Głębokie gardło. Płytka penetracja

Linda Lovelace z sesji dla "Playboya" w 1973 roku

Jak głosi legenda, nowojorski fryzjer – Gerard Damiano – miał specyficzne pragnienie. Otóż marzył o nakręceniu „bardziej prawdziwego” filmu o seksie. Takiego, który angażowałby widza nie tylko scenami penetracji i dyndających cycków, ale przede wszystkim wciągającą, ambitną fabułą. Porzucił więc dotychczasowy fach, wyciągnął swoją starą, zakurzoną kamerę, i oświetlony aurą niebiańskiej chwały, przy dźwiękach Handlowskiego Hallelujah, wyruszył zmieniać kino i świat.

Legendy mają jednak do siebie to, że ich treść zmienia się w zależności od opowiadającego. Z relacji Lindy Lovelace (właśc. Lindy Boreman), głównej aktorki Głębokiego gardła (Deep Throat, 1972), Damiano miał nakręcić finansowany przez lokalną mafię film porno pt. Wizyta domowa. W tym samym czasie poznał jednak Lindę i jej ówczesnego partnera Chucka Treynora, którzy podczas swingerskiej popijawy zaprezentowali zebranym swój popisowy numer (inna wersja głosi, że Treynor pokazał jedynie nagrany przez siebie w domowym zaciszu amatorski film). Damiano zachwycił się niezwykłymi zdolnościami dziewczyny (tak, tak, chodzi o zdolności oralne) i postanowił skonstruować nową fabułę, obsadzając Lindę w roli głównej. Zebrano budżet rzędu 25 tysięcy dolarów i rozpoczęto trwające zaledwie tydzień zdjęcia.

Obraz opowiada absurdalne perypetie kobiety, której łechtaczka, ku ogólnej uciesze, znajduje się w gardle. Aby więc osiągnąć orgazm, musi opanować technikę zwaną „głębokim gardłem” (zdaje się, że nie trzeba jej tu opisywać). Bohaterka z kopyta przystępuje do nauki, poczynając od badającego ją lekarza, a doskonaląc swoje umiejętności na kolejnych napotkanych mężczyznach, aby z czasem osiągnąć prawdziwe mistrzostwo (i serię iście mistrzowskich orgazmów).

Film, którego premiera odbyła się 12 czerwca, pokazywano początkowo w kilku małych, nowojorskich kinach, jednak z biegiem czasu doczekał się spektakularnej, jak na hardcore porn, reklamy. Sama Lovelace promowana była w duchu obowiązującego w Hollywood systemu gwiazd, zdobiąc okładki takich magazynów jak „Times”, „Newsweek” czy „Esquire”. W prasie zaczęły pojawiać się hura-entuzjastyczne recenzje („Nieobejrzenie Głębokiego gardła byłoby kulturowym pominięciem” – „Esquire”), do kin wędrowały nie mające końca tłumy, a sam film stał się obiektem zarówno intelektualnych analiz akademików, jak i gorącym tematem popołudniowych schadzek gospodyń domowych. Głębokie gardło oglądali niemal wszyscy.

Sami twórcy przyznają, że ich film jest najzwyczajniej w świecie zły. Chałturniczo nakręcony i opierający się na kiczowatym montażu skojarzeniowym (orgazm postaci zestawiany z ujęciami startującej rakiety etc. ), a o aktorstwie w ogóle nie może być mowy. O co więc tyle szumu? Głębokie gardło nie było przecież pierwszym ślizgaczem na dużym ekranie. W latach sześćdziesiątych całkiem prężnie funkcjonował podziemny rynek pornograficzny, a w publicznym, kinowym obiegu – w ramach „edukacji” – można było zobaczyć np. zapętlone ujęcia kobiecych genitaliów (popularne beavers). Oczywiście wszystko to działo się na wpół legalnie w czasach obowiązującego jeszcze kodeksu Haysa (zniesionego ostatecznie w 1968 roku i zastąpionego obowiązującym do dzisiaj systemem ratingowym, przydzielającym filmom odpowiednie kategorie wiekowe) Cóż, w kinie jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o nastroje społeczne.

Oczywistą oczywistością jest rewolucja obyczajowa tamtych lat – wzrost zainteresowania ludzkim ciałem i seksem, wolna miłość, oraz przede wszystkim idea pisanego z wielkiej litery Sprzeciwu. Jak twierdzą bohaterowie dokumentu Głęboko w gardle (Inside Deep Throat, 2005), uprawianie seksu przed kamerą nie było wówczas powodowane tylko chęcią łatwego zarobku, ale też środowiskowym buntem. Branża pornograficzna tamtych czasów była więc niemalże – jeśli w to wierzyć – ruchem opozycyjno-ideowym. Na ekranach dużych kin również się działo. Koniec poprzedniej dekady to triumf podszytych seksualną gorączką Absolwenta (The Graduate, 1967) Mike’a Nicholsa i Nocnego kowboja (Midnight Cowboy, 1969) Johna Schlesingera, nie wspominając już o dokonaniach nurtu sexploitation etc. Wiadomo. Cały ten kulturowy kocioł musiał w końcu eksplodować. Głębokie gardło znalazło się więc w odpowiednim miejscu i czasie, będąc odpowiedzią na wstydliwe zapotrzebowanie rzeszy społeczeństwa. Wielką zaletą, a jednocześnie zasłoną dymną było to, że film Damiano to komedia. Do kina paradowały więc pary, małżeństwa, ludzie starsi, społecznie poważani, samotne kobiety czy grupki przyjaciół (nie wspominając już o alfonsach wysyłających swoje prostytutki na „douczenie”), tłumiąc własne skrępowanie i podniecenie salwami śmiechu.

31 maja 1980, Manhattan, Nowy Jork. Pani w centrum kadru to aktorka Valerie Harper.

Klimat moralnego rozluźnienia w połączeniu z komizmem, nierzadko eksperymentalną formą (wspomniany wyżej – czasem bardzo krzykliwy – montaż) i nośnym soundtrackiem* dał więc ostrej pornografii zielone światło. Chwilowo. Przed kinami ustawiały się już bowiem chrześcijańskie krucjaty i feministyczne pikiety. Sam wymiar sprawiedliwości postanowił włączyć się do gry, aresztując w 1974 roku Harry’ego Reemsa (aktora grającego doktora Younga) i skazując go za udział w konspiracji mającej na celu dystrybuowanie pornografii i przewożenie jej przez granice stanowe. Zarzuty wycofano trzy lata później, a Reems zyskał sławę jako pierwszy w historii aktor skazany jedynie za występ przed kamerą. Uznane w końcu wyrokiem sądu za obsceniczne i gorszące, Głębokie gardło zostało zdjęte z ekranów („Gardło poderżnięte. Kraj w żałobie.”) i zakazane w 23 stanach.

* Soundtrack zasługuje na szczególną uwagę, bo tak naprawdę to największy walor tego filmu. Funk-rockowe, mocno jazzujące, osadzone w ówczesnych trendach brzmienia jak nic oddają ducha przełomu 60’s/70’s, wprowadzając zjarany, topiony w alkoholu, nieco „dekadencki” klimat epoki. Po dzień dzisiejszy mój ulubiony album imprezowy.

Z sesji dla „Playboya” w 1973 roku.

Film wywindował Lindę Lovelace nie tylko do miana super-gwiazdy porno, ale także symbolu obyczajowej i seksualnej wolności. Jej historia zasługuje jednak na osobne omówienie, bowiem niezadowolona z zarobków (za rolę dostała niewiele ponad tysiąc dolców) zmieniła barwy wojenne i – tym razem jako ofiara gwałtu, przemocy i bezdusznego przemysłu – przyłączyła się do szumnej, antypornograficznej kampanii pod sztandarem najbardziej wpływowych działaczek radykalnego feminizmu. Lovelace, podróżując z wykładami po uniwersytetach całego kraju, twierdziła, że jej mąż – Chuck Traynor – groził jej bronią, bił ją (rzekome ślady sińców widoczne na filmie), torturował, faszerował narkotykami, gwałcił, zmuszał do stosunku z psem i poddawał hipnozie (co ciekawe, pomyślnie przeszła testy na wykrywaczu kłamstw!). W końcu usunęła się i z tego pola działania twierdząc, że feministki wykorzystały ją bardziej niż porno-branża. Spełniając się później jako matka, gospodyni domowa i radykalna przeciwniczka pornografii, Lovelace – znowu niezadowolona z zarobków – zgodziła się na pierwszą od wielu lat rozbieraną sesję do „Playboya”, twierdząc już, że to przecież nic złego. Zginęła w wypadku samochodowym w 2002 roku – bez grosza przy duszy. Na kanwie jej historii Jeffrey Friedman i Rob Epstein nakręcili film Królowa XXX (Lovelace, 2013). Daleko mu do doskonałości, ale w przystępny sposób przybliża sylwetkę „królowej” opowiadając tę samą historię zarówno oczami Traynora, jak i jej samej. Ciekawostką jest, że do dzisiaj w branży funkcjonuje termin zwany „Syndromem Lindy”, którym określa się gwiazdki wypierające się swojej hardcorowej przeszłości.

Głębokie gardło okazało się najbardziej dochodowym filmem porno wszechczasów i do dzisiaj określany jest jako ten przełomowy, a nawet ten, który samoistnie wywołał rewolucję. Znawcy kultury piszą, że to wtedy poszerzył się sypialniany repertuar Amerykanów, wyostrzył się sposób mówienia o seksie, a fellatio przestało być czymś obrzydliwym i objętym tabu. Nakręcony za jedyne 25 tysięcy dolarów zarobił około 600 milionów (choć wyliczenia wskazują na „jedynie” 100 milionów), z którego zapewne spora część trafiła w kieszenie lokalnych mafiozów. Zresztą, po co ja Wam to piszę. Jeśli chcecie się dowiedzieć na prawdę kozackich rzeczy o filmie Damiano, włączcie po prostu dokument Głęboko w gardle Baileya i Barbato. Pierwszorzędna rzecz. Wypowiadają się twórcy, aktorzy, filmoznawcy, dziennikarze, a nawet rodzina Lindy. Jest cała masa smaczków i szczegółów z pierwszej ręki, a feeling nie gorszy niż w Andersonowym Boggie Nights (1997). Dowiecie się m.in., że większość filmów porno kręcona była po cichaczu w studiach wytwórni Paramount, oraz że tytuł filmu stał się pseudonimem Marka Felta, informatora w aferze Watergate.

1 Trackback / Pingback

  1. Blue Monday: Skin-Flicks (1981) – Kinomisja Pulp Zine

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*