Jak wiadomo, spaghetti western to gatunek przez lata (ba! dekady) pogardzany przez szeroko pojmowaną krytykę filmową. Z czasem jednak zaczęli pojawiać się rozmaici dziennikarze czy akademicy, którzy, w przeciwieństwie do ogółu, nie tylko nie kryli się ze swoją sympatią do włoskiej konwencji, ale też chętnie promowali ją i analizowali, konsekwentnie udowadniając jej wartość. Początkowo książki o spaghetti westernie stanowiły nie lada rzadkość, dzisiaj jest ich względnie dużo. Jako fan gatunku chętnie grzebiący w jego historii z czasem zacząłem je zbierać. Nie wszystkie są warte zachodu, ale wszystkie (ze znanych mi) są przynajmniej interesujące. Poniżej drugi z kilku specjalnych odcinków Spag-West Manii, gdzie dziele się wrażeniami z lektury wybranych pozycji (od tych znanych po te nie bardzo, od staroci po te najnowsze). Może zachęci kogoś do kupna.
2004 – Once Upon a Time in the Italian West. The Filmgoers’ Guide to Spaghetti Westerns (Howard Hughes)
Pierwsza większa publikacja o włoskim westernie, jaka trafiła w moje ręce. Jakieś 13 lat temu, o ile mnie pamięć nie myli. Pamiętam, że byłem bardzo podekscytowany upragnioną długo wcześniej lekturą książki w całości poświęconej jednemu z moich ukochanych gatunków. A następnie bardzo zdziwiony, gdy książka, dosyć wtedy popularna, uchodząca za jedną z najbardziej polecanych lektur dla osób chcących wejść w temat, okazała się być napisaną tak bardzo suchym i drętwym stylem, że podczas lektury zacząłem przesypiać. Ale po kolei. Całość rozpoczyna się od całkiem rozbudowanego i interesującego wstępu, w którym Hughes bardzo przystępnie wpisuje skróconą historię spaghetti westernu w kontekst kulturowo-historyczny (od amerykańskiego westernu po peplum i rozwój włoskiej branży) oraz z list „top ten” gatunku, ułożonych przez kilku zaproszonych przez autora speców od włoszczyzny (a dokładniej są to Christopher Frayling – o którego publikacjach pisałem ostatnio – Alex Cox – o którego książce będę pisał gdzieś niedługo – oraz Tom Betts, autor wiekowego fanzina Western All’Italiana; swoją dziesiątkę ulubionych tytułów podaje też oczywiście sam Hughes; przyznaję, że ta właśnie wyliczanka była naszą inspiracją do zrobienia podobnej w pierwszym numerze naszego zina!). Główną część książki zajmuje zaś 20 krótkich rozdziałów, każdy poświęcony osobnemu filmowi, zwykle kanonicznemu dla włoskiej odmiany gatunku (oprócz oczywistych opisów dokonań Leone, Corbucciego czy Tessariego znaleźć też można osobne teksty poświęcone np. Django Kill (1967) Giulio Questiego i The Hills Run Red (1966) Carlo Lizzaniego). Każdy taki rozdział do dokładny opis okoliczności powstania danego filmu oraz masa informacji o jego twórcach (listy poprzednich dokonań danych filmowców, muzyków i aktorów) plus różne ciekawostki z planu i opisy lokacji. Jeśli o mnie chodzi, to ja taki koncept na książkę kupuję – taka, a nie inna jej konstrukcja wydaje się być bardzo przemyślana i konsekwencji w specyficznym tworzeniu kolejnych tekstów autorowi z pewnością odmówić nie można. Gorzej, że jego styl wydaje się być tak wyzbytym życia, jak rozpadające się miasteczka we włoskich westernach. O ile, jak pisałem, wstęp jest przystępny i ciekawy, o tyle reszta książki to przeważnie jeden wielki przemiał informacji. Coś na zasadzie: „W filmie tym operatorem był XXY, który wcześniej sfilmował filmy następujące: A, B, C, D, E, F, G, H, I. Pan XXY zdobył popularność dzięki filmom D, E i F. W filmie F pracował z aktorem ABC. Pan ABC zagrał wcześniej w filmach M, N, O, P, R, S i T. Filmy O, P, R i S odniosły sukces. W filmie O asystentem reżysera był pan CCO. Pan CCO był też asystentem reżysera w filmach D, E, F i G. Następnie został scenarzystą i napisał filmy następujące….”. Oczywiście, trochę to upraszczam, ale myślę, że dobrze to oddaje specyfikę stylu Hughesa. I tak, ma on jednak niemałą wiedzę i i lektura Once Upon a Time in the Italian West może być całkiem przydatną, jeśli celuje się w tego typu informacje. To w końcu kawał historii kina. Zaserwowanej jednak, wg mnie, wyjątkowo nieciekawie, jakby autor po prostu pospiesznie spisywał kolejne dane niczym maszyna. Póki co, jego dokonanie to najgorsza książka o spaghetti westernie, jaka trafiła w moje ręce.
PS. Hughes pozostaje jednak popularnym specem od włoszczyzny (nie tylko westernu), czego być może najlepszym dowodem fakt, że jest obecnie regularnie zapraszany przez Arrow Video do pisania esejów do bookletów dodawanych do filmów, które dystrybuują. Nad czym, oczywiście, stale ubolewam. Są na rynku naprawdę dużo lepsi specjaliści. Jak choćby Kevin Grant, o którego świetnej książce poniżej.
PPS. Posiadam pierwsze wydanie książki, które od strony szaty graficznej prezentuje się równie ubogo, co pod kątem serwowania treści. Podobno późniejsze wydanie, bodajże z 2014 roku, wygląda już dużo fajnej, będąc pełnym różnych klawych grafik. Nie planuję tego sprawdzać.
2011 – Any Gun Can Play. The Essential Guide to Euro-Westerns (Kevin Grant)
Moja ulubiona książka o spaghetti westernie (i szerzej, o westernie europejskim, jak tytuł wskazuje; co nie znaczy, że poczytamy tu teksty o np. wschodnio-europejskich produkcjach, ale nie czepiajmy się szczegółów). Jednym z większych plusów książki jest to, że stara się pomijać oczywistości. Grant daleki jest więc od skupiania się na Leone, chociaż oczywiście oddaje mu należyty hołd, i od prezentowania klasycznej, stricte chronologicznej historii gatunku. Rzecz jasna, aby taką książkę mógł spokojnie napisać, lata przed nim inni dziennikarze i akademicy – również ten nieszczęsny Hughes – musieli wydać swoja rzeczy, którymi spopularyzowali podstawową wiedzę o gatunku. Za co jestem im wdzięczny. Nie, żeby Grant proponował tu coś trudniejszego dla laików. Wprost przeciwnie, Any Gun Can Play to rzecz bardzo, ale to bardzo lekka i przystępna, którą polecić można absolutnie każdemu fanowi spaghetti. Po prostu Grant słusznie przyjmuje, że każdy dobrze zdaje sobie sprawę z wpływu i jakości filmografii Leone, oraz, skoro decyduje się już na lekturę książki o gatunku, to jakieś tam choćby minimalne pojęcie o jego miejscu w historii kina ma. To zaś umożliwiło mu napisanie publikacji, na którą składają się względnie luźno połączone ze sobą rozdziały o różnych odmianach gatunku, jego różnych aspektach oraz osobnych epizodach w historii jego ewolucji. Mamy więc np. tekst o twórcach prekursorskich (przekonujące poszukiwanie elementów wspólnych z kinem peplum, ale też przyglądanie się kinu hiszpańskiemu, zwłaszcza zaś niedocenianej filmografii Joaqiuna Luisa Romero Marchenta), tekst o zwykle mocno zapomnianych nie-leonowskich włoskich westernach z okresu, kiedy gatunek ten dopiero raczkował (Grant pięknie dowodzi, że i innych filmowców zdecydowanie warto sprawdzić), tekst o elementach religii w gatunku, tekst o najbardziej politycznych (głównie oczywiście zapatowskich, ale nie tylko) tytułach, tekst w całości poświęcony ikonicznym protagonistom spaghetti (Django, Ringo, Sabata, Sartana i Trinity), wreszcie tekst o hybrydowych odmianach konwencji (od krzyżówek westernu z kinem kung-fu po te zakorzenione w surrealizmie i horrorze gotyckim). Autor miał gigantyczny research – jego teksty, napisane ze swadą, polotem i humorem, przepełnione są świetnie opisanymi ciekawostkami oraz rozmaitymi, zawsze starannie dobieranymi, cytatami (Grant miał też możliwość przeprowadzić sporo wywiadów z różnymi twórcami, co posłużyło mu oczywiście za wielką bazę danych). Książka jest przy tym bogato ilustrowana i wygląda pięknie – mnóstwo w niej reprodukcji starych plakatów i promocyjnych fotosów, zawsze atrakcyjnie złożonych (osobiście postrzegam to wręcz za wzór składania książki/magazynu). Bardzo, bardzo polecam.
PS. Autor wydał też później Renegade Westerns, czyli rzecz o amerykańskim westernie rewizjonistycznym. Od razu kupiłem w ciemno.
2019 – Spaghetti Westerns! Vol. 1 (Michael Hauss)
Zinowa książka wydana własnym sumptem i zapowiadająca całą serię niezależnych publikacji poświęconych westernowej włoszczyźnie. Jej autora fani gatunku mogą kojarzyć z zacnego The Spaghetti Western Database, gdzie Hauss od lat regularnie pisze recenzje jako jeden z największych weteranów strony. Rzecz jasna, jego wiedza jest więc spora. To koleś, który w gatunku siedzi, jak można przeczytać we wstępie książki, od początku lat 80. i łatwo sobie wyobrazić, że mógłby wygrać niejeden teleturniej na temat filmowego makaronu. Gorzej, że pomimo lat pisania, nie jest on bynajmniej właścicielem ciekawego stylu i solidnego rzemiosła, toteż, niestety, potrafi czasem zanudzić suchością opisów czy zbyt wieloma niepotrzebnymi streszczeniami całych fabuł filmów; pozytywnego wrażenia nie robi też nawał kolokwializmów i wyraźny brak korekty, przez co kolejne teksty wyglądają mniej czy bardziej blogowo (czyt. nieprofesjonalnie). Ostatecznym rezultatem coś, co bardziej przypomina luźny zbiór szybko spisywanych po seansach notatek niż faktyczną książkę; wrażenie to wzmacnia jeszcze bardzo amatorska szata graficzna publikacji (niechlujny skład, przeciętny dobór nieciekawie złożonych zdjęć). Ale to wszystko nie znaczy bynajmniej, że tego nie polecam. Mam bardzo mieszane wrażenia po lekturze, jednak nie żałuję zakupu. Jako ostry wyjadacz gatunku Hauss często imponuje wiedzą i chętnie skupia się na bardziej obskurnych tytułach. Innymi słowy, Spaghetti Westerns! służyć może za kopalnię zapomnianych tytułów. Drugim plusem książki jest różnorodność jej zawartości – można narzekać na jakość stylu i rzemiosła autora, lecz trzeba przyznać, że starał się on urozmaicać swoje dzieło i odmienność kolejnych jego części działa wyłącznie na jego korzyść. Oprócz klasycznych recenzji otrzymujemy więc całkiem sporo bardziej przystępnych mini-recenzji lub nawet mikro-recenzji, które podzielone zostały na różne kategorie, od tyleż szeroko pojmowanego „Underrated”, gdzie znaleźć można opisy skrajnie różnych tytułów, po wymownie zatytułowany zbiór „Best Westerns of 1963 and 1964”. Jest też kilka krótkich wywiadów (Hauss rozmawia tak z twórcami spaghetti, jak i z innymi fanami), jest dział poświęcony najnowszym wydaniom na rynku DVD/Blu-ray i książkom. Innymi słowa, Spaghetti Westerns! niejednokrotnie przypomina magazyn. I napisałbym więc coś w stylu „Szkoda tylko, że autor postanowił robić wszystko sam, bo ewidentnie przydałaby mu się pomoc i byłoby z pewnością lepiej”, ale, tak się składa, w trakcie robienia kolejnych dwóch części książki zaprosił do współpracy innych wyjadaczy gatunku i tak powstała kolejna jego zinowa seria, mianowicie The Spaghetti Western Digest. Ale o tym następnym razem.
C.D.N.
Miłośnik filmowej włoszczyzny każdego rodzaju, filmu noir, horroru, westernu, surrealizmu, absurdu, klasycznego Hollywood, komiksu, fotografii analogowej i kilku innych rzeczy.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis