Zdaje się, że botanicy w Czechach mają równie romantyczny status, co archeolodzy w kulturze anglosaskiej. Wszystko za sprawą ichniej wersji Indiany Jonesa: Alberto Vojtěcha Friča. W przeciwieństwie do archeologa z filmu Spielberga, słynny czeski botanik (a zarazem podróżnik i pisarz) to postać autentyczna. W Polsce jest niemal nieznany, a jego osobę odrobinę przybliżył nam stworzony na podstawie jego reportaży komiks Dzicy. Możemy zakładać, że przemycający z odległych krajów wymierające gatunki roślin Krzysztof Wajrak, wokół którego kręci się akcja czeskiego komiksu Błąd, to postać będąca echem legendy Friča, lecz sam komiks ma niewiele więcej wspólnego z sympatycznymi Dzikimi.
Błąd, będący adaptacją nieopublikowanej w Polsce powieści Marka Šindelki, to dekadencka, nihilistyczna historia, ukazująca świat bliższy temu, jaki kreował w swoich filmach David Cronenberg. Z jednej strony to połączenie thrillera noir i horroru, z drugiej metaforyczna opowieść naznaczona piętnem egzystencjalizmu. Botanik-przemytnik podczas wykonywania kolejnego zlecenia wplątuje się w znacznie niebezpieczniejszą aferę niż się spodziewał. Coś przerażającego podąża jego tropem, torturując i mordując ludzi, którzy mogą wiedzieć, gdzie aktualnie przebywa. Wraz z rozwojem akcji dowiadujemy się coraz więcej o przeszłości bohatera, a galeria postaci gromadząca się wkoło intrygi stopniowo zaczyna się powiększać. Co ciekawe, ze względu na pojawiającą się na drugim planie parę policjantów zajmujących się sprawą tajemniczych zabójstw, czeski komiks zaczyna mieć sporo wspólnego z popularnym ostatnio serialem True Detective.
Nie tak dawno opisując Reprobusa stwierdziłem, że w treści posiada on „zaszyfrowane znaczenia, ale nie jest to postmodernistyczny puzzel i ich rozgryzanie nie będzie dla czytelnika satysfakcjonujące”. Bóg mnie pokarał, bo fabuła Błędu zawiera wręcz przytłaczającą ilość zagrywek kojarzonych z postmoderną. Nie czyni to jednak z niego lektury satysfakcjonującej. Brnie się przez niego jak przez bagno, zapadając coraz bardziej. Paradoksalnie, właśnie w tym tkwi siła tego komiksu. Największą zaletą Błędu jest fakt, że Czechom udało się zbudować przytłaczającą czytelnika atmosferę. Korci mnie, żeby porównać tę opowieść do scenariuszy Jamiego Delano, ale obawiam się, że przyciągnie to do tego komiksu fanów Hellblazera, którzy zapewne będą zawiedzeni tą lekturą. Niemniej Błąd posiada specyficznego, dekadenckiego ducha twórczości Brytyjczyka.
Mimo iż komiks reklamowany jest przez wydawcę jako narysowany w stylu Sin City, to według mnie warstwa graficzna nawiązuje do prac tuzów wordless novel (pre-eisnerowskich powieści graficznych – klik), którzy w pierwszej połowie XX wieku swoje ilustracje tworzyli za pomocą drzeworytów. Najbliżej jej chyba do stylu Fransa Masereela (klik). Zestawianie czeskiego komiksu ze słynną serią noir jest wprowadzaniem czytelnika w tytułowy błąd. To wręcz automatycznie stawia twórców na przegranej pozycji, bo bez znajomości kontekstu cały czar pryska, a odbiorcy będzie trudno zaakceptować formę graficzną, w jaką Czesi ubrali swój komiks. Sam pomysł, by nawiązać do mistrzów drzeworytów jest oczywiście znakomity. Inna sprawa, że grubo ciosane postacie nie wyglądają oszałamiająco, plansze nieraz bywają nieczytelne, a to, że zostały wykonane techniką cyfrową jest aż nadto widoczne.
Rynek ostatnio się rozrósł i wątpię, czy Błąd doczeka się uwagi szerszej grupy czytelników. Mimo iż fabuła ma dość duży komercyjny potencjał (bo równie dobrze mogłaby stanowić kanwę którejś pozycji ze stajni Vertigo) to specyficzne rysunki raczej odstraszą odbiorców komiksu środka. Ja jednak trzymam kciuki za Korporację Ha!Art, bo wygląda na to, że ma zamiar iść śladami Centrali i publikować rzeczy nietuzinkowe, o znikomym potencjale komercyjnym, ukazujące nam nieznane rejony świata komiksu. Warto po Błąd sięgnąć, choćby po to, żeby znów sprawdzić, co słychać w komiksowie naszych sąsiadów.
Autor bloga Rękopis znaleziony w Arkham. Ponad dekadę temu zabłądził na marginesach kultury i do tej pory nie może się z nich wydostać. W tym czasie uzależnił się od pięknych kobiet, włoskich horrorów i podłej kawy, dzięki której napisał sporo tekstów krytycznych. Jest ostatnim człowiekiem na Ziemi.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis