Tony Scott kojarzony jest dziś przede wszystkim z pełnymi heroizmu filmami sensacyjnymi, na czele z Top Gun (1986) i Wrogiem publicznym (1998). Jego początki mocno jednak od tego odbiegały, bowiem związane są z wysmakowanym stylistycznie – zbliżonym do wczesnego dorobku jego brata Ridleya – horrorem wampirycznym.
Zagadka Nieśmiertelności trafiła do kin w maju 1983 roku. Powstała przy budżecie 10 000 000 $ zdołała zarobić niewiele ponad połowę swojego budżetu przy mieszanych recenzjach. Krytycy nieprzychylnie oceniali jej ciężki klimat i wolne tempo, doceniając jednak zmysłowość i wątek biseksualny. Z czasem debiut Tony’ego Scotta został otoczony kultem i należycie doceniony.
Film powstał na podstawie powieści autorstwa Whitleya Striebera. Producent Richard Shepherd był ową książką zainteresowany do tego stopnia, że wykupił prawa do jej ekranizacji, zanim ta doczekała się oficjalnego wydania. Początkowo typował on Alana Parkera jako potencjalnego reżysera, jednak Parker zaproponował mu Scotta, wówczas zajmującego się zaledwie kręceniem reklam. Ten, mimo swojej wielkiej niechęci do kina grozy, przyjął propozycję, dedykując swój filmowy debiut zmarłemu bratu – Frankowi Scottowi (z kolei Ridley dedykował mu rok wcześniej Łowcę Androidów).
Film otwarty zostaje przez zespół Bauhaus grający jeden ze swoich najbardziej rozpoznawalnych utworów, czyli Bela Lugosi’s Dead. Poznajemy parę wampirów – Miriam (Catherine Deneavue) i Johna (David Bowie) Blaylocków. Widzimy jak uwodzą oni dwójkę nieznajomych i jadą do ich rezydencji. My w tym czasie zostajemy uwiedzeni przez rozpraszany przez reflektory mrok, dym wypełniający pomieszczenie oraz muzykę. Gdy po chwili trafiamy do wspomnianego domu, atmosfera nadal pozostaje tajemnicza, ale zyskuje na intymności, a erotyczne napięcie wzrasta z każdą minutą. W końcu eksplozja cielesnej rozkoszy przekształca się w eksplozję przemocy i krwi. Tej nasyconej zmysłowością sekwencji dodają pierwotnego pierwiastka przeplatane z nią fragmenty ukazujące dwie walczące ze sobą małpy. Scenie towarzyszy szybki montaż i agresywna elektryczna muzyka Michela Rubiniego i Denny’ego Jaegera. Miłość może być pułapką. Miłość może zabić.
W następnej scenie widzimy jak para wampirów wraca po udanych łowach do swojego domu. W tle przygrywa Trio-e-flat Schuberta, ujęcia zdominowane są przez biel, montaż z kolei staje się znacznie spokojniejszy. Innymi słowy to, co widzimy jest całkowitym przeciwieństwem poprzedniej sceny. Miłość dwójki wampirów podczas kąpieli ukazana zostaje nam w sposób delikatny i łagodny. Intymny, ale uczuciowy, pozbawiony wszelkiej dzikości. Nie mamy tu jednak do czynienia z żadną sielanką, bowiem John, mimo nieprzespanej nocy, nie może zasnąć.
Miriam jest egipską wampirzycą, która, by zachować wieczną młodość, musi regularnie pożywiać się krwią. Swoje długie życie wypełnia dziełami sztuki i kolejnymi kochankami. Niestety każda przemieniona przez nią osoba po kilku wiekach zaczyna starzeć się w przyśpieszonym tempie, aż zmienia się w gnijące, niemogące umrzeć ciało. Gdy Johna spotyka to samo, Miriam postanawia znaleźć lekarstwo. Szczęśliwym trafem, w jednej z pobliskich klinik dr Sarah Roberts (Susan Sarandon) prowadzi badania związane z zegarem biologicznym. Niestety owe badania są na zbyt wczesnym stadium, by pomóc starzejącemu się Johnowi. Gdy zaczyna on gnić i zostaje pochowany na poddaszu wraz z innymi nieszczęsnymi kochankami, Miriam postanawia uwieść piękną panią doktor.
Zagadka nieśmiertelności jest dziełem o niezwykle gęstej, poetyckiej atmosferze. Stephen Goldblatt ukazuje tu niesamowity kunszt scenograficzny nadając własną, unikalną osobowość każdej scenie, każdemu miejscu, czasem nawet każdemu ujęciu. Historię o destruktywnym uczuciu oprawia w najróżniejsze nastroje i smaki – od perwersyjności po łagodność, od kiczu po poezję, od zakurzonej martwej melancholii po pełną życia sielankowość. Żongluje i bawi się dekadencją, mrokiem, zmysłowością. Zabiera do krainy kontrastów, sięgając jednak po oniryzm, będący częścią horroru wampirycznego od czasu niemego Nosferatu z 1922 roku. Wszystkie te piękne ujęcia poddane zostały równie nietypowemu, przywodzącemu na myśl francuską Nową Falę, montażowi – jak choćby scena otwierająca. Tak samo muzyka łączy w sobie ówczesne rockowe utwory i agresywne motywy z syntezatorów z klasyką spod ręki Schuberta i Bacha. Rzeczy tak odległe od siebie spajają się ze sobą w niezwykle zgodną, hipnotyzującą wręcz całość. Trzeba tutaj jednak wytknąć Scottowi pewne przestylizowanie, bowiem powiewające w slow-motion zasłony mogą być dla widza przesadą, zwłaszcza, gdy są nadużywane. Formalnie Zagadka jest dziełem mocno odległym od pozostałych dokonań Scotta, który w przyszłości będzie o wiele bardziej dynamiczny, teledyskowy wręcz i (gatunkowo) bardziej przyziemny.
Nie to jest jednak w Zagadce najważniejsze. To na historii powinniśmy się skupić. Miriam jest femme fatale. Kobietą, dla której liczy się jej własna wieczna młodość i wypełnianie długiego żywota czymkolwiek, co zabiłoby monotonię. Kochankowie są zaledwie jej zabawkami – wysysa ich uczucia jak pijawka, a gdy się znudzi, porzuca gnijące zwłoki na rzecz innej, świeżej pożywki. Obserwując parę wampirów pod prysznicem możemy wyczuć, że Miriam nie jest tak oddana Johnowi jak on jej. Jest nim znudzona. Gdy widzi w telewizji Sarę Roberts, ta natychmiast przykuwa jej uwagę, co kończy się dla Johna jeszcze szybszym rozkładem. I jedynym co trzyma przy życiu jego, zresztą nie tylko jego, jest pewien sentyment, który Miriam do niego żywi. Przywiązanie, przez które nie chce pozwolić mu odejść.
Miłość w filmie Tony’ego Scotta zostaje ukazana jako uczucie destruktywne. Ten, kto zakocha się w Miriam skazany zostaje na torturę… nie od razu, ale jednak. Uczucia – zmysłowe, czy duchowe – usypiają jedynie czujność. Obserwując starzejącego się Johna obserwujemy odrzuconego kochanka, który dosłownie obumiera z nieodwzajemnionej miłości. Trzeba tutaj wspomnieć, że charakteryzacja Davida Bowiego to istny majstersztyk – zmieniono go nie do poznania. Przypadek Miriam skłania jednak do ważnej refleksji – czy faktycznie można kochać kogoś wiecznie? Zakładając, że Miriam faktycznie kogokolwiek kiedykolwiek kochała, czy aby na pewno możemy spędzać czas z jedną i tą samą osobą przez stulecia i nie poczuć znudzenia?
O ile film porusza temat wampiryzmu, tak słowo „wampir” nigdy w nim nie pada. Nie sili się także, by jasno określić, czy wampiry w ukazanym przez Scotta świecie są bardziej bytami biologicznymi, czy może nadprzyrodzonymi – z jednej strony wampir poprzez picie krwi nie może umrzeć naturalną śmiercią, ale może zostać zabity, a żeby zostać wampirem trzeba przyjąć wampirzą krew. Z drugiej strony, między Miriam a Sarą powstaje coś w rodzaju psychicznej więzi. Co więcej, ta pierwsza potrafi przenikać niepostrzeżenie w różne miejsca i z taką samą łatwością z nich zniknąć. Owo niedookreślenie nie jest jednak zarzutem – nie tylko dodaje wampirom tajemniczości, ale także wpisuje się w oniryzm całości.
W czasie premiery Zagadka Nieśmiertelności została potraktowana jako metafora epidemii AIDS, głównie za sprawą wątku miłości dwóch kobiet i poetyckiej sceny łóżkowej przy akompaniamencie Lakme Delibe’a, uwieńczonej wymianą przez niewiasty szkarłatnych płynów.
Pierwotnie zakończenie Zagadki miało być zupełnie inne od tego, które trafiło do finalnej wersji filmu. Decydenci z MGM wymusili jego zmianę licząc na sukces filmu i nakręcenie sequelu, wszak Whitley Strieber napisał kontynuację swojej powieści. Najwyraźniej wynik finansowy pogrzebał wszelkie szanse na franczyzę, gdyż żadnej kontynuacji dzieło Tony’ego Scotta się nie doczekało, a dziś bywa zapomniane. W swojej obecnej formie owo zakończenie jest bardzo trudne do zinterpretowania i mocno przeczy poprzedzającej jej scenie. Wygląda bowiem na to, że Sara, niemal do samego końca walcząca z dominującą ją wampirzą naturą, nie tylko staje się wampirem, ale również zajmuje miejsce Miriam.
Chybione zakończenie nie zdołało jednak ująć całości niezwykłości. Po wampirzyce lesbijki najczęściej sięgało kino eksploatacji jako po pretekst do podniecenia widza i sprzedania mu taniego horroru. Tony Scott bierze ów koncept i czyni z niego sztukę. Zagadka nieśmiertelności czerpie z najlepszych przedstawicieli gatunku horroru wampirycznego i daje coś własnego i unikalnego. Jest filmem powolnym, wymagającym od widza wsiąknięcia w poetycką atmosferę zmysłowego snu. Nie mamy tu jednak do czynienia z przerostem formy nad treścią – obie te rzeczy idealnie się uzupełniają. To twór specyficzny – być może nie trafi w gusta każdego – na pewno jednak nie zasługujący na zapomnienie. Trzeba go odbierać przede wszystkim nie umysłem, lecz sercem.
Moja przygoda z Zagadką była ciut przewrotna, bowiem pierwszy raz trafiłem będąc jeszcze dzieciakiem. Stacja TCM emitowała ją późnym wieczorem, a ja obejrzałem tylko jeden jej fragment. Po latach, gdy byłem już w szkole średniej, film zupełnym przypadkiem wpadł w moje ręce. Co więcej, natknąłem się na niego na… YouTubie. Był to czas, kiedy poszukiwałem różnych filmów klasy B. Po sprawdzeniu tytułu w bazie Filmwebu wróciło do mnie odległe wspomnienie z dzieciństwa. Dziś, jak już się pewnie każdy zdążył domyślić, jest to mój ulubiony film o krwiopijcach i nawet przepchnięte przez producentów zakończenie nie jest w stanie tego zmienić.
Urodzony 13 grudnia 1996 roku. Ukończył technikum ekonomiczne, zyskując dyplom technika. Absolwent filologii polskiej I stopnia na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Obecnie student kulturoznawstwa II stopnia na tej uczelni. Pisarz-amator i poeta. Miłośnik kina, w szczególności horrorów.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis