„The New World’s Gonna Need Rick Grimes” – podsumowanie The Walking Dead (2010-2022)

(Ostrzeżenie: materiał zawiera spoilery)

To już koniec. Po dwunastu latach najpopularniejszy zombie-tasiemiec w historii telewizji dobiegł końca. Fani, krytycy, maruderzy – debata nad finałem serialu przypomina istną wojnę totalną z sezonu 7. i 8. między Aleksandrią a Zbawcami. Trudno się dziwić. Tyle lat budowania relacji z widzami sprawiło, że dla niektórych The Walking Dead to coś więcej, niż antenowy zapychacz czasu. Bohaterowie serialu stali się rodziną, konwencja otworzyła wielu na mniej popularne produkcje spod znaku grozy, a perspektywa ludzi gorszych od żywych trupów wpłynęła na ich Weltanschauung. A jak było ze mną? The Walking Dead był dla mnie przypadkiem. Wystarczyło, by stopniowe zaciekawienie przemieniło się w pasjonujący binge watching. Wszystko wydarzyło się w tym roku. Łącznie z oczekiwaniem na finał, który przewyższył moje oczekiwania. Co więcej, okazał się Bożym Narodzeniem w listopadzie. Ale po kolei.

Świat się skończył

Odkąd The Walking Dead stało się nieoczekiwanym game changerem w historii telewizji minęło 12 lat. Na standardy współczesnych produkcji mainstreamowych jest to spory okres, w którym większość tworów telewizyjnych czy streamingowych stałyby się  zwyczajnie nieopłacalne. Współczesny świat telewizji jest brutalniejszy od postapokaliptycznej rzeczywistości pełnej żywych trupów: liczy się kasa, a ludzie na górze są bezwzględni. Tym bardziej cieszy olbrzymi sukces serialu AMC, który często stał w kontrze do oczekiwań widzów. Drugą kwestią był smutny fakt, że konwencje grozy nie leżą w geście widza masowego. A jednak zombie zatryumfowały i przysposobiły sobie nieoczekiwanych sprzymierzeńców. „Moja babcia ogląda The Walking Dead” – powie Tal Zimerman w dokumencie Cały ten horror (2014), „Mój siedmioletni siostrzeniec chłonie Żywe trupy” – przyznał Eli Roth w programie Historia horroru (2018 -2021) w konsternacji nad smutną dolą sztywnych truposzy przeznaczonych – zdawałoby się – tylko dla horror-maniaków. The Walking Dead przełamało bariery i rozreklamowało grozę w mainstreamowej telewizji.

Co więcej, nie spodziewali się tego ani Frank Darabont, który zaadaptował komiks Roberta Kirkmana na potrzeby telewizji, ani sam autor graficznego pierwowzoru, Robert Kirkman. Z dzisiejszej perspektywy można się zżymać, gdyż pierwszy sezon Żywych trupów oferuję mniej od sezonów 2-6. Pierwsza transza funkcjonuje jako romerowskie odniesienie, pełna jest wizualnych cytatów, będących nawiązaniem do klasycznych pozycji zombie movie. Nie dowiadujemy się co było przyczyną wybuchu epidemii zombie, dowiadujemy się jednak, że każdy człowiek jest „zarażony” i po śmierci przemieni się w zombie bez względu na to, czy został ugryziony czy nie. Możliwe drogi ucieczki i azyl przejawiają się jako utopijne nadzieje, zaklinowane między hordą Nieumarłych a ludźmi, którzy od zombi okazują się być jeszcze gorsi. I o ile w sezonie pierwszym zombie stwarzają największe zagrożenie, tak z każdym kolejnym sezonem rosnąca skala brutalności człowieka w obliczu zagrożenia oferuję dużo ciekawszą narrację. A także kilka trafnych obserwacji, w tym tych dotyczących ludzkich charakterów w sytuacjach podprogowych. Ten aspekt przemawia do mnie najbardziej. Od walki po dominację w grupie, poprzez utopijne kolonie, po alegorie ustrojów totalitarnych. Z pozoru nieambitne dzieło o zombie stało się wykładnią filozofii Hanny Arendt i Gustave’a Le Bona. Tu banalność zła, zwodniczy czar totalitaryzmu i naiwność mas otrzymują zupełnie nowe znaczenie.

W tym wszystkim jest coś, co chwyta mnie szczególnie za serce – piętnowanie przemocy. Można tu dokonać błędnej interpretacji, wszakże serial przemocą stoi, jest wręcz od dawki brutalności zależny. Tego wymaga konwencja – coraz gorsze czarne charaktery, sceny gore, motywy odwetów. Jednak za każdym razem twórcy intencjonalnie stawiają na siłę pacyfizmu, możliwość wyborów pokojowych, trzeźwienia po fali nienawiści. Dobroć stała się zmorą Ricka Grimesa, który ze względu na swoje współczucie traci swoich bliskich. Owa dobroć towarzyszy też motywowi rodziny, która The Walking Dead zdefiniowała. Krew leje się na prawo i lewo, protagoniści mordują się w wyrafinowany sposób, otrzymujemy pełną wiwisekcję zwłok, a mimo to nie mam wątpliwości, że serial wypełniony jest moralnym przekazem, dopełnionym przez finałowy odcinek, w którym zatryumfowała empatia i zrozumienie. Pseudo-reżimy upadają, poszczególne grupy uczą się ze sobą współpracować, kluczowi czarni bohaterowie przechodzą gruntowną przemianę, by stać się pełnoprawnymi obywatelami „nowego świata”. Brutalność na poziomie horroru jest istotna, na poziomie pozafilmowym została przekazana w rozsądny sposób. Osobiście przemocy w prime time nie toleruję, stąd moja głęboka niechęć do Gry o tron (2011 – 2019), która przemocą się wręcz napawa. Bez namysłu.

Kto w The Walking Dead dostrzegł tylko zwalczanie się kijami baseballowymi i wymierzanie sprawiedliwości maczetami, ten nie osiągnął poziomu meta produkcji. Ta jest zaś niezbędna, by zrozumieć fenomen serialu, by poddać się fali i by pojąć, że zombie to jedynie wymówka dla analizy ludzkich zachowań. Można zarzucić jednak twórcom drobną niekonsekwencję. Kilka odcinków, na czele ze zniesławionym Nadejdzie dzień, gdy Was nie będzie (sezon 7, odcinek 1), przekracza wspomnianą przeze mnie barierę (prywatnie dodam, że odcinek ten wywołuje we mnie ogromną przykrość i smutek), nawet jak na serial pełen przykrych, negatywnie oddziałujących elementów. Z drugiej strony miłośnicy komiksu, w którym jeszcze ciężej można było przyzwyczaić się do bohaterów ze względu na ich nieuchronną, niespodziewaną śmierć, mogli poczuć się zawiedzeni, że w pewnym momencie serial kompletnie odwrócił się od konwencji, kierując perspektywę wspólnoty. Od 10 sezonu wzwyż produkcja nabiera tendencji Family friendly, a widz nie musi obawiać się o swoich ulubieńców. Pierwszorzędny villain Negan (Jeffrey Dean Morgan) przechodzi przemianę na miarę rodzimego Kmicica. W zamknięciu historii żegnamy jedynie waleczną Rositę (Christian Serratos), która odchodzi w sposób spokojny w pobliżu rodziny, wcześniej ratując w heroiczny sposób niemowlaki. Ksiądz Gabriel (Seth Gilliam) wyrasta na prawdziwego przywódcę – zarówno w kwestii quasi-politycznej, jak i tej duchowej. Rehabilituje się za swój błąd z początku apokalipsy. Wyciągając wnioski z błędów przeszłości główni protagoniści serialu nie mszczą się na opętanej kłamstwami gubernator Pameli Milton (Laila Robins). Po ostatniej wygranej „wojnie” adaptują Aleksandrię, Commonwealth, Wzgórze oraz sąsiadujące azyle w zintegrowaną sieć połączeń, oferującą sobie wzajemną pomoc i wsparcie. Król Ezekiel (Khary Pyton), Daryl (Norman Reedus), Carol (Melissa McBride) czy Meggie (Lauren Cohan) dopełniają ostatniej woli Carla Grimesa (Chandler Riggs), która opierała się o zawieszenie wojny i zawarcie pokoju. Kreują wizję jego ojca Ricka Grimesa, który poświęcił wiele dla spokoju i bezpieczeństwa jego najbliższych. Wreszcie tworzą w miarę bezpieczną przystań dla dorastającej Judith Grimes (Cailey Fleming).

O zombich nie można zapominać – żywe trupy wciąż tam są, lecz jak udowodnił finał, pozostają tłem dla ludzkiego wyrachowania. Udowadnia to też chyba najbardziej wyczekiwany moment w historii telewizji – wielki powrót Ricka Grimesa. Złośliwi powiedzą, iż jest to ruch poprzedzający nowy spin-off, którego bohaterami będą Rick oraz Michonne. Tymczasem ja widzę tu perspektywę pozytywistyczną – powrót ukochanego bohatera, symboliczny powrót sprawiedliwości. Nie zapominajmy, że przed wybuchem epidemii zombie Rick był stróżem prawa. Kwestia pilnowania porządku jest cechą charakterystyczną jego postaci. Wątpiłam z początku we wcielającego się w Ricka brytyjskiego aktora Andrew Lincolna. Kojarzyłam go głównie z sympatycznej roli w komedii romantycznej Richarda Curtisa To właśnie miłość (2003). W pierwszym odcinku nie mogłam pozbyć się wyobrażenia o tym, jak Lincoln wyznaje miłość Keirze Knightley w jednej z tych pamiętnych scen, którą z pewnością obejrzą po raz kolejny miliony Polaków na święta. Skreślenie Andrew Lincolna byłoby jednak ogromnym błędem z mojej strony. Brytyjczyk urodził się, by grać Ricka Grimesa. Wraz ze wzrostem napięcia, z elementami fabuły, które determinowały jego ekranową postać: zdradą najlepszego przyjaciela Shane’a (Jon Bernthal), śmiercią żony podczas porodu, duchowym natchnieniem, które otrzymał od Hershela Greena (Scott Wilson), walką z Gubernatorem (David Morrissey), grupą kanibali, wreszcie z próbą złamania przez Negana i tragiczną śmiercią Carla, gra aktorska Lincolna przekracza granice, w fantastyczny sposób windując go na wyżyny. Byłam absolutnie zaskoczona jego finałowym powrotem. Po sposobie narracji sezonu 11 nie miałam wielkich oczekiwań. Tymczasem domknięcie serialu przypomniało mi jak istotną rolę zaczęło pełnić dla mnie The Walking Dead w stosunkowo krótkim czasie. Happy end z otwarciem na spin-offy jest moim małym spełnieniem marzeń.

Bo co, jeżeli nie zombie-movie…?

Czas na alegorię filmową i równocześnie poza-filmową: jeżeli w pierwszej kolejności The Walking Dead to produkcja o próbie przetrwania w czasach apokalipsy, to jest tym samym próbą formowania patchworkowej rodziny. Twórcy obierają różnorodne kierunki wyjaśniania, jak dziwna i destrukcyjna rodzina potrafi być. Nie rezygnują przy tym z najważniejszego – z miłości. Z miłości do bliźniego, co motywuje wyżej opisane wykorzystanie wątku przemocy; z miłości dla miłości, co obrazuje płaszczyzna międzykulturowych związków; z miłości do natury – czy ta nie odżyła bez zmechanizowano-zmasowanej działalności człowieka? Wreszcie z miłości do fanów – kto przestał liczyć na powrót Ricka Grimesa, ręka w górę. Dosłownie… to właśnie miłość. Ponownie można założyć, że maruderzy mieli przesyt związków multi-kulti i promowania fotowoltaik.


Do mnie to przemawia. Poza tym jaki gatunek miałby podkreślać prawa człowieka, zabiegać o różnorodność rasową czy kwestię orientacji seksualnej, jeżeli nie zombie-movie, którego korzenie wywodzą się z wierzeń czarnoskórych niewolników i rejonów, które były eksploatowane na masową skalę? Znów wybrzmiewa duch Romero i jego wielkości w najsłynniejszej trylogii Żywych trupów, która zaczęła się od symbolicznego protestu przeciwko wojnie w Wietnamie, następnie wyraziła sprzeciw wobec szału konsumpcjonizmu, by w zamknięciu ukazać jak zdegradowana jest ludzkość. Zombie bardziej ludzki od ludzi? A może zombie-movie jako jeden z bardziej niedocenionych podgatunków, który oferuje znacznie więcej niż makabreskę i wylewające się flaki?

BONUS – Każdy sezon po kolei:

 Sezon 1. Ten najbardziej Romerowski

Klasyk: główny bohater budzi się ze śpiączki w opustoszałym szpitalu. Nie wie jeszcze, że rozpoczęła się apokalipsa zombie, ale widz już coś przeczuwa. W dodatku nasz główny protagonista policjant Rick Grimes nie wie, że jego żona Lori ma romans z jego najlepszym przyjacielem Shanem. Po drodze Rick otrzymuje pomoc od nieznajomych: Morgana (Lennie James) i jego syna oraz przesympatycznego Glenna (Steven Yeun). Trafia na grupę ocalałych z Atlanty, gdzie odnajduje Lori (Sarah Wayne Callies) i ich syna Carla. Na miejscu jest też Shane; prawniczka Andrea (Laurie Holden) i jej nieśmiała siostra; rozsądnie myślący Dale (Jeffrey DeMunn), Carol, jej córka Sophia (Madison Lintz) oraz brutalny mąż; a także myśliwy Daryl (jego brata Merle’a (Michael Rooker) Rick przykuł na dachu w mieście za rasistowską uwagę pod adresem T-Doga (Robert Singleton)). Grupa postanawia poszukać schronienia i wyjaśnienia przyczyny epidemii w Centrum badań w Georgii. Na miejscu znajdują jedynie podłamanego naukowca, który wyjawia Rickowi smutny sekret – wszyscy są zarażeni.
Najlepszy moment sezonu: Rick odnajduje rodzinę; Glenn pomaga wydostać się Rickowi z czołgu; Morgan opowiada Rickowi o początkach zagłady; Don’t Dead Open Inside.

Sezon 2. Ten na farmie Hershela Greena

Ocalali z Atlanty w okrojonym składzie (m.in. już bez siostry Andrei czy męża Carol) wyruszają w poszukiwaniu kolejnego schronienia. Gdy na swej drodze spotykają hordę, przestraszona mała Sophia ucieka. Rozpoczynają się poszukiwania dziewczynki. W jej śmierć nie wątpi jedynie Shane. Presja między nim a Rickiem rośnie. Tymczasem Carl zostaje przypadkowo postrzelony przez Otisa (Pruitt Taylor Vince). Mężczyzna zabiera ich na farmę, gdzie życie chłopcu ratuje weterynarz Hershel Green. Ma też swoje zasady, które grupa z Atlanty musi bezwarunkowo przestrzegać. Ma też sporą rodzinę, w tym przebojową córkę Meggie, której w oko wpada Glenn. Meggie i Glenn zdecydowanie stworzą najlepszą parę serialu. Z początku Hershel wypomina azjatyckie korzenie Glenna, z czasem jednak darzy go co raz większym szacunkiem. Hershel nie jest ostatecznie taki niewinny. W stodole ukrywa gromadkę zombiaków. Shane bierze sprawy w swoje ręce. Jako czarna owca na farmie Greenów dokonuje kilku zamętów: morduje Otisa i wymyśla bajeczkę o jego heroicznej śmierci. Robi też porządek w stodole Greena. Nie spodziewał się jednak, że ze środka wyjdzie Sophia… przemieniona w zombie. Wydarzenie to gruntownie zmieni Carol.
Konflikt między Shanem a Rickem zaostrza się, gdy okazuje się, że Lori jest w ciąży. Nie wiadomo kto jest ojcem. Rick zmuszony jest przez okoliczności pozbyć się Shane’a raz na zawsze. Lecz, gdy ten powraca zza światów jako żywy trup, swojego pierwszego celnego strzału dokonuje mały Carl. Czasu nie zostało im zresztą sporo: farma zostaje okrążona przez hordę nieumarłych. Andrea przepada, kilka osób zostaje żywcem zjedzonych. Nasi bohaterowie znów muszą szukać schronienia.

Najlepszy moment sezonu: wyjście Sophii ze stodoły; finałowa konfrontacja Ricka z Shanem; miłosna scena w aptece

Sezon 3. Ten z cyklopem

Andrea zostaje odratowana przez zaradną Michonne (Danai Gurira). Dziewczyna nosi pelerynę, dzierży miecz samurajski i prowadzi przy sobie parę zombiaków. Trafiają na trupę tzw. Gubernatora, a stamtąd do Woodbury – pierwszej „wspólnoty” serialu, która próbuje funkcjonować tak jak przed apokalipsą. Osoba Gubernatora oczarowuje Andreę. Tymczasem Michonne jest nieprzekonana. Ocalali z farmy grupa pod dowództwem Ricka znajdują schronienie w opustoszałym więzieniu. Na miejscu czeka ich jednak niemałe zagrożenie: stado sztywnych oraz  więźniowie, których należy się zawczasu pozbyć. Rick nauczy się, by nie ufać nowopoznanym ludziom, gdy traci żonę, która wcześniej urodzi małą Judith (zwaną również przez Daryla Little Ass – Kicker) oraz zaufanego pomocnika T-Doga. Ten ostatni wcześniej w bohaterski sposób ocali Carol. Michonne dołącza do grupy Ricka po tym jak napsuła krwi Gubernatorowi. Pozbawiony oka samozwańczy imperator uczyni wszystko by zemścić się na Michonne, a świętości dla niego nie istnieją. Na moment jednak straci swoją władze, gdy okaże się, że Woodbury to utopia. Andrea za późno to dostrzega. Odbiera sobie życie ugryziona przez zombie.
Najlepszy moment sezonu: rozmowa Ricka z Gubernatorem; jedyna dobra rzecz w życiu Merle’a; Daryl odnajduje zombie-Merla.

Sezon 4. Ten, w którym cyklop kontratakuje

Rick powoli dochodzi do siebie po śmierci Lori. Więzienie przemieniło się w stabilny azyl. Ocalali hodują tam warzywa i zwierzęta. Rick jest nieufny wobec nowych ludzi, w tym wobec oddanego rodzeństwa Sashy (Sonequa Martin-Green) i Tyreesa (Chad Coleman). Zanim więzienie zostaje sterroryzowane przez Gubernatora i jego czołg, jego lokatorzy zostają zaatakowani przez tajemniczy wirus. Gdy Gubernator atakuje twierdzę w brutalny sposób, pozbawia życia Hershela Greena. Nasi bohaterowie rozproszą się w różnych kierunkach. Rozdzieleni zostają Meggie oraz osłabiony po chorobie Glenn. Rannemu Rickowi nie pomaga buntujący się Carl. Grupa powiększy się o Rositę, Abrahama (Michael Cudlitz) oraz Eugene’a (Josh McDermitt), który podobno zna lekarstwo na zarazę. Dzieci czasu apokalipsy nie należą do najnormalniejszych. Znajdująca się pod opieką Carol mała Lizzie zdecyduje się pójść o jeden krok za daleko, co skończy się słynną sceną: „Look at the flowers, Lizzie”. Dramatyczne przeżycia Carol krystalizują ją na najtwardszą babkę serialu. Meggie i Glenn odnajdują się. Trafiają jednak do piekła zarządzanego przez Garetha (Andrew J. West).

Najlepszy moment sezonu: zombie zabiera but Carlowi; Meggie odnajduje Glenna.

Sezon 5. Ten z wątkiem kanibalistycznym

Trwa poszukiwanie nowego azylu. Ocalałych męczą spartańskie warunki i brak wody. Przez chwilę wierzą w tajną misję Eugene’a i próbują dostać się do Waszyngtonu. Po drodze jednak trafiają na przestraszonego ojca Gabriela, który zamknął się przez wiernymi atakowanymi przez zombie w kościele. Kolejnym wątpliwym azylem okazuje się być makabryczna grupa Terminus, w którym darwinizm rządzi się innymi prawami: mocniejsi zjadają słabszych, w tym przypadku ludzie zjadają ludzi. Ricka i spółkę w  żołnierski sposób ratuje Carol. Wściekły Rick poprzysięga Garethowi zemstę. W ruch pójdzie czerwona maczeta. Gdy po takich wydarzeniach z nikąd nadziei, nagle na drodze naszych bohaterów pojawia się wysłannik Aleksandrii, Aaron (Ross Marquand), z zaproszeniem do swojego azylu. Do grupy dołącza ponownie Morgan, który nie jest tym samym Morganem z początku opowieści.
Najlepszy moment sezonu: Carol jako herszt bandy; tragiczna śmierć Noah (Tyler James Williams)

Sezon 6. Ten, w którym zapanuje cisza przed burzą

Aleksandria pod wodzą rozsądnej ex-senator Deannę Monroe (Tovah Feldshuh) to miejsce obfitujące w zieloną energię. Jej mieszkańcy nie są jednak przygotowani na walkę ze sztywnymi. Rick bierze więc sprawy w swoje ręce. Tymczasem Carol zmienia humorki – od gospodyni domowej z kulinarnej zacięciem po bezwzględną morderczynie. Trwogę przed nią mają wszyscy, nawet niezrównoważona banda Wilków. Jest to sezon pełen miłości – Rick i Michonne zostają parą, Carlowi nomen omen w oko wpada zadziorna Enid (Katelyn Nacon), Meggie i Glenn dowiadują się, że będą rodzicami. Wątkiem kulminacyjnym sezonu jest wdarcie się hordy na teren Aleksandrii, tragiczna śmierć rodziny Andersonów i moment, w którym Carl traci oko.

Rick popełnia kolejny błąd – wchodzi w układ ze Wzgórzem, co kończy się rozpoczęciem wojny ze Zbawcami i pojawieniem się Negana. Sezon kończy się zniesławionym cliffhangerem.
Najlepszy moment sezonu: Carl traci oko; Glenn wydostaje się spod stosu żywych trupów

Sezon 7. Ten najsmutniejszy

Sezon rozpoczyna się brutalną śmiercią jednego z ulubionych bohaterów serialu – Glenna. Ofiarą Lucille – kija baseballowego Negana – pada też Abraham. Rick został złamany po raz pierwszy. Nie wiadomo jakie intencje ma Negan, wiadomo za to, że jego kompania to banda zakapiorów i zwyrodnialców. Rick i Michonne wchodzą w kolejny układ – ze Złomiarzami pod dowództwem byłej nauczycielki plastyki nieugiętej Jadis (Pollyanna McIntosh). Zadaniem Ricka i Michonne jest odnaleźć jak najwięcej broni. Rozpoczyna się wojna totalna Aleksandrii ze Zbawcami. Pojawiają się dwa nowe miejsca akcji: Królestwo, w którym panuje Ezekiel oraz Oceanside.
Najlepszy moment sezonu: „Nakrarmiłem go spagetthi!”; poświęcenie Sashy.

Sezon 8. Ten dający nadzieję

Długo to potrwa, lecz wszystkie sąsiedztwa zjednoczą się w walce ze zbawcami. Walka w odcinku finałowym to prawdziwe amerykańskie kino – pełne przemówień, nieoczekiwanych zwrotów akcji i bohaterstwa. Tym bardziej, że heroiczne momenty poprzedzone będą jedną z najsmutniejszych chwil serialu, czyli śmiercią Carla. Przed śmiercią Carl ma jedną prośbę do dorosłych – czas na pokój. Rickowi udaje się powstrzymać Zbawców a Negana karze uwięzić na wiele lat.

Najlepszy moment sezonu: „Otrzymujecie ogromy dar – wiedzę”.

Sezon 9. Ten, w którym wszystko się kończy

W pamięci zapada odcinek, w którym Rick poświęca się, by ocalić swoich bliskich. Towarzyszą mu przy tym sceny retrospekcji, powroty starych twarzy: Hershela Greena i Shane’a Walshe’a Poważnie ranny Rick zostaje uratowany przez Jadis. Po skoku czasowym wyrośnięta i zahartowana w boju Judith ratuje życie Yumiko (Eleanor Matsuura) i Magnie (Nadia Hilker). Przebojowość odziedziczyła z całą pewnością po ojcu, pytanie tylko – po którym?
Pałeczkę głównodowodzącego przejmuje Daryl. Już niebawem będzie musiał zmierzyć się z nowym zagrożeniem – Alfą (Samantha Morton) i jej armią przebranych za zombie Szwendaczy.
Najlepszy moment sezonu: Judith; reminiscencje Ricka.

Sezon 10. Ten, w którym Negan się rehabilituje

Alfa coraz bardziej terroryzuje Aleksandrię. Carol postanawia wykorzystać Negana by pozbył się Alfy. Ex-villian serialu wkupuje się w łaski Alfy, by następnie ją podejść. Po jej śmierci nieustępliwy okaże się Beta (Ryan Hurst), czyli główny zastępca Alfy. Z pomocą przychodzi Meggie z grupą nowych pomocnych dłoni. Towarzyszy jej syn – Hershel (‎Kien Michael Spiller). Meggie będzie patrzyć krzywym okiem na Negana, mając w pamięci krzywdę Glenna.
Najciekawszy moment serialu: odcinek poświęcony Neganowi i prawdziwej Lucille sprzed apokalipsy; gościnny występ Thory Birch w roli Gammy; „Kurde! Wiesz, kto to był?/ – Tak. Nikt”.

Sezon 11. Ten pełen niewiadomych

Rozdzielony na 3 podczęści sezon 11 był w głównej mierze rozwleczeniem wątków – walka ze Żniwiarzami i niedoszłą miłostką Daryla, bezwzględną Leah (Lynn Collins); zażegnanie konfliktu między Neganem a Meggie; kolejna utopijna Wspólnota. Sezon w gruncie rzeczy bardzo polityczny. Powolnym tempem wszystko zmierzało do spełnienia niemożliwego – wielkiego powrót Ricka oraz Michonne. I do magicznej sceny, w której Judith oraz jej rat RJ (Antony Azor) przyglądają się z nadzieją w przyszłość.
Najlepszy moment sezonu: odcinek finałowy Rest in peace.

Plotka głosi, że szkoliła się u samego mistrza Pai Meia. Opanowała sztukę 5 żywiołów. Na co dzień szlifuje niemiecki i pisze o filmach: od klasy B, przez musicale i gangsterki. Chodzi regularnie z buta do Śródziemia i z powrotem.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*