La Femme-Objet (1981). XXX Machina

Osoba francuskiej aktorki Marilyn Jess niewiele powie przeciętnemu widzowi, ale na przełomie lat 70. i 80. XX wieku wspomniana artystka była jedną z najbardziej rozpoznawalnych reprezentantek europejskiego przemysłu pornograficznego. Dominique Troyes, bo tak naprawdę nazywa się gwiazda filmów dla dorosłych, na przestrzeni dziesięciu lat zagrała w około stu produkcjach o takim kolorycie, a za jedną z najbardziej znanych do dziś uchodzi wyszukany La Femme-Objet (a.k.a. Programmed for Pleasure) w reżyserii Claude’a Mulota.

Obraz opowiada historię pisarza o imieniu Nicolas specjalizującego się w tworzeniu powieści science fiction. Autor pracuje właśnie nad nowym dziełem, a jego chorobliwa miłość do papierosów i whisky marki Jim Beam jest tożsama z uczuciem, jakim darzy płeć piękną. Problem mężczyzny nie polega na podrywaniu kobiet, bo z tym główny bohater radzi sobie doskonale, ale na zaspokojeniu swoich żądz seksualnych. Kiedy Sabine, jedna z partnerek Nicolasa, opuszcza nadpobudliwego ogiera z powodu jego wiecznego nienasycenia, niepoprawny romantyk szybko znajduje substytut w postaci pracującej dla niego sekretarki Lucille, której głównym obowiązkiem nie będzie wsparcie administracyjne, lecz „ratunek” podczas łóżkowych igraszek. Po kilku spotkaniach również i ona odejdzie, a kolejny zamiennik w formie przedstawicielki prasowej o imieniu Olga zniknie tak samo szybko, jak się pojawił. Wtedy, w bogatej wyobraźni pisarza, zakiełkuje nietypowy pomysł, mianowicie stworzenie istoty doskonałej, będącej w stanie zaspokoić każdą seksualną zachciankę i fetysz „wynalazcy”. Jakby tego było mało, Nicolas zaopatrzy swój zmysłowy obiekt w ciało najwyższej klasy, gdzie aksamitna skóra, wydatne piersi i kształtne pośladki potwierdzą tylko jego znakomitość, a twarz tego perfekcyjnego cielesnego kompleksu – przypominająca młodą Lanę Turner – obezwładni nawet najbardziej odpornych na kobiece wdzięki. Pisarz, pomimo regularnie zaznawanych przyjemności, szybko przekona się, że Kim, bo tak na imię uwodzicielskiej androidce, ma też swoje plany, a w nich nie przewiduje obecności szowinistycznego samca.

La Femme-Objet to produkt w stu procentach pornograficzny, lecz z uwagi na swoje walory estetyczne, w tym obecność obezwładniająco pięknej Marilyn Jess, jest obrazem wyjątkowym i niepowtarzalnym. Już sam sposób kadrowania sygnalizuje nam, że nie mamy do czynienia z klasyczną porno–opowiastką nastawioną tylko i wyłącznie na ukazywanie części intymnych, ale świetnie zrealizowanym filmem, gdzie dbałość o najmniejszy detal niezwiązany z seksem jest równie istotna, co sceny intensywnych aktów miłosnych. Mulot (zakredytowany jako Frédéric Lansac), dzięki wprawnemu oku swojego operatora François Abouta, zaopatrzył obraz w piękne zdjęcia, a to, czy w obiektywie kamery znajduje się akurat salon, kuchnia bądź sypialnia, w której dzieje się tak naprawdę najwięcej, nie ma większego znaczenia. Każde pomieszczenie zostało bowiem nastrojowo sfotografowane, jednak najciekawsze partie, biorąc pod uwagę „malowniczość” filmu, pojawiają się wraz z nadejściem zniewalającej Kim, kiedy to Nicolas, w swoim ponurym laboratorium, powołuje ową zmysłową istotę do życia.

Kolejnym istotnym elementem, bez którego omawiana produkcja mogłaby uchodzić za typowy lubieżny obrazek, jest partytura francuskiego kompozytora Jean-Claude’a Nachona. Muzyka otulona dźwiękami charakterystycznych dla lat 80. XX wieku syntezatorów, ozdobiona dodatkowo subtelnymi partiami fortepianu, w zestawieniu z ujęciami roznegliżowanej Marilyn Jess, daje piorunujący efekt. Utwory znajdujące się na płycie nie zlewają się ze sobą, gdyż Nachon zadbał o ich różnorodność, dzięki czemu zarówno kawałki oparte na klawiszach, jak i te, gdzie w kompozycjach pojawia się perkusja, nie powodują uczucia monotonii. Ścieżka dźwiękowa do omawianego obrazu jest dostępna w specjalnym winylowym wydaniu, a wyjątkowość tego wydawnictwa polega nie tylko na jego muzycznej zawartości, ale także na obecności dwóch plakatów promujących film i 32-stronicowego komiksu (album został wydany w 2021 roku przez Les Disques De Culte).

Zaplecze techniczne filmu La Femme-Objet jest doprawdy imponujące, jednak najjaśniej świeci tutaj jego główna bohaterka. Marilyn Jess, dla której omawiana produkcja była drugim owocem współpracy z Claude’em Mulotem nadała aktorce status kultowy. Ich wcześniejszy obraz zatytułowany Les petites écolières (1980), gdzie „pierwsze skrzypce” zagrała inna rozchwytywana gwiazda francuskiego przemysłu pornograficznego Brigitte Lahaie, nie pozwolił odtwórczyni roli Kim na pełne rozwinięcie skrzydeł, w przeciwieństwie do La Femme-Objet. Co prawda zmysłowa Jess i w tym przypadku nie zagarnia dla siebie stuprocentowego pakietu minut, ponieważ pojawia się na ekranie dopiero po upływie połowy filmu, jednak kiedy już zostanie „uruchomiona”, nie rozstanie się z nami ani na chwilę. Partnerujący francuskiej gwieździe Richard Allan, będący w tamtym okresie regularnie zatrudnianym aktorem w produkcjach porno, sprawdza się doskonale w roli szowinistycznego naukowca i choć jego kreacja ogranicza się do wystukiwania zdań na maszynie, spożywania wysokoprocentowego alkoholu, palenia papierosów, uwodzenia kobiet i penetrowania ich okolic intymnych, to jest na swój sposób wyjątkowa. Scenariusz pióra Mulota zaoferował bowiem dość ciekawe rozwiązanie, mianowicie wyposażył poszczególne fragmenty w narrację z offu, a autorem tych intymnych wynurzeń uczynił właśnie Nicolasa. Podczas gdy bohater zapełnia kolejne stronice swojej nowo powstałej powieści fantastycznej, jednocześnie zwierza nam się ze swoich natchnień, rozczarowań i najskrytszych pragnień. Dzięki temu zabiegowi jesteśmy w stanie lepiej poznać motywacje pisarza – naukowca, nie redukując jego osoby tylko i wyłącznie do roli okupanta kobiecych ciał.

Poza Jess i Allanem szeregi obsady La Femme-Objet zasiliły cztery urocze aktorki: Hélène Shirley (Sabine), będąca w tamtym okresie żoną odtwórcy roli Nicolasa, Linda Clair (Lucille) wcielająca się w postać sekretarki głównego bohatera, Nadine Roussial (Olga) występująca jako przedstawicielka prasowa i Catherine Marsile – ciemnoskóra piękność, której przypadła w udziale kreacja drugiej kobiety–androida. Nie bez znaczenia pozostaje także obecność figurki uruchamianej za pomocą specjalnego pilota, zainspirowanej postacią z serii Gwiezdne wojny (1977-). Mowa tu o robocie R2-D2, którego zabawkowa forma pojawia się w filmie regularnie i pełni w nim bardzo nietypową funkcję. Mianowicie to za jej pośrednictwem dowiadujemy się, na czym polega fabularny twist. Dzięki temu Mulot ograniczył wywody Nicolasa, dając tym samym do zrozumienia, że dobra przenośnia zawsze zrobi większe wrażenie niż dosłowne zaprezentowanie tematu.

O jakości La Femme-Objet, poza znakomitym zapleczem technicznym i oryginalną metaforą, przemawia ponadto finezyjność obrazu, co w gruncie rzeczy nie powinno być zaskoczeniem. Mulot, realizując jedenaście lat wcześniej horror The Blood Rose (1970), pokazał bowiem, że artystyczne wyrafinowanie nie jest mu obce, a skoro film grozy może powalać niebanalną estetyką, to czemu nie produkcja porno. Dodatkowym stymulantem, zachęcającym do obejrzenia filmu ze zjawiskową Marilyn Jess, jest odniesienie do słynnej historii wynalazcy – doktora Victora Frankensteina, który stworzył sztucznego człowieka z ożywionych ludzkich zwłok. Nicolas, powołując Kim do życia, stwierdził: „Ciekawe, czy dr Frankenstein miał takie relacje ze swoim stworzeniem… Poczułem potrzebę pójścia dalej”, co jasno podkreśla skromną inspirację powieścią autorstwa Mary Shelley.

Jak w La Femme-Objet Mulot w niewielkim stopniu oparł się na historii szalonego naukowca, tak lubieżna produkcja jego autorstwa również nie musiała pozostać bez wpływu na przyszłe dzieła. Co prawda to jedynie luźna sugestia, a nie dokładnie zbadane zjawisko, ale jeśli zestawimy estetyczną porno opowiastkę francuskiego reżysera z obrazem Ex Machina (2014) Alexa Garlanda, też znajdziemy punkty wspólne. W obrazie Brytyjczyka wybitny naukowiec imieniem Nathan tworzy bowiem sztuczne inteligencje w postaci atrakcyjnych kobiet, które służą mu nie tylko do przeprowadzania badań, ale także do zaspokajania różnego rodzaju zachcianek. Mężczyzna upokarza je i „formatuje”, kiedy tylko mu się podoba, a że mało kto wie o jego pracowni ukrytej głęboko w norweskim lesie, wynalazca nie ponosi konsekwencji swojego niemoralnego zachowania. Jego najnowsze „dzieło” – Ava, będzie jedyną spośród sześciu kobiet, która nie tylko zdominuje swojego stwórcę, ale ucieknie z laboratorium. W La Femme-Objet Kim również będzie manifestować swoją niezależność i, co więcej, podporządkuje sobie Nicolasa do tego stopnia, że sama zamieni go w obiekt seksualny posłuszny tylko i wyłącznie jej poleceniom.

Ex Machina porusza szczególny problem, mianowicie stawia pytanie, gdzie leży granica między etycznym wykorzystaniem posiadanego surowca zaopatrzonego w ludzkie emocje a niemoralnym wykorzystaniem go dla własnych przyjemności. La Femme-Objet z uwagi na fakt, iż jest filmem zupełnie innej natury, nie aspiruje do miana intelektualnego spektaklu tego typu, ale jedno trzeba mu przyznać – jak na produkcję o charakterze pornograficznym, wyróżnia się zarówno oryginalnym pomysłem, jak i świetnym wykonaniem, a obecność ikonicznej Marilyn Jess tylko podbija jakość dzieła Mulota.

"Kino w sercu, muzyka w słuchawkach, dziewczyny na analogu" Aleksander Biegała aka Cooler King.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*