W chwili, gdy piszę te słowa (2018), Nicolas Cage wciąż nie zmienił swojej decyzji o odejściu na aktorską emeryturę. Rozrzutny styl życia ekscentrycznego gwiazdora, który objawiał się w formie kupowania zamków, skurczonych głów pigmejów, pierwszego numeru Supermana, kości dinozaurów czy piramido-podobnego grobowca w Nowym Orleanie, skutecznie osuszył jego konto z dolców zarobionych poprzez udział w licznych hitach filmowych lat 90.
W akcie desperacji, zadłużony aktor zaczął przyjmować każdą daną mu ofertę, przywiązując większą wagę do cyferek na czeku, niż do jakości scenariusza. I choć czasem jak ślepej kurze ziarno przytrafiała mu się dobra rola, m.in. w Złym poruczniku (2009) czy Joe (2013), to jego filmografia od ponad dekady obfituje głownie w najgorszy filmowy chłam. Jego przeszarżowane na galaktyczną wręcz skalę aktorstwo w takich produkcjach, jak Ghost Rider (2007), Kult (2006) czy Pakt Krwi (2017) jest definicją niezamierzonego komizmu. Tak oto, niegdyś nagrodzony Oscarem bratanek samego Francisa Forda Coppoli, stał się internetowym pośmiewiskiem.
To dobra okazja, by odgrzebać ze śmietnika Pocałunek Wampira, który – choć stał się pierwowzorem dla popularnego mema „You don’t say” – to jednak wciąż pozostaje tytułem niesłusznie zapomnianym. W czasach swojej premiery nie został również należycie doceniony przez ówczesnych widzów, czego skutkiem była kasowa klapa.
Filmowy antybohater Peter Loew (Nicolas Cage) stanowi klasyczny obraz yuppiszona ery reaganowskiej. Piastuje funkcję kierowniczą w prestiżowym nowojorskim wydawnictwie literackim, a w wolnym czasie siedzi na kozetce u swojego psychoanalityka, bądź też w modnych klubach na Manhattanie. Jest także oderwanym od rzeczywistości, egotycznym sukinsynem, który lubuje się zwłaszcza w sadystycznym odreagowywaniu swoich frustracji na meksykańskiej sekretarce Almie (Maria Conchita Alonso). Podczas jednej z klubowych eskapad poznaje on seksowną Rachel (Jennifer Beals), która w trakcie miłosnego uniesienia wgryza swoje zęby w jego szyję. Incydent ten powoduje, że Loew zaczyna myśleć o sobie jako wampirze. Stopniowo pogrążający się w szaleństwie yuppie zaczyna spać w łóżku odwróconym na kształt trumny, przestaje dostrzegać własne odbicie w lustrze i ląduje w sklepie z akcesoriami okultystycznymi w celu zakupu gumowych zębów wampira (a że jest chorobliwym dusigroszem, rezygnuje z bardziej realistycznych, acz droższych akcesoriów). Już wkrótce krew niewinnej ofiary zabrudzi mu garnitur od Armaniego…
Pocałunek Wampira, w reżyserii Roberta Biermana, to unikatowy mix czarnej komedii, dramatu psychologicznego oraz, rzecz jasna, horroru. Pod względem swojej wnikliwej obserwacji i bezlitosnej krytyki krwiożerczego kapitalizmu lat 80. film może wywoływać skojarzenia z nakręconym ponad dekadę później American Psycho (2000). Całkiem słusznie zresztą. Jak Patrick Bateman, który po godzinach spędzonych w biurze wypełniał swoją pustkę życiową fantazjami o byciu seryjnym mordercą, tak Peter Loew popada w swoją wampiryczną obsesję z analogicznych powodów. Myślę, że ci panowie świetnie by się dogadali w prawdziwym życiu, przy oczywiście obowiązkowej ścieżce koksu. A może nawet otworzyliby razem własną korporację?
Cage w głównej roli jest absolutnie fenomenalny. Jego słynna aktorska szarża, będąca wszakże popularnym obiektem kpin, pasuje tutaj jak nigdzie indziej w całej jego filmografii. Szaleńczego zachowania aktora w poszczególnych scenach nie sposób wprost przewidzieć. Raz, bez żadnej zapowiedzi, wskoczy z krzykiem na stół, innym razem równie znienacka zacznie melorecytować alfabet, machając przy tym rękami na lewo i prawo. Gdy wkracza na roztańczony klubowy parkiet chodem samego Nosferatu i odziany w gumowe zęby , możemy odczuć, że właśnie obcujemy z jego aktorskim opus magnum. Postać Loewa czasem autentycznie niepokoi, czasem śmieszy, a gdy już zupełnie traci zdrowy rozsądek, to wzbudza u nas litość i współczucie. To dość trudna i wymagająca rola, która wydaje się być idealnie skrojona pod aktorskie umiejętności i temperament Cage’a.
Interesująco prezentuje się również samo miejsce akcji, czyli Nowy Jork. W obiektywie niezwykle utalentowanego Stefana Czapsky’ego (autora zdjęć do m.in. Edwarda Nożycorękiego (1990) czy Powrotu Batmana (1992)) Wielkie Jabłko jawi się jako niezwykle majestatyczna, lecz posępna kraina wielkiego biznesu. Kamera, zamiast koncentrować się na mrówczych tłumach ludzi na ulicy, rejestruje skąpane w zachodzącym słońcu biurowce, które budzą uczucie prawdziwej trwogi poprzez swoje podobieństwo do gigantycznych grobowców.
Zaraz po kultowej Zagadce Nieśmiertelności (1983), Pocałunek Wampira jest najciekawszą wariacją na temat horroru wampirycznego, jaka powstała w latach 80. Ta niezwykle zręczna żonglerka gatunkowa dowodzi, że przy twórczym podejściu wciąż można jeszcze wiele wycisnąć z tematyki krwiopijców wyeksploatowanej do cna przez popkulturę. Co może najbardziej przerazić widza po seansie, to zdanie sobie sprawy, że możemy nie spotkać prawdziwych potworów w transylwańskich lasach, lecz niestety we własnej pracy.
Absolwent filmoznawstwa. Fanatyczny kinofil, nałogowy czytelnik i entuzjasta kultury lat 70-tych. Jego gust filmowy rozciąga się od niekwestionowanych arcydzieł kina po wszelkiego rodzaju filmowe śmietniki. Preferuje to drugie, i to zupełnie nieironicznie.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis