Porcelanowy księżyc (1994). Czas niszczy wszystko

Za każdym sukcesem wielkiego mężczyzny stoi wyjątkowa kobieta. Karty historii potwierdzają to założenie, ale czy aby na pewno nie ma wyjątku od tej reguły? Zapewne jest, i to niejeden, ale my ograniczymy się w tym przypadku do filmowej rzeczywistości, w której pewien doświadczony i ponadprzeciętnie bystry detektyw policyjny wikła się w romans z żoną okolicznego biznesmena. Co typowe dla filmu noir, kobieta to piękna, przykuwająca uwagę uwodzicielka, zaś jej mąż – będący jedną z największych szych w mieście – ma pod sobą nie tylko ogromny bank, ale przede wszystkim osobiste konto, a na nim dwanaście milionów dolarów. Nie trzeba chyba dodawać, iż pewny siebie finansista nienawidzi, kiedy ktoś wchodzi mu w drogę, a tym bardziej uwodzi jego uroczą partnerkę. Lecz to nie wspomniany biznesmen okaże się największym zmartwieniem detektywa.

Fabuła

Do pierwszego spotkania oficera śledczego i żony bankiera dochodzi w jazzowym klubie nocnym o nazwie „JJ’s Lounge”. Kobieta, choć swoją klasą niepasująca do tego hałaśliwego i zadymionego miejsca, sączy drinka w zamyśleniu, nie wzbudzając niczyjego niepokoju. Swoim wdziękiem i strojem od razu zwraca uwagę detektywa, a że ubrana jest w białą, seksowną sukienkę, idealnie korelującą z czerwienią wydatnych ust, to wie, iż ma go w garści. Kiedy częstuje nowo poznanego mężczyznę prowokacyjnym spojrzeniem, nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, jak potężną lawinę kłopotów właśnie uruchomiła. Oliwy do ognia dolewa późniejsze zdarzenie, w trakcie którego przedstawiciel prawa, w asyście swojego na pozór niezbyt rozgarniętego partnera, interweniuje w domu kobiety. Poszkodowana, dotkliwie pobita i przerażona, postanawia nie składać zeznań obciążających sprawcę przemocy. Innego wieczoru, podczas kolejnej awantury domowej, strzela do niego z rewolweru. Niewiele myśląc, prosi detektywa o pomoc w pozbyciu się zwłok.

Antybohaterowie

On. Kyle Bodine. Mężczyzna w okolicach czterdziestki, bezdzietny. Jest jednym z najlepszych detektywów policyjnych w stanie Floryda. W mgnieniu oka potrafi udowodnić, w jaki sposób zginęła ofiara, a badanie miejsca zbrodni – w jego przypadku – nie ogranicza się jedynie do prostych czynności służbowych, lecz znacznie wybiega poza ogólnie przyjęte standardy. Spostrzegawczość jest jedną z największych zalet detektywa, natomiast przywiązanie do szczegółów i dbałość o zgromadzone dowody znajduje dodatkowo uznanie w oczach bezpośrednich przełożonych. Jeśli najdzie go ochota na drinka, wybierze niskoprocentowe piwo marki Miller. Kiedy ktoś zaoferuje mu papierosa, ten prędzej zrelaksuje się na kręglach lub na swojej łódce niż weźmie do ust tę rakotwórczą substancję. Każda minuta jego życia przebiega na tyle rutynowo, że nawet podczas oględzin nic nie jest w stanie go zaskoczyć. Jeśli chodzi o kobiety… no właśnie. Bodine ma jednak jakąś piętę achillesową. I choć nie ulega damskim prowokacjom, podczas kontaktów służbowych z żoną miejscowego ważniaka traci cały profesjonalizm.

Ona. Rachel Munro. Kobieta w okolicach trzydziestki. Większość wolnego czasu spędza samotnie w domu lub w nocnych klubach, gdyż jej bogaty mąż Rupert zdradza ją ze swoją sekretarką w przydrożnych motelach. Na wieczorne eskapady dziewczyna przyodziewa białe sukienki, odpowiednio eksponujące kobiece atuty. Rozpuszczone, długie czarne włosy i papieros w doskonale zarysowanych ustach są idealnym suplementem do tego, wolnego od jakichkolwiek skaz, wizerunku. Czemu więc tak atrakcyjna i pewna siebie kobieta nie spędza wolnego czasu w swojej imponującej willi, gdzie nie musi znosić gwaru panującego w lokalach dla nieco mniej uprzywilejowanych członków miasta? Albo chociażby w miejscu, które zarówno dzięki swojej ofercie kulinarnej, jak i wyrafinowanemu wystrojowi zdecydowanie bardziej pasuje do klasy i statusu społecznego zmysłowej żony milionera?

Gra

Porcelanowy księżyc w reżyserii Johna Bailey’a to doniosły reprezentant popularnego w latach 90. XX wieku nurtu neo-noir. O wyjątkowości filmu świadczy nie tylko charakterystyczna dla tego gatunku mroczna atmosfera, ale przede wszystkim odtwórcy ról głównych, z naciskiem na świetnie nakreśloną postać kobiecą. O ile bowiem Ed Harris jako Kyle Bodine wypada niezwykle przekonująco zwłaszcza w scenach, gdzie analizuje miejsca zbrodni, o tyle wcielająca się w Rachel Munro, Madeleine Stowe – dzięki ponadprzeciętnemu urokowi i tragizmowi odgrywanej przez siebie bohaterki – przywłaszcza sobie cały obraz. Widać to zwłaszcza w scenach, kiedy upokarzana przez męża nie może nawet zapalić papierosa lub wypić niezobowiązującego drinka na werandzie olbrzymiej posiadłości, gdyż – jak to zdecydowanym tonem stwierdził Rupert – jest to nieeleganckie. Jednakże moment, w którym kobieta wraz z detektywem płyną łódką, a ich sylwetki rozświetla księżyc w pełni, należy do najbardziej emocjonujących. Wygenerowana tam intymna atmosfera jest godna podziwu, zaś gdy Stowe zmysłowymi ruchami pozbywa się kolejnych elementów garderoby i wskakuje do wody, by pod jej powierzchnię zaciągnąć zdezorientowanego Harrisa, swoim seksapilem podnosi poziom ekscytacji o kilkanaście stopni. Postaci drugoplanowe są równie wyraziste. Charles Dance w roli demonicznego męża jest idealnym połączeniem zmanierowanego milionera i lodowatego łajdaka, zaś Benicio Del Toro jako partner Bodine’a – Lamar Dickey, zaskakuje wraz z dalszym rozwojem akcji. Najlepsze dialogi padają właśnie pomiędzy detektywem a jego niedouczonym podwładnym. Konwersacja mężczyzn podczas podróży samochodem, kiedy Bodine pyta Dickey’a o to, jaką koszulkę miał mijany przez nich chłopak grający w streetball, jest absolutną wisienką na torcie.

Choć scenariusz autorstwa Roya Carlsona obfituje w wiele niebanalnych puent, z których kilka można by wytatuować sobie na ciele, to bez ingerencji operatora Willy’ego Kuranta i kompozytora George’a Fentona zachwalany przeze mnie tekst nie wybrzmiałby w sposób kompletny. Pochodzący z Belgii autor zdjęć, mający na swoim koncie współpracę z tak wybitnymi twórcami, jak chociażby Jean-Luc Godard czy Jerzy Skolimowski, zadbał o tajemniczy nastrój, namaszczając obraz odpowiednią dawką mroku. Z kolei autor muzyki – dzięki jazzowym elementom umiejętnie wplecionym w partie instrumentów smyczkowych – nadał całości właściwego dramatyzmu. A teraz wyobraźcie sobie, że w nocy, w strugach deszczu, na samym środku jeziora postać Rachel, skąpana w zmysłowych dźwiękach fortepianu i skrzypiec, częstowana jest trafnymi frazesami z ust Kyle’a, mianowicie: „Babcia mówiła na niego porcelanowy księżyc, bo przypomina talerz z porcelany. Mówiła, że pod jego wpływem ludzie robią dziwne rzeczy”. Owa dziwność bardzo szybko przeistacza się w prawdziwą magię, a jak dobrze wiemy, rzeczy magiczne trwają stosunkowo krótko i zdarzają się głównie w bajkach. Film Baileya, choć nie jest bajką i trwa niecałe sto minut, zapewnia tę magię.

Recepcja

Porcelanowy księżyc nie mógł cieszyć się podobnymi względami, jeśli chodzi o datę swojej premiery. Okres zdjęciowy trwał od 8 października do 17 grudnia 1990 roku. Musiały więc upłynąć prawie cztery lata, aby szeroka publiczność mogła nacieszyć oczy mrocznym i wyrafinowanym filmem Baileya. Opóźnienie było spowodowane bankructwem firmy Orion, odpowiedzialnej za wyprodukowanie obrazu. Pomimo faktu, iż Porcelanowy księżyc stał się w końcu szeroko dostępny, nie uchroniło go to przed finansową klapą. Opinie widowni również nie były przychylne, gdyż obraz do złudzenia przypominał inne neo-noirowe dzieło – Żar ciała (Lawrence Kasdan, 1981), będące z kolei nową wersją wybitnego Podwójnego ubezpieczenia (Billy Wilder, 1944). Co ciekawe, uznany amerykański krytyk Roger Ebert, na przekór zarówno widowni, jak i innym krytykom negującym jakość produkcji, umieścił ją na liście trzydziestu dziewięciu najlepszych filmów 1994 roku. A pamiętajmy, że ten rok uchodzi za jeden z najlepszych w historii kina. Obrazy takie jak Forrest Gump (Robert Zemeckis), Skazani na Shawshank (Frank Darabont) czy zamknięcie wybitnej, „kolorowej” trylogii Krzysztofa Kieślowskiego w postaci obrazu Trzy kolory: Czerwony, mówi samo za siebie, zaś genialne Pulp Fiction (Quentin Tarantino) stanowi o marce tego niebanalnego, filmowego rocznika.

O Porcelanowym księżycu mówi się głównie w kontekście jego prawie czteroletniego opóźnienia, lecz tak naprawdę bez udziału pełnej powabu Madeleine Stowe nie pamiętałbym o tym „zaniedbanym” filmie. Równie dobrze obraz mógłby ukazać się nawet dwadzieścia lat po zakończeniu zdjęć, ponieważ odtwórczyni roli Rachel Munro, gdy tylko pojawia się w kadrze, swoim wdziękiem obala nie tylko nieuzasadnione krytyczne recenzje, ale przede wszystkim zwraca uwagę, że ramy czasowe w tym przypadku nic nie znaczą. Zresztą to nie pierwsza taka sytuacja, kiedy film z udziałem Stowe ma przesuniętą datę premiery. Z Tropikalnym śniegiem (Ciro Durán, 1988) sprawa wyglądała podobnie i gdyby obraz wszedł na ekrany zgodnie z planem, byłby właściwym debiutem filmowym przebrzmiałej gwiazdy, a tak jest nim pamiętna komedia sensacyjna Zasadzka (John Badham, 1987). Pod koniec lat 80. i przez całe lata 90. XX wieku Stowe była jedną z najbardziej rozpoznawalnych i wziętych aktorek. Grywała nie tylko kobiety upadłe czy żądne zemsty, ale także romantyczne i do szaleństwa zakochane w swoich ekranowych partnerach. Jej osoba w Porcelanowym księżycu ma wiele wspólnego z tym jedynym naturalnym satelitą Ziemi, gdyż pomimo swojej nieokreślonej dziwności, jest przede wszystkim magiczna i trudno o niej zapomnieć.   

Źródła:

R. Ebert, 'The Best 10 Movies of 1994′. Roger Ebert [strona internetowa], 1994.
https://www.rogerebert.com/roger-ebert/the-best-10-movies-of-1994 [dostęp: 23.11.2023]

"Kino w sercu, muzyka w słuchawkach, dziewczyny na analogu" Aleksander Biegała aka Cooler King.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*