Za zaproszenie na pokaz przedpremierowy filmu dziękujemy dystrybutorowi Kino Świat
13 listopada 2015 roku był dniem, który na zawsze zmienił życie francuskich obywateli. To właśnie wtedy Państwo Islamskie przeprowadziło serię ataków terrorystycznych w Paryżu, a konkretnie w dzielnicy Saint-Denis, w centrum handlowo-rozrywkowym Les Halles i w teatrze Bataclan. W zamachach zginęło wówczas 131 osób, a 494 odniosły poważne obrażenia. Dochodzenie kierowane przez francuskie służby specjalne trwało pięć lat. Prowadziło je ponad tysiąc śledczych. Mający swoją premierę na festiwalu w Cannes Listopad, w reżyserii Cédrica Jimeneza, opowiada o tych tragicznych wydarzeniach, a dokładnie o pięciu dniach, w trakcie których szef wydziału antyterrorystycznego, Fred, wraz z ekipą doświadczonych współpracowników, robi wszystko, aby dopaść sprawców odpowiedzialnych za te krwawe ataki. Niestety, wytyczne zawarte w procedurach mają się nijak do działań praktycznych, co w konsekwencji powoduje, że agenci silnie zaangażowani w misję schwytania zamachowców walczą nie tylko z nimi i ich poplecznikami, ale także między sobą.
W postać dyrektora wydziału antyterrorystycznego wcielił się Jean Dujardin. Francuski aktor, mający na koncie Oskara za główną rolę w filmie Artysta (2011) Michela Hazanaviciusa, zaopatrzył Freda w atrybuty, jakie są niezbędne doświadczonemu agentowi zarówno pod kątem dowodzenia wieloosobowym zespołem, jak i pracowania pod ogromną presją czasu. Już sam początek filmu, kiedy bohater, przebywający wraz z oddziałem w stolicy Grecji, Atenach, próbuje schwytać niejakiego Abdelhamida Abaaouda – jednego z czołowych przedstawicieli Państwa Islamskiego – daje nam do zrozumienia, że to trudna, niewdzięczna, a przede wszystkim niebezpieczna profesja. Partnerująca Dujardinowi Sandrine Kiberlain, wcielająca się w postać bezpośredniej przełożonej Freda imieniem Héloise, jest jego damskim odpowiednikiem, ponieważ – podobnie jak on – potrafi zdecydowanie przeciwstawić się uciążliwym procedurom i poleceniom wydawanym przez biurokratów, którzy nie mają pojęcia o pracy w terenie, a zwłaszcza o mentalności i zwyczajach terrorystów. Scena kłótni, kiedy, rozgniewana na podwładnego, w zdecydowany sposób przywołuje go do porządku, świadczy nie tylko o sile jej charakteru, ale przede wszystkim o profesjonalnym podejściu do wykonywanych obowiązków. Najjaśniejszym elementem obsady pozostaje, wcielająca się w rolę Ines, Anaïs Demoustier, która, pomimo doświadczenia i sprytu, traktowana jest przez „górę” protekcjonalnie. Każdy trop, na jaki wpadnie, czy pomysł, jaki będzie próbowała wcielić w życie, spotkają się nie tyle z odmową, co wręcz wyszydzeniem, oczywiście nie wyrażonym wprost. Jednak to dzięki jej interwencji i kontaktom grupa antyterrorystyczna odnajdzie sprawców zamachów.
Warta odnotowania jest także postać Sami, młodej kobiety nie biorącej bezpośredniego udziału w misji, ale, z uwagi na powiązania z kuzynką jednego z terrorystów, mającej ogromne znaczenie dla śledztwa. Wcielająca się w nią algiersko-francuska aktorka Lyna Khoudri reprezentuje w obrazie Jimeneza ofiarę działań francuskiej agencji odpowiedzialnej za bezpieczeństwo kraju. Sposób, w jaki agenci prowadzą z nią rozmowy, a dodać należy, że dziewczyna sama zgłosiła się do służb w celu poinformowania ich o kluczowych faktach, jest daleki od tego, jak faktycznie powinna przebiegać konwersacja tego typu. Samia ryzykuje bowiem nie tylko narażeniem swojej przyjaciółki na kłopoty, ale przede wszystkim utratą własnego życia.
Film Jimeneza również od strony technicznej prezentuje się całkiem okazale, ponieważ od pierwszych minut wrzuceni jesteśmy w sprawnie zrealizowaną pogoń za terrorystą. Tempo omawianego obrazu, cechujące się rewelacyjną dynamiką, jest jego największym atutem, a sceny, które w całości oparto na konwersacjach pomiędzy poszczególnymi bohaterami w trakcie formowania przez nich szeroko zakrojonych działań, są równorzędne tym, gdzie w ruch wchodzi broń palna i padają strzały. Kolejną zaletą, działającą na korzyść francuskiej produkcji, jest sposób wprowadzania bohaterów. Każda z czołowych postaci ma bowiem swojego rodzaju introdukcję, nie zaburzającą dynamiki wygenerowanej na początku, kiedy służby specjalne, podczas misji w Atenach, próbują schwytać jednego z przedstawicieli Państwa Islamskiego. Największe wrażenie robi jednak ostatni kwadrans filmu, w trakcie którego oddział antyterrorystów ostrzeliwuje kryjówkę zamachowców, by przy akompaniamencie „roztrzęsionych” ujęć z kamery, podrasowanych dodatkowo dynamicznym montażem i dźwiękiem świszczących kul, zadać cios naszym oczom i uszom.
Listopad mógłby uchodzić za film postępowy, gdyby nie starszy o dziesięć lat i dłuższy o niecałą (ale jakże potrzebną) godzinę, Wróg numer jeden (2012) Kathryn Bigelow. Obraz amerykańskiej reżyserki również skupiał się na działalności terrorystycznej, a kanwą opowieści uczynił polowanie na saudyjskiego terrorystę, współzałożyciela i przywódcę Al-Ka’idy – Osamę bin Ladena. Po produkcji Jimeneza widać, że francuski twórca bardzo mocno inspirował się widowiskowym dziełem Bigelow, zapożyczając nie tylko tempo opowiadania historii, ale także zachowania i motywacje głównych postaci. Gdyby nie ten istotny czynnik, omawiany film byłby pierwszorzędnym daniem głównym, a tak – z uwagi na dość wyraźne odniesienia do swojego starszego „brata” – pozostaje jedynie przystawką, aczkolwiek, podkreślmy, niezwykle przyjemną dla oka i apetyczną.
"Kino w sercu, muzyka w słuchawkach, dziewczyny na analogu" Aleksander Biegała aka Cooler King.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis