Pocztówki z ostatecznej granicy, odcinek 4

Kosmos, ostateczna granica…
Oto podróże statku gwiezdnego Enterprise.
Jego pięcioletnia misja: odkrywać dziwne nowe światy, poszukiwać nowego życia i nowych cywilizacji.
Dumnie zmierzać tam, dokąd żaden człowiek jeszcze nie dotarł.

8 września 1966 roku kapitan James T. Kirk wraz ze swoim zastępcą panem Spockiem oraz różnorodną załogą wyruszył w gwiezdną wędrówkę. Stworzony przez Gene’a Roddenberry’ego serial szybko stał się kulturowym fenomenem i przez lata zyskał uznanie, miłość, a czasem fanatyczne przywiązanie fanów na całym świecie. Star Trek nie tylko pokazywał dziwne, nowe światy, lecz – co ważniejsze – starał się pokazać kierunek, w jakim powinien zmierzać nasz świat, mający zostawić za sobą rasowe uprzedzenia czy zbrojne konflikty. Wizja Roddenberry’ego żyje do dzisiaj; znajdujemy się w 2022 roku i oglądamy 8. serial aktorski, 3. serial animowany oraz czekamy na premierę 14. filmu kinowego, osadzonego w uniwersum, którego najważniejszym i najciekawszym elementom (odcinkom, książkom, filmom) przyglądamy się także na łamach Kinomisji. Oto…

Pocztówki z ostatecznej granicy.
Odcinek 4: We have taken aboard an unusual passenger

STAR TREK
The Naked Time
sezon 1, odcinek 6

Reżyseria: Marc Daniels
Scenariusz: John D. F. Black
Data pierwszej emisji: 29.09.1966

Obsada:
William Shatner – James T. Kirk
Leonard Nimoy – Spock

oraz

DeForest Kelley – Leonard McCoy
George Takei – Hikaru Sulu
Steward Moss – Joe Tomolen
Majel Barrett – Christine Chapel
Bruce Hyde – Kevin Riley
Nichelle Nichols – Uhura
Grace Lee Whitney – Janice Rand

Kosmos wciąż zawiera nieskończoną liczbę niewiadomych

Futurystyczne stroje kosmonautów pozostawiają nieco do życzenia.
Pan Sulu atakuje!
Hmm…

Psi 2000 to mroźna planeta, która niebawem przestanie istnieć. Wzbudziła ona tym samym naukowe zainteresowanie Zjednoczonej Federacji Planet. W celu rejestracji rzadkiego fenomenu kosmicznego wysłano statek gwiezdny Enterprise pod dowództwem kapitana Jamesa T. Kirka. Zanim rozpocznie pomiary musi wcześniej jednak odebrać z powierzchni planety przebywającą na niej ekipę naukową. Misja przybiera zgoła nieoczekiwanego obrotu spraw, gdy Spock i załogant Joe Tomolen odnajdują martwe ciała badaczy. Co więcej, wszystko wskazuje na to, że przed śmiercią zachowywali się zupełnie irracjonalnie, jakby wszystkich dotknęło jakieś niewytłumaczalne szaleństwo…

The Naked Time z jednej strony kontynuuje motywy, charakteryzujące ówcześnie serial, z drugiej wprowadza kilka nowych, przewijających się w Star Treku po dziś dzień. W kontekście powtórki poprzednich pomysłów pierwszym, co zwraca na siebie uwagę jest to, że mamy tu do czynienia z kolejną wymarłą cywilizacją. Star Trek na początku swojego istnienia lubił wskazywać jak starym i wielkim miejscem jest galaktyka i omawiany odcinek nie jest wyjątkiem od tej reguły. Co jednak ciekawe The Naked Time uzupełnia ten obraz pytaniem, którego obecność w kontekście optymistycznego charakteryzowania gwiezdnych wędrówek w serialu jest dość zaskakująca. Brzmi ono: po co w ogóle ludzkość rusza w kosmos? Choć pytanie to zadaje zakażony kosmicznym wirusem Tomolen, to pytania tego nie można po prostu zrzucić na karb szaleństwa załoganta i pozostawić je bez odpowiedzi. Tym bardziej, że na przestrzeni odcinka – mimo porównywania tegoż zakażenia do stanu upojenia alkoholowego – obserwacja chorych osób wskazuje, że bardziej niż cokolwiek innego wirus sprawia, że na powierzchnię wychodzą ich skrywane marzenia i troski. Tym samym Tomolen krzyczący, że ludzkość nie powinna lecieć w kosmos, w kierunku niebezpieczeństw, pustki i samotności porusza istotną kwestię, jaką można rozumieć nie tylko w kontekście ludzkości przedstawionej w Star Treku czy istniejącej poza nim, lecz także bardziej symbolicznie: dlaczego widzowie powinni oglądać serial o podróżach kosmicznych? Czy może raczej: dlaczego powinni oglądać Star Treka? I mimo że nikt bezpośrednio nie zwraca się do Tomolena z odpowiedzią, to w odcinku jest ona udzielona. Została zawarta w kwestii Spocka, wyjaśniającego, że badają Psi 2000, ponieważ dawno temu przypominała ona Ziemię i z obserwacji ostatnich dni z istnienia planety możemy się wiele dowiedzieć o naszej własnej. Innymi słowy, lecimy w kosmos czy oglądamy Star Treka aby dowiedzieć się więcej o nas samych, o ludzkości i o drodze w kierunku progresu i pokoju, uczymy się na przykładzie zniszczonych cywilizacji, co zrobić by nasza cywilizacja nie podzieliła ich losu. Tomolen nie widzi sensu podróżowania w kosmos, co wynika jego stagnacją i utratą woli do życia. Gdy człowiek traci chęć rozwoju i ciekawość (wszech)świata znika sens jego egzystencji. Stąd też Tomolen umiera – jak wprost wynika z medycznej analizy McCoya – dosłownie z powodu utraty chęci do dalszego życia; można powiedzieć, że jego niechęć wobec rozwoju oznacza, iż stanowi on relikt przeszłości i jako taki musi zniknąć, jak zniknęły wszystkie wymarłe cywilizacje, które Kirk napotyka na swojej drodze. I jakkolwiek kuriozalnie by to nie brzmiało, w kontekście serialu i odcinka bardzo często balansującego na granicy surrealizmu, oniryzmu czy psychodelizmu poprowadzenie wątku Tomolena ma zupełny sens i nawet w powiązaniu z realistycznym oraz bardziej naukowym podejściem, dominującym nad całym projektem nie wydaje się nie na miejscu i jest całkowicie akceptowalne.

Skoro Psi 2000 jest symboliczną, możliwą Ziemią z przyszłości, najpewniej można postrzegać nazwę planety jako nawiązanie do popularnych przepowiedni o apokalipsie, jaka według niektórych miała nastąpić w roku 2000. Psi jest przedostatnią literą alfabetu greckiego, więc może nawiązywać do końca jednej planety, ale nie końca w ogóle. Może być też nawiązaniem do psioniki, popularnej ówcześnie (i pojawiającej się już w Star Treku wcześniej), lecz ciężko by ją powiązać z fabułą odcinka. Ewentualnie wybór nazwy mógł być podyktowany wyłącznie jej dobrym brzmieniem w uszach scenarzysty.

Tomolen nie jest jedyną postacią, której ukryte myśli i pragnienia wyłaniają się na powierzchnię. Jedna z popularnych interpretacji odcinka łączy zachowanie załogi z motywem społecznego chaosu, jaki byłby niechybnym rezultatem nadejścia apokalipsy. Wskazuje na to fakt dezintegracji planety, która mogłaby być Ziemią oraz pojawiające się na ścianach i drzwiach pokładu Enterprise’a napisy, szczególnie żałujcie/okażcie skruchę grzesznicy (repent sinners), dość mocno kojarzące się z typowymi hasłami pojawiającymi w kontekście końca świata. Załoga Enterprise’a rozpada się odzwierciedlając rozpad quasi-Ziemi, wokół której statek orbituje i od której nie może się wyzwolić, gdyż – jak wyjaśnia Spock – jej przyciąganie magnetyczne jest zbyt silne by się od niej oddalić. Jeśli zatem społeczeństwo Enterprise’a się nie ocknie na czas, wtedy ulegnie destrukcji razem z Psi 2000.

Część odcinka spędzamy z pilotem Rileyem, który zamyka się w maszynowni, przejmuje kontrolę nad Enterprisem i zmusza załogę do słuchania śpiewanych przez niego irlandzkich klasyków.
Emocje Spocka wychodzą na powierzchnię.
Kapitan Kirk walczy z samotnością.
Siostra Chapel wyznaje miłość Spockowi.
Pomieszczenie rekreacyjne Enterprise’a.
Stołówka na pokładzie Enterprise’a.

Idea wyłaniania się ukrytych emocji postaci została też wykorzystana do wprowadzenia widza w spiralę absurdu oraz – co istotniejsze – do zajrzenia w głąb umysłów Kirka, Spocka, a także w mniejszym stopniu Sulu i siostry Chapel, debiutującej w tym odcinku. Kapitan, jak się okazuje, cierpi skrycie z powodu wymogów, jakie narzuca mu jego funkcja. Piastując tak istotne stanowisko nie może sobie pozwolić na związanie się z drugą osobą, przez co musi pozostać wiecznie samotny. Kirk odsłania się tym samym jako osoba tęskniąca za miłością, ale równocześnie zbyt kochająca swój statek gwiezdny by pozwolić sobie na poddanie się innym uczuciom.

Spock tymczasem okazujące się być więźniem vulkańskiego wychowania. Nigdy nie wolno mu było zdradzić żadnych emocji, nigdy nie wolno mu było powiedzieć matce, że ją kocha. Wyłonienie się wyrzutów sumienia pół-Vulkanina wobec niezdolności do okazania choć odrobiny ciepła najbliższym pozwoliło Leonardowi Nimoyowi na pokazanie szerszej niż do tej pory palety emocji Spocka, czym dowiódł swoich aktorskich zdolności. Nimoy nie bez powodu jest postrzegany za najlepszego aktora wśród obsady oryginalnego Star Treka. Zarówno Kirk, jak i Spock będą musieli przezwyciężyć bolesne traumy na przestrzeni odcinka, co też uczynią, dzięki wzajemnej pomocy. Tym samym w The Naked Time, bardziej niż w wielu innych spotkaniach z załogą, akcentuje się wielką przyjaźń między Kirkiem i Spockiem, co wiąże się z chwilowym odsunięciem McCoya na dalszy plan.

Sulu tymczasem pokazuje swoje zamiłowanie do szermierki. Wiążą się z tym trzy ciekawe kwestie. Pierwszą jest ciekawostka: otóż George Takei zaczął dość mocno trenować mięśnie brzucha i klatki piersiowej specjalnie do omawianego odcinka. Drugą kwestią jest to, że gdy Sulu próbuje namówić do treningu szermierczego innego pilota tłumaczy, że zajęcie to pomaga w walce ze stresem, co stanowi bardzo subtelne przypomnienie o nerwowej pracy i mentalnym ciężarze, dźwiganym przez członków załogi Enterprise’a. Trzecią kwestią jest sam fakt wyboru szermierki, a nie np. kendo, jako zamiłowania Sulu. Reżyser odcinka faktycznie brał pod uwagę włożenie do ręki Takeia katany, lecz sprawę wolał wcześniej przedyskutować z aktorem. Ten zaś stwierdził, że w XXIII wieku, w ponadnarodowej rzeczywistości każdy będzie mógł się parać czym tylko będzie chciał. Daniels się zgodził i tak szpada stanęła w kontrze do stereotypowego przedstawiania Azjatów w amerykańskiej popkulturze.

Debiutująca zaś, pomagająca McCoyowi w ambulatorium siostra Christine Chapel zatraca się tymczasem w miłości do Spocka, uczuciu, jakie niezbyt udanie będzie też skrywać w przyszłych odcinkach. W postać tę wcieliła się Majel Barrett, żona Gene’a Roddenberry’ego. Wcześniej aktorka pojawiła się w The Cage w roli pierwszej oficer Enterprise’a pod dowództwem kapitana Pike’a. Chapel co prawda nigdy nie wejdzie do głównego kanonu postaci serialu, lecz zapisze się w historii Star Treka nawet mocniej niż przedwcześnie usunięta z niego Janice Rand. Szkoda jednak, że przegapiono szansę by lepiej zgłębić zakamarki umysłów Uhury oraz McCoya, jacy w niewyjaśniony sposób zachowali stabilność psychiczną przez cały odcinek. Ale nawet i oni otrzymują zapadające w pamięć sceny, a Uhurze dodatkowo przypada tu jedna z jej najlepszych kwestii z całego serialu.

Ciekawostką jest fakt, że oryginalnie w odcinku nie miała znaleźć się kultowa scena, w której Spock wybucha płaczem. Zamiast niej pojawić miał się humorystyczny moment, kiedy jeden z oszalałych załogantów maluje Spockowi wąsy. Leonard Nimoy zażądał jednak głębszej emocjonalnie sceny dla swojej postaci. Sam wpadł na pomysł by zestawić dwie połowy (ludzką i vulkańską) Spocka, tak by lepiej zaprezentować wewnętrzne troski permanentnie dręczące półkosmitę. Jako że produkcja odcinka przeciągnęła się w czasie, Nimoy zagrał tę scenę według własnego pomysłu, bez scenariusza. To między innymi dzięki niej odcinek został nominowany do nagrody Hugo w 1967 roku w kategorii Najlepsza Dramatyczna Prezentacja.

Mimo licznych intrygujących pomysłów i poruszonych kwestii The Naked Time nie jest pozbawiony wad. Głównie dotyczą one zawiązania i rozwiązania fabuły. Aby wirus mógł przedostać się na pokład Enterprise’a scenariusz zmusza wspomnianego wcześniej Tomolena do zupełnie idiotycznego zachowania, o jakie nikt by zaprawionego w kosmicznych podróżach oficera nie podejrzewał. Do finału zaś – kiedy załoga dociera do momentu dezintegracji planety – wprowadzono pomysł na spontaniczną podróż w czasie. Jest to rozwiązanie deus ex machina na tyle niespodziewane i o tak wielkiej skali, że trudno je jednak rozpatrywać in minus.

Odcinek kończy się zatem zaskakującym efektem ubocznym ucieczki Enterprise’a przed zniszczeniem. Umykając przed destrukcyjnym działaniem konającej planety Kirk, Spock i reszta załogi wykonują nowatorski manewr o nieprzewidzianym skutku: cofnięciu się w czasie o trzy dni. Pierwotnie miało to najprawdopodobniej prowadzić bezpośrednio do wydarzeń z odcinka Tomorrow is Yesterday, w którym dochodzi do podróży temporalnej w celu naprawienia niepożądanych zmian w kontinuum czasowym. Ostatecznie z pomysłu zrezygnowano i odcinek kończy się sugestią Spocka aby niespodziewany rezultat wykorzystać w badaniach historycznych, na co Kirk odpowiada, że być może kiedyś tak zrobią. Tym samym choć The Naked Time nie jest bezpośrednio związany fabularnie z żadnym innym epizodem, to w nim właśnie ma miejsce pierwsza podróż w czasie w historii franczyzy, otwierająca drzwi do wszystkich późniejszych. Nie wiadomo do końca, kto finalnie zadecydował o powyższych zmianach w fabule, wiadomo jednak, że Gene Roddenberry zmodyfikował scenariusz Blacka bez jego wiedzy, czym rozwścieczył autora oryginału. Mimo to Black i tak uznaje ten odcinek za swój ulubiony, Takei zresztą też.


STAR TREK
Charlie X
sezon 1, odcinek 7

Reżyseria: Lawrence Dobkin
Scenariusz: D. C. Fontana na podstawie pomysłu Gene’a Roddenberry’ego
Data pierwszej emisji: 15.09.1966

Obsada:
William Shatner – James T. Kirk
Leonard Nimoy – Spock

oraz

Robert Walker (gościnnie) – Charles Evans
DeForest Kelley – Leonard McCoy
Grace Lee Whitney – Janice Rand
Nichelle Nichols – Uhura
Charles J. Stewart – kapitan Ramart
Dallas Mitchell – Tom Nellis
Patricia McNulty – Tina Lawton
a także Abraham Sofaer jako Thasianin

Tragedia dorastania

Charlie przejmuje kontrolę.

Dzień, w którym Charlie został bogiem – tak brzmiało zapisane przez Gene’a Roddenberry’ego zdanie, mające na celu opisanie pomysłu na nowy odcinek Star Treka. Z tego jednego zdania powstał tekst D. C. Fontany, jednej z czołowych scenarzystek serii, podpisany tytułem Charlie X i prezentujący kolejny przykład scalania pojawiających się wcześniej motywów, tym razem głównie z Where No Man Has Gone Before, z nowymi pomysłami.

Nie można chyba wyobrazić sobie mniej skomplikowanej misji dla kapitana Kirka i jego załogi niż odeskortowanie siedemnastoletniego chłopca na ziemską kolonię. Nawet fakt, że chłopak samotnie spędził 14 lat na bezludnej planecie nie powinien nastręczać wielu trudności, wszak nie można zarzucić oficerom Gwiezdnej Floty braku umiejętności wychowawczych. Pierwsze kontakty z ludźmi i tak jednak wprawiają chłopaka w skonfundowanie. Nie wie, jak się zachować, buzują w nim hormony, zakochuje się w podoficer Rand, nienawidzi, gdy ktoś nie traktuje go poważnie, chce wszystkiego natychmiast i nie uznaje „nie” za odpowiedź. Byłby typowym nastolatkiem, któremu zabrakło dobrego wychowania, gdyby nie jeden fakt: jego myśli stają się rzeczywistością, a jego nadnaturalne zdolności wciąż rosną. Enterprise szybko staje się więc zdany na łaskę kapryśnego nastolatka.

Wykorzystany tu pomysł wyjściowy – zetknięcie z istotą bądź przekształconym człowiekiem, posiadającym niemal nieograniczone moce – jest jednym z najczęściej wykorzystywanych w historii Star Treka, szczególnie obecny w dwóch pierwszych serialach. Tutaj został on wzbogacony motywem dorastania, który był wyjątkowo atrakcyjny dla młodszej części widzów. Charles Evans przeżywa tu swoją pierwszą miłość, swoje pierwsze zawody oraz rozczarowania. Kirk w tym kontekście staje się substytutem figury ojcowskiej, lecz posiadane przez nastolatka zdolności wraz z jego brakiem cierpliwości sprawiają, że nie ma zamiaru zaakceptować ludzkich ograniczeń. Wszelkie autorytety stopniowo tracą dla niego zatem na wartości. Tym bardziej, że brak mu podstawowego wychowania, co pozbawiło go szacunku i zrozumienia dla ludzkiego życia.

Odcinek doskonale wprowadza nastrój zagrożenia, udanie stopniując napięcie. Na początku poznajemy ciekawego świata chłopaka, jednak dziwne zachowanie kapitana, który przekazuje go Enterprise’owi, każe nam oczekiwać czegoś więcej. Podejrzenia zaczynają się rozmywać, gdy Charlie X przeobraża się w humorystyczną opowieść o próbie odnalezienia swojego miejsca w życiu, uzupełnioną klasycznymi przekomarzankami Spocka i McCoya. Wtedy też mamy kolejną okazję podziwiać załogę statku przy pracy. W różnych miejscach Enterprise’a każdy wykonuje jakieś zadanie czy kontynuuje naprawy. Życiem tętni także pokój do rekreacji. Załoganci prowadzą liczne konwersacje, Spock gra na lirze, a Uhura śpiewa, dzięki czemu Nichelle Nichols może się pochwalić w tym odcinku swoimi umiejętnościami wokalnymi. Tego typu sceny, choć marginalnie istotne w kontekście fabuły epizodu, są bardzo cenne w kontekście całości serialu, budując jego atmosferę oraz formując relacje między członkami załogi. Szczególnie zapada w pamięć chwila, kiedy Uhura śpiewa, a Spock akompaniuje jej na lirze. Jest to także scena pokazująca obecną wtedy jeszcze pewną niekonsekwencję w charakterze Vulkanina. Wyraźnie widać w niej jego początkowe poirytowanie, gdy Uhura przyłącza się do jego gry, oraz późniejsze zadowolenie, gdy okazuje się, że tworzą zgrany muzycznie duet.

Na wielką pochwałę zasługuje również Robert Walker, który wcielił się w postać Charliego. Stworzył świetną kreację aktorską, pokazując postać na zmianę zagubioną, śmieszną, irytującą, skrajnie niebezpieczną i wzbudzającą uczucie smutku. W kontekście tego ostatniego wypada też pochwalić zakończenie odcinka, pozbawione finalnego dialogu, który zwykle w humorystyczny sposób puentuje wydarzenia danego epizodu, czasem niestety osłabiając jego wydźwięk. Charlie X jest jednym z przykładów pominięcia tego swoistego epilogu, co wyszło tylko z korzyścią dla odcinka, kończącego się na raczej ponurą nutę.

Oprócz tego Fontana kontynuuje tu też obraz kosmosu jako ogromnego i starego miejsca. Charlie jest rozbitkiem, który spędził aż 14 lat bez kontaktu z ludźmi nim został przypadkiem odnaleziony przez federacyjny statek gwiezdny, co kolejny raz wskazuje jak niebezpieczna i relatywnie pusta jest przestrzeń galaktyczna, szczególnie w kontekście późniejszych seriali z uniwersum. Inną – mniej chlubną – tradycję, jaką kontynuuje Charlie X to przedstawianie i charakteryzowanie Janice Rand wyłącznie poprzez pryzmat jej seksualności. Po raz kolejny staje się obiektem zainteresowań mężczyzny, który niezbyt przejmuje się jej pragnieniami i siłą wdziera się do jej kwatery. Finał oferuje natomiast kolejne rozwiązanie deus ex machina, co samo w sobie może nie jest najlepszym pomysłem, lecz poprzez nie kontynuowany jest motyw zamieszkiwania galaktyki przez niezwykle stare rasy. O ile poprzednie, jakie poznaliśmy znajdowały się na krawędzi wymarcia lub już wymarły, o tyle tym razem spotykamy rasę, która wyewoluowała do takiego stopnia, że po prostu nie przejmuje się już zbytnio materialnym światem, przebywając gdzieś na wyższym poziomie egzystencji, nieosiągalnym dla nas. Co jednak ciekawe, to podkreślenie faktu, że byli oni kiedyś praktycznie tacy sami – przynajmniej fizycznie – jak ludzie, co presuponuje możliwość ewolucji ludzkości w wyżej rozwinięte byty.

Spacerując po korytarzach Enterprise’a Charlie natyka się na licznych, pracujących członków załogi.
Życie na pokładzie Enterprise’a #2: Spock gra na lirze w pomieszczeniu rekreacyjnym.
Uhura dołącza się do Spocka; tego typu sceny z pierwszego sezonu stały się później inspiracją do stworzenia romansu między Spockiem i Uhurą w reboocie serii w 2009 roku.
Jedna z ofiar Charliego.

Inne kwestie poruszone w odcinku to kwestie – jak można się domyśleć – związane z dorastaniem. Dorastanie tu to konieczność uświadomienia sobie, że w galaktyce istnieje milion rzeczy, które możesz mieć i milion, których nie możesz. Świadomość ta okazuje się często trudna do zaakceptowania, lecz bez niej nie jesteśmy w stanie prowadzić normalnego życia i koegzystować w społeczeństwie. Co więcej, zbytnia chciwość, naiwność i pośpiech prowadzą tylko do cierpienia. Charlie X wygrywa motyw dziecięcego marzenia, które sugeruje, że moc pozwalająca na spełnianie zachcianek może uszczęśliwić jej właściciela. Pojawia się jednak niemożliwy do uniknięcia impas, który pokazuje, że nawet taka moc nie potrafi zapewnić radości. Niezależnie od tego, co potrafimy zrobić, nie da się sprawić by ludzie czy sam wszechświat zawsze reagowali tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Pozostaje jedynie nauczenie się tej niełatwej prawdy i spędzenie życia w zgodzie z nią.

W tym kontekście warto też powrócić raz jeszcze do postaci Spocka. Otóż Spock, jako osoba rozdarta między dwoma światami, niebędąca w pełni ani Ziemianinem, ani Vulkaninem, wciąż szuka swojego miejsca we wszechświecie i uczy się zasad panujących w obu kulturach. Sam musi domyślać się, kiedy sytuacja wymaga zimnej logiki, a kiedy ludzkiego odruchu. Ponadto uczy się zachowania innych by wiedzieć, co postępowanie danej osoby oznacza w danym kontekście oraz by samemu zachować się odpowiednio i uniknąć popełnienia faux pas, wynikającego z niewiedzy i nieznajomości światów wokół siebie. Łatwo więc przewidzieć, że młodzi widzowie Star Treka, dopiero uczący się przebywania w życiu, w osobie Spocka mogli dojrzeć analogię wobec siebie samych, i to może nawet bardziej niż w przypadku postaci Charliego. Poświadczył to zresztą w jednym z wywiadów wcielający się w Spocka Leonard Nimoy. Młodzi ludzie prędko zaczęli identyfikować się ze Spockiem, a odcinki takie jak The Balance of Terror czy The Naked Time znacząco wzmocniły obraz mentalnego rozdarcia i statusu outsidera pół-Vulkanina. Taki wizerunek, niezmienny już do końca jego obecności w seriach i filmach z uniwersum Star Treka, ugruntował jego pozycję jako jednego z najsłynniejszych i najbardziej kultowych bohaterów fikcyjnych w historii popkultury.

Charlie X mimo drobnych potknięć to świetny odcinek Star Treka, zawierający sceny niepokojące, dramatyczne, komediowe, muzyczne i psychodeliczne doskonale scalone w sprawnych rękach D. C. Fontany. Fontana jest jedną z najważniejszych scenarzystek, jakie współpracowały nad serialem i większość odcinków jej autorstwa to żelazne klasyki marki. Oprócz pisania własnych nadzorowała scenariusze innych w drugim sezonie serialu i jej nieobecność w trzecim jest wyraźnie wyczuwalna poprzez spadek jakości prezentowanych w ostatnim sezonie historii. Im jednak przyjrzymy się bliżej w przyszłości.

Miłośnik kina azjatyckiego, kina akcji i kosmicznych wojaży na statku gwiezdnym Enterprise. Kiedyś studiował filologię polską, a potem został obywatelem NSK Państwa w Czasie. Publikował w Kulturze Liberalnej, Torii, Dwutygodniku Kulturalnym i innych.

2 Trackbacks / Pingbacks

  1. Pocztówki z ostatecznej granicy, odcinek 3 - Kinomisja Pulp Zine
  2. Pocztówki z ostatecznej granicy, odcinek 1 - Kinomisja Pulp Zine

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*