Peter Cushing. Pierwszy gentleman kina grozy


Koniec maja to czas szczególny dla fanów klasycznego kina grozy. 26 maja urodziny obchodziłby Peter Cushing, jeden z najbardziej ikonicznych dla gatunku aktorów. Dzień później, z kolei, swoje święto obchodziliby Christopher Lee i Vincent Price. I chociaż można odnieść wrażenie, że w przypadku tej szczególnej rocznicy panowie są nierozerwalni, to chciałbym poniższy tekst zadedykować wyłącznie Peterowi. Wynika to z podskórnego poczucia, że z całej trójki jest on w naszym kraju najmniej doceniony, ostatnio pojawiając się w sieci przede wszystkim jako pretekst do dyskusji na temat etyki wykorzystywania cyfrowego wizerunku zmarłego aktora.

Fani Price’a i Lee, mam nadzieję, że nie macie do mnie żalu.


Peter Wilton Cushing urodził się w 1913 roku w Kenley, południowej dzielnicy Londynu. Podobno był słabym uczniem, wyróżniającym się jednak niezwykłym zapałem do sportu, sztuki, czy właśnie teatru. Co ciekawe, młody Cushing do szkoły aktorskiej zapisał się dopiero po ukończeniu dwudziestu trzech lat, po tym, jak zrezygnował z nudnej, ale bezpiecznej pracy w urzędzie, którą zapewnił mu ojciec.
Uczęszczał do Guildhall School of Music and Drama I zadebiutował na scenie w 1936 niewielką, niemą rolą. Pierwsze lata po uzyskaniu dyplomu nie były dla Cushinga zbyt owocne. W pogoni za pracą udał się za ocean. Jego pierwszym zajęciem w Stanach Zjednoczonych była pozycja dublera w filmie Człowiek w żelaznej Masce z 1939 roku. I choć szybko zaczął dostawać coraz bardziej obiecujące role, to dość szybko znać o sobie dała tęsknota za domem.

Po powrocie do ojczyzny znalazł zatrudnienie w ENSA (Entertainments National Service Association), organizacji zajmującej się zapewnianiu rozrywki brytyjskim żołnierzom, od koncertów po występy teatralne. To podczas jednego z takich wydarzeń poznał swoją przyszłą żonę, Violet Helen Beck. Para pobrała się w 1943 roku.

Po zakończeniu wojny Cushing kontynuował swoją karierę aktorską, pojawiając się w paru kinowych filmach, jednak najważniejsza dla aktora okazała się  następna dekada i związana z nią telewizyjna rewolucja. Peter Cushing doskonale odnalazł się w latach 50, gdy ludzie zaczęli masowo kupować telewizory, a co za tym szło, stacje telewizyjne walczyły o widza, produkując własne filmy. Aktor występował coraz częściej i w końcu, po premierze stworzonej na zlecenie stacji BBC adaptacji orwellowskiego Roku 1984, stał się rozpoznawalną gwiazdą brytyjskiej telewizji. Rosnący status Cushinga nie był bez znaczenia dla wytwórni Hammer, która przymierzała się do wyprodukowania swojego pierwszego kolorowego horroru. Propozycja pracy nad nową wersją historii o Frankensteinie nie wynikała wyłącznie z przekonania, że idealnie nada się do tytułowej roli. Cushing był wabikiem, przynajmniej na Wyspach.

Przekleństwo Frankensteina ujrzało światło dzienne w 1957 roku i z miejsca stało się dużym hitem, zapewniając przy okazji dużo pracy Cushingowi i Lee, od tamtej pory największym gwiazdom Hammera. Panowie bardzo często występowali razem, na ogół jako wrogie sobie postacie, w życiu prywatnym jednak, byli sobie oddanymi przyjaciółmi. Oboje odznaczali się także dużym talentem aktorskim, co ciekawe jednak bardzo rzadko wychodzili oni poza ramy gatunku, który dał im popularność. Sam Cushing przy wyborze roli sugerował się przede wszystkim tym, czego oczekiwała od niego widownia. Twierdził on, że skoro publiczność woli oglądać go w roli Frankensteina niźli Hamleta, to taka jest jego powinność.

I choć przez przekładanie pragnień publiki nad własne ambicje, Cushing pewnie stracił szanse na dużo „ambitniejszą” karierę, to nie sądzę, by taki stan rzeczy aktorowi szczególnie przeszkadzał, w końcu miał bardzo oddaną rzeszę fanów. Cushing miał prawo czuć się bohaterem każdego dorastającego w tamtym czasie dziecka. Był genialnym naukowcem, łowcą wampirów, archeologiem, odkrywcą, doktorem Who, Sherlockiem Holmesem, byłym piratem i przemytnikiem, szeryfem z Nottingham i wieloma innymi postaciami, które były pulpową pożywką dla młodych, chłonnych umysłów.

Kariera Petera zwolniła nieco na początku lat siedemdziesiątych. W tamtym czasie popyt na klasyczne horrory diametralnie spadł, a wytwórnia Hammer, główny pracodawca aktora, nie będąc w stanie konkurować z amerykańskim, brutalniejszym i bardziej naturalistycznym horrorem, popadała w coraz większe tarapaty finansowe. Nie bez znaczenia jest też osobista tragedia aktora. W 1971 roku zmarła żona aktora, Helen Cushing. Peter mocno przeżył śmierć swojej ukochanej i w wyniku żałoby mocno podupadł na zdrowiu.

Ostatnią naprawdę wielką rolą aktora była kreacja komandora Tarkina z Gwiezdnych Wojen (1977). I w tym przypadku przy wyborze roli dużą rolę miało niesamowite wyczucie Cushinga co do tego, jakie kino najbardziej będzie się podobało młodym ludziom i jak pokazała historia popkultury, trafił w dziesiątkę. Dzisiaj dla milionów ludzi niepasjonujących się starym, angielskim horrorem, Cushing jest przede wszystkim komandorem gwiazdy śmierci.

Aktor bardzo doceniał popularność, jaką dała mu gwiezdna saga, w przeciwieństwie do Aleca Guinessa, którego irytował fakt, że ówczesne młode pokolenie kojarzyło go przede wszystkim z roli Obi Wana i o ile Guiness sam nalegał, by jego bohatera uśmiercić jak najszybciej (by nie musieć odgrywać jego zdaniem głupich kwestii) tak Cushing chętnie kontynuowałby galaktyczną przygodę. Aktor pojawiał się na ekranach kin jednak tylko sporadycznie, głównie ze względu na sędziwy wiek i stale pogarszający się stan zdrowia. W 1982 roku usłyszał on diagnozę: rak prostaty. Peter Cushing żył z chorobą jeszcze 12 lat. W międzyczasie otrzymał Order Imperium Brytyjskiego i zdążył napisać autobiografie. Zajmował się także swoimi hobby, ornitologią i malarstwem. Odszedł z tego padołu łez jedenastego sierpnia 1994 roku.

Miłośnik doom metalu i gotyckich horrorów, z naciskiem na produkcje wytwórni Hammer. Nosi kurtkę, która jest symbolem jego indywidualizmu i wiary w wolność jednostki. W przyszłości ma zamiar osiedlić się w Borach Tucholskich i zostać leśnym dziadem.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*