
Nazwana przez jednego z czytelników Sashą Grey polskich stron www o kinie, Kinomisja to internetowy, a od niedawna również papierowy, magazyn tworzony przez grupkę maniaków pop- i kontrkultury zainteresowanych historią X Muzy, jej najmniej zbadanymi rejonami oraz najbardziej gatunkowymi obliczami. Często wybieramy się na jej śmietnik, aby wydobywać zeń obrazy obskurne i zapomniane, choć bynajmniej nie boimy się mainstreamu oraz różnorakiej klasyki. Przeważnie opisujemy tytuły tanie, kategoryzowane jako „kino klasy B”, „kino eksploatacji”, „pulpa” czy „grindhouse” – od najpodlejszych horrorów i westernów, przez filmy samurajskie i kung-fu, po blaxploitation, sexploitation i filmy śmieciowe. Nie interesuje nas szydera z produkcji „tak złych, że aż dobrych”, unikamy też mętnego hasła „kicz”. Nasza dewiza to: „Seks, przemoc, niski budżet’” .
Kilka słów od pokrewnych nam filmowców:
„Muszę przyznać, że zawsze bardziej podobały mi się złe filmy niż te dobre. Ponieważ kiedy jakiś film jest piękny, to jest skończony. Nie trzeba mu jakkolwiek pomagać, nie można z nim nic zrobić. Kino gorzej zrealizowane i nie wyrażające się w pełni bywa bardziej interesujące i bardziej prowokacyjne od tego, które uchodzi za perfekcyjne.”
Sergio Leone, 1984
„Pełniąc funkcje reżysera, producenta, szefa studia filmowego i mentora stale tworzyłem filmy definiowane jako kino kultowe, czy były to horrory gotyckie i filmy gangsterskie, biker movie i blaxploitation, czy women in peril i women in prison. Tym, co przyciąga mnie do takich rodzajów filmu, jest fakt, że mogą być bardziej eksperymentalne i odważniejsze od wysokobudżetowych produkcji wielkich studiów, które bardzo często są ograniczane bezpieczeństwem ekonomicznym, dyktatem biznesu i poprawnością polityczną. I te właśnie ciasne punkty widzenia są przez kino kultowe naświetlane, deprecjonowane i obalane. Jeśli oznacza to, że kino kultowe powinno być określane jako buntownicze, to mogę tylko powiedzieć, że zawsze inspirowałem się ideami kontrkultury i próbowałem łączyć rozrywkę z treściami wywrotowymi.”
Roger Corman, 2007
„W 1989 roku Jim Jarmusch zaprezentował Mystery Train i powiedział <<Kocham Ozu, Bressona, Dreyera, ale też filmy klasy B>>. W tamtych czasach było to dość radykalne stwierdzenie. A potem, w 1992 roku, pojawił się Tarantino i ten sposób myślenia zaczął być akceptowalny na szerszym polu. Myślę, że to wspaniałe, iż mógł powiedzieć <<Kocham Godarda i grindhouse>>. Sądzę, że wielu krytyków jego czasów zaczęło przyglądać się włoskiemu horrorowi czy kinu grindhouse’owemu, w tym nawet sexploitation, i zdawać sobie sprawę, że to nie wszystko śmieci. To idea podążania różnymi tropami. To sposób, by utrzymać żywotność kultury filmu i muzyki – a wszyscy jesteśmy jej częścią.”
Peter Strickland, 2015
