Pocztówki z ostatecznej granicy, odcinek 5

Kosmos, ostateczna granica…
Oto podróże statku gwiezdnego Enterprise.
Jego pięcioletnia misja: odkrywać dziwne nowe światy, poszukiwać nowego życia i nowych cywilizacji.
Dumnie zmierzać tam, dokąd żaden człowiek jeszcze nie dotarł.

8 września 1966 roku kapitan James T. Kirk wraz ze swoim zastępcą panem Spockiem oraz różnorodną załogą wyruszył w gwiezdną wędrówkę. Stworzony przez Gene’a Roddenberry’ego serial szybko stał się kulturowym fenomenem i przez lata zyskał uznanie, miłość, a czasem fanatyczne przywiązanie fanów na całym świecie. Star Trek nie tylko pokazywał dziwne, nowe światy, lecz – co ważniejsze – starał się pokazać kierunek, w jakim powinien zmierzać nasz świat, mający zostawić za sobą rasowe uprzedzenia czy zbrojne konflikty. Wizja Roddenberry’ego żyje do dzisiaj; znajdujemy się w 2022 roku i oglądamy 8. serial aktorski, 3. serial animowany oraz czekamy na premierę 14. filmu kinowego, osadzonego w uniwersum, którego najważniejszym i najciekawszym elementom (odcinkom, książkom, filmom) przyglądamy się także na łamach Kinomisji. Oto…

Pocztówki z ostatecznej granicy.
Odcinek 5: Leave any bigotry in your quarters. There’s no room for it on the bridge.

STAR TREK
Balance of Terror
sezon 1, odcinek 8

Reżyseria: Vincent McEveety
Scenariusz: Paul Schneider; inspirowany filmem Podwodny wróg (The Enemy Below, Dick Powell, 1957).
Data pierwszej emisji: 15.12.1966

Obsada:
William Shatner – James T. Kirk
Leonard Nimoy – Spock

oraz

Mark Lenard – Romulański dowódca
Paul Comi – Stiles
Lawrence Montaine – Decius
DeForest Kelley – Leonard McCoy
George Takei – Hikaru Sulu
Nichelle Nichols – Uhura
Barbara Baldavin – Angela Martine
Grace Lee Whitney – Janice Rand
Stephen Mines – Robert Tomlinson
Garry Walberg – Hansen

Strefa Neutralna zostaje przywołana w Star Treku po raz pierwszy.
Uhura wykrywa sygnał wrogiego statku.

Nowe ze starego

Do tej pory Star Trek przedstawiał zetknięcia załogi z różnorakimi zagrożeniami, które nie tylko nie miały ze sobą żadnego związku fabularnego, ale też prymarnie budowały obraz galaktyki jako niezwykle starego, samotnego miejsca, gdzie łatwiej natknąć się na ruiny wielkich cywilizacji niż na rozwijające się kultury. Przy tworzeniu ósmego odcinka twórcy zaczęli się zatem zastanawiać czy nie byłoby dobrym pomysłem wprowadzenie postaci bądź rasy, która stałaby się przeciwnikiem dla Kirka i jego podwładnych na czas dłuższy niż jednoodcinkowe spotkanie. Stworzenie wyrazistych antagonistów miało nie tylko na celu rozbudowanie uniwersum, lecz także pozytywnie wpłynąć na zainteresowanie widzów, w jakich chciano rozbudzić pragnienie kontynuowania oglądania serialu. Antagoniści w zamyśle mieli być nie tylko potężni, lecz stanowić też postaci pełnowartościowe, niepozbawione cech pozytywnych, co miało ustrzec je przed niepożądaną karykaturalnością. Widz miał uwierzyć, że są to osoby, które naprawdę mogą równać się zmysłem strategicznym z kapitanem Kirkiem, inteligencją z załogą Enterprise’a oraz poziomem technologicznym z Federacją Zjednoczonych Planet, a przy tym nie należą do grupy niezwykle potężnych obcych, o niemal magicznych zdolnościach. Mając to na uwadze, Paul Schneider podczas pisania scenariusza do Balance of Terror wpadł na pomysł stworzenia Romulan – dalekich krewnych Vulkan, którzy zamiast logiki obrali za drogę życia militaryzm. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Od tej pory Romulanie będą jednymi z dwóch głównych przeciwników Zjednoczonej Federacji Planet. Inspiracją scenarzysty było, na co wyraźnie wskazuje nazwa, Imperium Romańskie, jakim zafascynowany był jego syn. Schneider zadał sobie pytanie: co by było, gdyby Romanie rozwijali się niezmiennie w oparciu o te same zasady, z jakimi ich kojarzymy, aż do czasów kosmicznych podbojów? Sekretne Imperium Romulańskie jest jego odpowiedzią na to pytanie.

Aby dodatkowo wzmocnić antagonizmy między załogami i rasami Schneider wprowadził do scenariusza dialogi jednoznacznie wskazujące, że Romulanie są wrogami Federacji już od ponad stu lat. Wtedy też miała miejsce wyniszczająca wojna między dwoma mocarstwami. Jej wynikiem było m.in. ustanowienie tzw. Strefy Neutralnej. Strona, która wkroczy na jej terytorium będzie ryzykowała ponownym wybuchem zbrojnego konfliktu. Ten prosty zabieg fabularny nie tylko sprawił, że widz czuje, że walka toczy się o naprawdę wysoką stawkę, lecz również uzupełnia historię całego uniwersum Star Treka.

Inspiracje Schneidera nie skończyły się jednak na Romańskim imperium. Scenariusz odcinka jest bowiem swoistym remakem filmu Podwodny wróg (1957, Dick Powell). Ta klasyczna produkcja opowiada o starciu statku z łodzią podwodną. Choć fabuła uległa w Balance of Terror oczywistym modyfikacjom, to zależności między pojazdami i ich dowódcami pozostały niemal te same. Enterprise zajął miejsce statku, a romulański pojazd łodzi podwodnej. Prawdopodobnie Schneider przy przygotowywaniu taktycznej rywalizacji dwóch dowódców inspirował się również filmem Dramat w głębinach (Run Silent, Run Deep, Robert Wise, 1958); kilka strategicznych rozwiązań użytych przez romulańskiego dowódcę wydaje się bowiem pochodzić z produkcji Wise’a.

Kapitan Kirk prowadzi ceremonię ślubną na pokładzie Enterprise’a.
Emocje sięgają zenitu, a Stiles podejrzewa o atak Romulan.
Korzystając z informacji Uhury Spock nawiązuje połączenie z agresorem.

Niebezpieczeństwo i ja jesteśmy starymi towarzyszami

Balance of Terror, jeden z najsłynniejszych odcinków w historii Star Treka, rozpoczyna się scenami ceremonii ślubnej; nastrój radości zostaje jednak prędko przerwany sygnałem czerwonego alarmu. Jak się szybko okazuje doszło do zniszczeń placówek Federacji monitorujących Strefę Neutralną. Do zbadania sprawy został oddelegowany Enterprise. Jako że misja jest bardzo delikatnej natury, wszelkie istotne decyzje kapitan Kirk musi podejmować samodzielnie bez konsultacji z Gwiezdną Flotą z obawy przed możliwością przechwycenia sygnałów komunikacyjnych przez wroga; ponadto w przypadku wykrycia przez Romulan nie może liczyć na żadną pomoc. W trakcie prowadzenia obserwacji bardzo szybko dochodzi do tragicznych wydarzeń, a załoga staje się niemymi świadkami destrukcji jednej z baz federacyjnych. Zniszczenie ma miejsce podczas rozmowy wideo z jej dowódcą, ginącym na oczach bezsilnych oficerów. Badania prowadzone przez Spocka i spostrzeżenia pozostałych załogantów prowadzą do jednego wniosku: Romulanie posiadają niewidzialny dla oczu i niewykrywalny przez radary statek gwiezdny. Sytuacja drastycznie się pogarsza, gdy następuje pierwszy w historii kontakt wzrokowy między dwiema stronami i okazuje się, że Romulanie wyglądają tak samo, jak Vulkanie, dzieląc prawdopodobnie tych samych przodków. Jeden z załogantów, Stiles, którego wielu członków rodziny zginęło przed stu laty w wojnie z Imperium Romulańskim, zaczyna podejrzewać, że Spock jest romulańskim szpiegiem. Jego podejrzenia są tym bardziej niebezpieczne, że wydarzenia wokół zaczynają faktycznie sugerować obecność sabotażysty na pokładzie.

Balance of Terror jest doskonałym przykładem tego, jak zajmujące emocjonalnie mogą być kosmiczne batalie niepochłaniające wielkiego budżetu. W odcinku równocześnie prowadzone są trzy wątki. Głównym jest starcie dwóch statków i dowodzących nimi genialnych strategów: Kirka oraz romulańskiego dowódcy, do którego nabierzemy w trakcie oglądania wiele szacunku, ale którego imienia nigdy nie poznamy; on sam zresztą nigdy nie dowie się, jak nazywa się dowódca Enterprise’a. Dwa kolejne wiążą się z wydarzeniami na obu pojazdach. Na Enterprisie podejrzenia Stilesa i jego rosnąca ksenofobia, jakiej nienawidzi Kirk, stają się przyczyną rosnących napięcia i kłopotów. Tymczasem na statku Romulan autorytet dowódcy jest wciąż podważany przez młodego, ambitnego i pochodzącego z wpływowej kasty oficera, którego gniew, wiara w propagandę militarną i brak cierpliwości nieuniknienie prowadzą do problemów.

Umieszczenie tych trzech wątków było genialnym posunięciem ze strony Schneidera. Główna oś fabularna trzyma w napięciu poprzez ukazanie wyrównanego pojedynku wielkich umysłów, jednak, zgodnie z ideą Star Treka, odcinek traktuje także o określonej kwestii społecznej. Stąd na pokładzie Enterprise’a pojawia się Stiles, człowiek nienawidzący za dawne zbrodnie, niepotrafiący przebaczyć przeszłym wrogom i noszący w sobie kiełkujące ziarno rasizmu. Wprowadza przez to dysonans w harmonijnym funkcjonowaniu załogi. By zachować równowagę sił Schneider umieścił spięcia podobnej natury wśród załogi romulańskiej, lecz tym razem wynikające z wyprania młodego umysłu – niepamiętającego wojny – przez militarną retorykę rządu. Stanowi to nawiązanie do wojny w Wietnamie oraz do kwestii młodzieży nieznającej horroru drugiej wojny światowej i chętnej ruszeniu w nowy rozlew krwi, postrzegając go za coś chwalebnego. Sama Strefa Neutralna stanowi analogię dla Żelaznej Kurtyny i w tym kontekście warto dodać, że Star Trek przedstawia osoby z obu jej stron w taki sam sposób. Ludzie zza Strefy/Kurtyny okazują się być takimi samymi ludźmi jak my. I jeśli tylko warunki polityczne byłyby odmienne, nic nie stałoby na przeszkodzie by Kirk i Romulanin zostali przyjaciółmi.

Pierwsze ujęcie Romulan w historii serii.
Romulański dowódca na monitorze Enterprise’a.
Romulański statek gwiezdny.

Chcącemu przedstawić bystre umysły wybitnych strategów scenarzyście w sukurs przyszły inspiracje kinem, traktującym o starciach z łodziami podwodnymi. Poprzez skupienie się na zagadnieniach taktycznych oraz ciągłych próbach zmuszenia przeciwnika do popełnienia strategicznego potknięcia widz nie tylko nie odczuwa braku spektakularnych scen akcji, ale też w ogóle ich nie oczekuje. Uzupełniany wątkami Stilesa i młodego Romulanina, scenami narad Kirka z głównymi oficerami oraz z niespodziewaną sugestią Spocka by rozpocząć otwarty konflikt z romulańskim wrogiem odcinek posiada wiele interesujących chwil, skupiających uwagę każdego widza oraz dowodzących, że rozbuchane kosmiczne strzelaniny realizowane w kluczu kina akcji nie są Star Trekowi niezbędne.

Niestety nie obyło się bez kilku drobnych niedociągnięć. Przede wszystkim, by dać podejrzeniom Stilesa więcej furii, zmuszono Spocka do pomyłki podczas reperacji uszkodzonych systemów. Wygląda ona bardzo nieprawdopodobnie, tym bardziej, że oczekujemy, iż Vulkanin jako przedstawiciel swojej rasy podstawowych błędów popełniać nie będzie. Na tym etapie istnienia Star Treka jego postać wciąż pewnie była dla wielu widzów dość tajemnicza i być może oczekiwano, że faktycznie zwątpią w lojalność Spocka, co tylko wzmocni suspens. Jeśli takie było zamierzenie, to zostało ono unicestwione poprzez kolejność emisji odcinków wybraną przez telewizję. Nie dość, że Balance of Terror wyemitowano dopiero jako 14 odcinek serialu, to przedtem widzowie obejrzeli już The Menagerie, gdzie lojalność kosmicznego członka załogi Enterprise’a również była poddawana w wątpliwość. O wiele lepszym pomysłem niż zastosowany byłoby zachowanie w odcinku wyciętych scen, sugerujących obecność szpiega na pokładzie i powstrzymanie się przed wprowadzaniem pomyłki Spocka.

Odcinek ucierpiał również nieco z powodu krótkiego czasu trwania. Niespełna 50 minut pozostawia spory niedosyt. Pod koniec dominuje wrażenie, jakby twórcy trochę pospieszali wydarzenia z powodu ograniczonego czasu emisji. Nazbyt proste oraz nieco naiwne rozwiązanie kwestii Stilesa i brak dłuższego starcia z Romulanami szczególnie dają się we znaki. Można powiedzieć, że pod pewnymi względami zadośćuczyniono za ten drugi brak filmem Star Trek II: Gniew Khana (Star Trek II: The Wrath of Khan, Nicholas Meyer, 1982), ale o nim porozmawiamy kiedy indziej.

Na koniec wypada jeszcze pochwalić aktorów. W Balance of Terror ograniczali się oni w kwestii nadmiernej ekspresji, przez co każda postać, prócz oczywiście Stilesa i młodego Romulanina, jest bardzo zrównoważona i zdeterminowana. Wyróżnia się Mark Lenard w roli romulańskiego dowódcy, który stworzył świetną kreację, nadającą wrogowi Kirka cech zgorzkniałego geniusza, rozdartego między narodową lojalnością a własnym sumieniem. Dzięki tej roli Lenard stanie się w przyszłości jednym z lepiej rozpoznawalnych aktorów drugiego planu w historii Star Treka, ale to już jest kolejna kwestia, do jakiej powrócimy innym razem.


STAR TREK
What Are Little Girls Made Of?
sezon 1, odcinek 9

Reżyseria: James Goldstone
Scenariusz: Robert Bloch
Data pierwszej emisji: 20.10.1966

Obsada:
William Shatner – James T. Kirk
Leonard Nimoy – Spock

oraz

Michael Strong (gościnnie) – Roger Korby
Majel Barrett – Christine Chapel
Sherry Jackson – Andrea
Ted Cassidy – Ruk
Nichelle Nichols – Uhura
Harry Basch – Brown
Vince Deadrick – Mathews
Budd Albright – Rayburn

Mroźna powierzchnia planety Exo III.
Groźne zejście w głąb planety.
Niebezpieczeństwo czyha nieopodal.
Niepewność komu ufać.

Kolorowy mrok

Podczas omawiania The Enemy Within wspominałem, że Gene Roddenberry zapraszał do pisania scenariuszy dla Star Treka uznanych pisarzy. Czynił to zarówno w celu zwiększenia jakości serialu, jak również w celu zbudowania jego renomy jako ambitnej, wartej oglądania pozycji science-fiction. Jednym z twórców, którzy odpowiedzieli na zaproszenie Roddenberry’ego był Robert Bloch, najbardziej znany jako autor Psychozy, zaadaptowanej na potrzeby kina przez Alfreda Hitchcocka w 1959 roku. Bloch był również wychowankiem Howarda Phillipsa Lovecrafta, stąd nie zaskakuje, że początki jego pisarskiej kariery odznaczają się licznymi wojażami w kierunku kosmicznej grozy. Jej cechy odnajdziemy również w What Are Little Girls Made Of?, drugim scenariuszu Blocha napisanym dla Star Treka. Pierwszym był bowiem Catspaw, lecz Roddenberry nie zdecydował się na jego adaptację w pierwszym sezonie serialu.

Roddenberry zresztą nie był najwyraźniej do końca zadowolony także z What Are Little Girls Made Of?, gdyż tekst Blocha wielokrotnie poprawiał. O wyreżyserowanie odcinka poprosił zaś Jamesa Goldstone’a, którego praca nad Where No Man Has Gone Before zyskała mu uznanie w oczach twórcy serialu i innych decydentów. Niestety, praca nad odcinkiem okazała się być dla niego mało satysfakcjonująca. Ze względu na ciągłe zmiany w fabule i inne trudności okres zdjęciowy znacznie się przedłużył, przez co zniechęcony realizacyjnym chaosem reżyser już nigdy do Star Treka nie powrócił.

Jak już wielokrotnie wspominałem pierwszy serial w uniwersum gwiezdnej wędrówki, a nadto jego pierwszy sezon, lubił przedstawiać porażający ogrom kosmosu i wypełniać go okazjonalnymi ruinami dawno zapomnianych cywilizacji lub resztkami wymierających gatunków. I What Are Little Girls Made Of? nie jest pod tym względem wyjątkiem. Kapitan Kirk i siostra Chapel trafiają tu do placówki badawczej zarządzanej przez ekscentrycznego naukowca, żyjącego w podziemnych ruinach cywilizacji nieistniejącej już od tak długiego czasu, że nawet android Ruk – jedyna inteligentna pozostałość po wymarłym gatunku – nie jest w stanie obliczyć ile stuleci przebył w samotności.

W rękach Blocha ten charakterystyczny ówcześnie dla serialu punkt wyjściowy staje się pretekstem do nawiązania do motywów z twórczości Lovecrafta. W odcinku okazuje się, że kosmos to nie tylko ogromna, w większości ziejąca pustką przestrzeń, kosmos to także chaos. Gdy Ruk w końcu – zgodnie ze wszystkimi przypuszczeniami widza – ruszy do walki z Kirkiem zostanie pokonany przez kapitana Enterprise’a właśnie poprzez uświadomienie mu, że kosmos jest zbyt chaotyczny, żeby go zrozumieć. Kirk dosłownie przepala umysł androida pokazując mu, że jego komputerowa logika i próba uporządkowania zasad kontrolujących wszechświatem są zdane na porażkę. Kosmosu nie da się logicznie zrozumieć, toteż próba jego logicznego uchwycenia dosłownie niszczy umysł Ruka. Kirk komentuje to określając androidy jako maszyny, które pragnęły logiki i porządku, lecz odnalazły frustrację z powodu nielogiczności istot, jakie je zbudowały. Motyw ten powracać będzie później w przyszłych Star Trekach, szczególnie w filmie Star Trek (Star Trek: The Motion Picture, Robert Wise, 1979), lecz próby powiązania go z motywami rodem z kosmicznego horroru są ograniczone do pierwszego serialu z uniwersum.

Widzowie poszukujący większych podobieństw między odcinkiem a prozą Lovecrafta spostrzegą je, jeśli porównają What Are Little Girls Made Of? z W górach szaleństwa. Tak jak u samotnika z Providence zaglądamy do wnętrza antycznego miasta ukrytego głęboko pod Antarktyką, tak tutaj przebywamy w głębokich podziemiach antycznego miasta, schowanego pod śnieżną, lodowatą powierzchnią planety Exo III. Przewija się tu charakterystyczne określenie old ones, z pomieszczenia do pomieszczenia przechodzimy przez drzwi w kształcie piramid, ponadto obie wymarłe cywilizacje potrafiły tworzyć żyjące istoty. W Star Treku – utrzymanym w stylistyce fantastyki naukowej – są nimi oczywiście androidy, acz design Ruka wyraźnie wskazuje na jego horrorowe powinowactwo, kojarząc się bardziej z monstrum dra Frankensteina niż z choćby najsłynniejszym androidem Star Teka, czyli miłym Datą ze Star Treka: Następnego pokolenia (Star Trek: The Next Generation, 1987-1994). Obie cywilizacje zostały również zniszczone przez istoty, które same stworzyły.

Poza tym w odcinku znajdziemy też i inne nawiązania do opowieści grozy. Spotykamy w nim m.in. asystenta Rogera Corby’ego – wspomnianego naukowca – dra Browna, który informuje protagonistów, że wymarli mieszkańcy Exo III poprzez przeprowadzenie się pod powierzchnię ziemi potwierdzili teorię, że ludzki duch jest zależny od swobody ruchu i wyborów; Brown określa ich podróż przejściem ze światła w ciemność. Jego wypowiedź – szczególnie w kontekście całego odcinka – jawi się jakby opowiadał o jakichś mitycznych istotach praktykujących czarną magię. To magiczne wrażenie utrzymuje również sposób, w jaki tworzone są tu androidy, kojarzący się raczej z kształtowaniem golema niż skomplikowanych, elektronicznych istot.

Andrea, zwyczajny android, którego wygląd i strój w ogóle nie były wybrane ze względu na ich ewentualną atrakcyjność.
Mężczyźni – jak na przykład dr Korby – noszą w podziemiach Exo III nieco mniej skąpe wersje strojów.
Kirk i Kirk-android.
Mechaniczna czy z krwi i kości, Kirk podbija serce kolejnej kobiety.

Ale w opinii publicznej What Are Little Girls Made Of? stał się kultowym, a nawet do pewnego stopnia wpływowym na popkulturę odcinkiem z zupełnie innych powodów. Niezależnie bowiem ile odnajdziemy tu nawiązań do horroru i że czuć tu podskórny chłód groźnego, pustego, chaotycznego kosmosu to na pierwszym planie jesteśmy atakowani feerią kolorów, kostiumami, będącymi kwintesencją (pop-artu) lat 60. oraz scenami z seksowną kobietą-androidem, skąpo odzianą i ulegającą urokowi Kirka. Ruk w tej stylistyce kojarzy się licznym odbiorcom z istotą na wzór postaci z rodziny Addamsów (również z powodu obsadzenia w tej roli Teda Cassidy’ego), a memy z oczekującym na Ruka Kirkiem trzymającym falliczny stalagmit tylko przypieczętowały wizerunek odcinka w popkulturze jako przykładu campowej rozrywki. Ale oczywiście gdy zajrzymy pod wierzchnią warstwę barwnych kostiumów i niebieskawych lokacji zauważymy tu – oprócz skrytej grozy – także rozważania nad sztuczną inteligencją oraz sercowe rozterki siostry Chapel, która po raz pierwszy (i ostatni) została wysunięta w serialu na pierwszy plan i to ona – obok Kirka – jest najważniejszym załogantem Enterprise’a w What Are Little Girls Made Of?.

W tym kontekście odcinek prezentuje się nie tylko jako świetne połączenie niemal wszystkich dotychczasowych fabuł Star Treka (szalony naukowiec, ruiny antycznej cywilizacji, monstrum, duplikat ważnego załoganta, zakochanie się jednego z bohaterów w niewłaściwej osobie, korzystanie z seksualnego magnetyzmu Kirka do wygrania z wrogiem), ale też takie, które dodaje kilka nowych pomysłów (m.in. pierwsze w serialu przegadanie komputera przez Kirka). Wszystko to zostało zaprezentowane w paradoksalnym opakowaniu, zawierającym w sobie zarówno jeszcze większą niż zwykle ilość niemal funkowych elementów, jak również jeszcze większą niż zwykle ilość odniesień do kosmicznej grozy. Oczywiście postawienie odcinka w takim stylistycznym rozkroku wynika pewnymi nielogicznościami, niekonsekwencjami i uproszczonym komentarzem nt. moralności, zadowalającym się stwierdzeniem, że sztuczna inteligencja jest inherentnie niezdolna do odróżnienia dobra i zła, gdyż stworzona została przez dalekich od ideału ludzi. Jako taka prędzej czy później zacznie dążyć do zaprogramowanego jej celu, nie przejmując się ludzkim życiem; ponadto jako komputer stara się logicznie uporządkować zastaną rzeczywistość, co jest z góry skazane na porażkę i powoduje popadnięcie sztucznej inteligencji w jak najbardziej prawdziwe szaleństwo.

What Are Little Girls Made Of? stanowi zatem nader interesujący, zapadający w pamięć i kultowy moment w historii Star Treka. Mimo że ostatecznie nie jest to odcinek tak udany, jak choćby poprzedzający go Balance of Terror, to zawiera w sobie wystarczająco dużo intrygujących pomysłów, żeby usatysfakcjonować nie tylko fanów uniwersum, ale także miłośników fantastyki (nie do końca) naukowej.

Miłośnik kina azjatyckiego, kina akcji i kosmicznych wojaży na statku gwiezdnym Enterprise. Kiedyś studiował filologię polską, a potem został obywatelem NSK Państwa w Czasie. Publikował w Kulturze Liberalnej, Torii, Dwutygodniku Kulturalnym i innych.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*