania samochodem do nowego zakątka nawiedza ją duch nieznajomego mężczyzny, przypominający topielca. Mary szuka pomocy u okolicznych mieszkańców, w tym pastora, dla którego świadczy zatrudnienie oraz, specjalizującego się w nietypowych przypadkach, doktora Samuelsa. Niestety, wszelkie próby powrotu do prawidłowego stanu emocjonalnego sprzed wypadku okazują się daremne. Zrozpaczona kobieta, zdana całkowicie na siebie, popada w coraz większy obłęd, zaś cała jej uwaga skupia się na opuszczonym wesołym miasteczku położonym na obrzeżach miasta…
Karnawał dusz to bardzo oryginalny i na długo zapadający w pamięć horror. Dziwić może fakt, że jak na film osadzony w takim właśnie gatunku pozbawiony jest on scen przemocy, a pojawiające się co jakiś czas upiory nie wydzielają kilogramów wnętrzności czy litrów krwi. Harvey położył główny nacisk na wykreowanie gęstej atmosfery. Zrealizował dzieło minimalistyczne w formie, lecz zmaksymalizowane na gruncie niedopowiedzeń, niebanalnych przenośni i trudnych do rozwikłania tajemnic. Poziom niepokoju został tu wyniesiony do takiego pułapu, że omawiany obraz mógłby śmiało stawać w szranki z najlepszymi w swojej kategorii. Ponadto o fenomenie produkcji świadczy chociażby to, że przy budżecie wynoszącym około 33.000 dolarów udało się nakręcić film, który uchodzi dziś nie tyle za kultowy, co w pewnym sensie prekursorski. Kiedy zyskał spóźnione uznanie, nikt nie wspominał o jego innowacyjności, a przecież inspiracje nim widoczne są gołym okiem. Wystarczy wspomnieć chociażby słynny Wstręt (1965) Romana Polańskiego czy równie niepokojące Let’s Scare Jessica to Death (1971) Johna D. Hancocka. O ile w filmie twórcy Noża w wodzie (1961) widać to w scenach, kiedy bohaterka odgrywana przez Catherine Deneuve próbuje wyrwać się ze szponów atakujących ją zjaw, o tyle w wypadku drugiego obrazu mamy do czynienia niemalże z fabularnym duplikatem. Tytułowa Jessica jest bowiem, podobnie jak Mary Henry, nierozumiana przez otoczenie, przez co sama musi stawić czoła czyhającemu na nią niebezpieczeństwu.
Na Karnawał dusz składa się nie tylko dobrze napisana historia i zręczna reżyseria, lecz przede wszystkim posępne ilustracje muzyczne Gene’a Moore’a, wyjątkowe czarno-białe zdjęcia Maurice’a Prathera oraz – będąca najważniejszym elementem całości – odtwórczyni roli Mary, Candace Hilligoss. Na gruncie ścieżki dźwiękowej posłużono się ciekawym pomysłem, gdyż ograniczono ją tylko i wyłącznie do brzmienia samych organów. Sygnalizuje to jedynie, że centralną postacią opowieści jest Mary, a skoro kobieta specjalizuje się akurat w grze na tym urządzeniu, niekonsekwencją byłoby użycie jakiegoś muzycznego zamiennika lub dodanie innych instrumentów. Oprawa wizualna opowieści to absolutny majstersztyk i nie ma większego znaczenia, czy oglądamy akurat sceny zarejestrowane w plenerze, kościele, wynajętym mieszkaniu głównej bohaterki, czy też opuszczonym lunaparku. Kiedy kobieta samotnie podróżuje samochodem lub stara się zasnąć, kamera zamyka ją w kadrze, nie dając zbyt dużego pola manewru, co ma wzbudzić u widzów podobny niepokój i uczucie klaustrofobii. Natomiast gdy widzimy Mary podczas zakupów w centrum miasta, urządzenie filmuje ją wpierw z daleka, by w chwilach zwiększonego napięcia drastycznie zbliżyć się na odległość kilku centymetrów. Jednakże ujęcia budzące największy podziw, to te zarejestrowane w wymarłym wesołym miasteczku, w ostatnich minutach filmu. Wówczas naszym oczom ukazuje się ogromny, na pierwszy rzut oka wyludniony kompleks, a za nim hektary pustej przestrzeni, gdzie promienie zachodzącego słońca okazują się jedyną iskrą nadziei. Sam Harvey dążył do tego, aby jego film wizualnie zbliżony był do dzieł wybitnego szwedzkiego reżysera – Ingmara Bergmana. Zapewne efekt finalny przeszedł jego najśmielsze oczekiwania.
Pomysły na realizację Karnawału dusz, biorąc pod uwagę niewielki budżet, są doprawdy imponujące, lecz bez udziału charyzmatycznej Hilligoss omawiany obraz mógłby stać się kolejnym „nieszkodliwym” filmem grozy. Amerykańska aktorka jest bowiem równie ikoniczna, co inne gwiazdy horroru z lat 60. XX wieku, takie jak chociażby Janet Leigh w Psychozie (1960) Alfreda Hitchcocka lub Deborah Kerr w W kleszczach lęku (1961) Jacka Claytona. Podkreślić należy, że o ile brytyjscy twórcy dysponowali znacznie większymi budżetami, o tyle Harvey – z powodu oszczędności – zmuszony był prosić odtwórczynię roli Mary do większych poświęceń. Z filmu wycięto scenę, kiedy aktorka niemalże wpada pod autobus, a do jej realizacji wykorzystano prawdziwego kierowcę niezwiązanego z przemysłem filmowym, zaś rzeczony fragment zdublowano, gdyż początkowo nie wyszedł po myśli reżysera. Hilligoss, pomimo dużego ryzyka, zrobiła wszystko zgodnie z wolą Harvey’a. Podobna sytuacja miała miejsce w ujęciach zarejestrowanych w domu towarowym. Salon z ubraniami jest jak najbardziej prawdziwy, jeśli chodzi o miejsce jego przeznaczenia, a pracujące tam ekspedientki odgrywały role zgodne ze swoją faktyczną profesją. Dzięki takim właśnie zabiegom reżyser zaoszczędził sporo pieniędzy, co dobitnie pokazuje, że nie liczą się środki finansowe, a dobre pomysły i miłe usposobienie względem przypadkowych pomocników. Jednakże na największe uznanie i tak zasługuje wyrażenie przez Hilligoss zgody na tego typu ryzykowne działania.
Pomimo faktu, iż Harvey – na co dzień specjalizujący się w tworzeniu filmów dokumentalnych i instruktażowych – zrealizował dzieło kompletne przy wykorzystaniu niewielkich środków finansowych, po ukończeniu Karnawału dusz nie miał powodów do radości. Z początku żadna firma nie chciała podjąć się dystrybucji tego nietypowego, ambitnego horroru, a kiedy reżyserowi udało się w końcu nawiązać kontakt z niewielką, dopiero co powstałą spółką, konsekwencje tej transakcji okazały się dla niego bardzo niekorzystne. Kiedy wyjechał bowiem do Ameryki Południowej w celach służbowych, jego film wyświetlano w tym czasie w kinach. Po powrocie do kraju, nieco zaskoczony, że nikt go o tym nie poinformował, skontaktował się telefonicznie z dystrybutorem i po przeprowadzonych negocjacjach otrzymał czek z wynagrodzeniem. Jak się później okazało, dokument był bez pokrycia, a Harvey, mimo włożenia ogromnego wysiłku w realizację omawianej produkcji, został z niczym. I choć miał prawa do emisji telewizyjnej, dystrybutor sprzedał około osiemdziesięciu nielegalnych kopii filmu.
Karnawał dusz zyskał drugie życie, lecz jeszcze nie status dzieła kultowego, w 1989 roku, za sprawą emisji telewizyjnej z okazji Halloween. Wielu krytyków i odbiorców doceniło wówczas to niskobudżetowe dzieło. Chwalono obraz zwłaszcza za kompozycję kadru, oświetlenie, wybór lokalizacji i niepokojącą atmosferę. Słynna amerykańska firma dystrybucyjna The Criterion Collection, zajmująca się zarówno odrestaurowywaniem ważnych dzieł klasycznych, jak i sprzedażą nowych produkcji, 12 lipca 2016 roku udostępniła Karnawał dusz do sprzedaży. Film można zakupić w formatach Blu-ray i DVD. Wydawnictwo jest szczególne, gdyż zostało wzbogacone o specjalną okładkę autorstwa Edwarda Kinselli, mnóstwo dodatków, w tym usunięte sceny i różne wersje ścieżki dźwiękowej Gene’a Moore’a oraz historię kurortu Saltair w Salt Lake City, gdzie kręcono kluczowe sceny.
Karnawał dusz, pomimo sześćdziesięciu dwóch lat na karku, jest nadal filmem porywającym, którego atmosfera przeszywa od pierwszych do ostatnich minut. Jego główna bohaterka to nie tylko ikoniczna postać w świecie horroru, lecz przede wszystkim osoba symbolizująca niezrozumienie ze strony otoczenia. Najbardziej przerażające w całej tej sytuacji jest bowiem poczucie głębokiego osamotnienia Mary Henry, a nawet gdy na jej horyzoncie pojawia się mężczyzna, w tym wypadku sąsiad z piętra, dość szybko okazuje się, że chodzi mu jedynie o zaciągnięcie uroczej przyjezdnej do łóżka, bez myślenia o poważnym związku. Pastor, który zatrudnił kobietę do gry na organach, również nie przejawia wyrozumiałości względem zagubionej podwładnej. Nie widzi niczego poza dobrem parafii, lecz zapomina, że mając w swoich szeregach utalentowaną organistkę, tak naprawdę dzięki jej grze gromadzi więcej wiernych. Doktor Samuels wydaje się najbardziej troskliwy w stosunku do Mary, choć jego uporczywe nękanie kobiety pytaniami i brak wiary w jej odpowiedzi też wiele mówią o jego zaangażowaniu. Pani Thomas, wynajmująca przyjezdnej pokój, na pierwszy rzut oka również wykazuje się życzliwością i na każdym kroku podkreśla swoje miłe usposobienie, jednakże to tylko dobrze maskowane pozory.
Pod koniec filmu główna bohaterka wypowiada następujące słowa: „Nie należę do tego świata, tak to jest. Coś oddziela mnie od innych ludzi. Gdziekolwiek się zwrócę, coś utrudnia mi ucieczkę”. Przytoczony fragment wykorzystała Lana Del Rey w piosence „13 Beaches”. Następnie dodała: „Trzeba było przeszukać 13 plaż, żeby znaleźć jedną pustą…”. Mary też znalazła i można odnieść wrażenie, że bezpieczniej czuła się w osamotnieniu czy też otoczeniu nawiedzających ją martwych zjaw niż pośród żywych ludzi. Smutne przesłanie, lecz z uwagi na jego siłę nie wypada poddawać go w wątpliwość. Czasem lepiej porozumieć się z widmem i czuć się wolnym w jego towarzystwie niż żyć w ciągłej presji wytwarzanej przez otoczenie.
"Kino w sercu, muzyka w słuchawkach, dziewczyny na analogu" Aleksander Biegała aka Cooler King.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis