Shinya Tsukamoto #1: The Adventures of Electric Rod Boy (1987)

Młody Shinya Tsukamoto nie był zbyt zadowolony z dotychczasowej pracy w branży reklamowej. Aby spełnić swoje artystyczne ambicje założył więc awangardową grupę teatralną o nazwie Kaiju Theater. Spektakle, które realizowane były w kontrze do mainstreamu, odbywały się w namiocie stylizowanym na gigantycznego węgorza. Jedną z zaproponowanych tam widzom pozycji był Denchū kozō no bōken. Temat sztuki okazał się reżyserowi na tyle bliski, że postanowił wykorzystać ją jako podstawę swojego debiutanckiego filmu. Tak w skrócie prezentuje się geneza powstania produkcji znanej szerzej jako The Adventures of Electric Rod Boy.

W filmie poznajemy tytułowego chłopca (Noriaki Senba), któremu na plecach wyrósł słup elektryczny. Spotykamy go, gdy znęcają się nad nim jego szkolni koledzy. Na ratunek przychodzi mu Momo (Kei Fujiwara). Dziewczyna z łatwością rozprawia się z trzema chłopakami, za co nasz bohater postanawia się odwdzięczyć, wręczając jej mały wehikuł czasu. By pokazać jego funkcjonowanie, przeprowadza demonstrację, w wyniku jakiej ląduje 25 lat w przyszłości. Futurystyczny świat okazuje się ku jego zaskoczeniu być nader mrocznym miejscem, rządzonym przez wampiry shinsengumi (m.in. Shinya Tsukamoto i Tomorowo Taguchi), łączące pragnienie krwi z najnowszą technologią. Aby utrzymywać permanentną ciemność na świecie korzystają z maszyny o nazwie Adam. Chłopak z pomocą starszej nauczycielki staje do walki z wrogimi siłami, starając się powstrzymać je przed stworzeniem nowej, potężniejszej wersji Adama, tym razem czerpiącego energię z dziewic. Przy okazji odnajduje swoje przeznaczenie i wypełnia mesjanistyczną rolę.

The Adventures of Electric Rod Boy został zrealizowany na kamerze Super 8, jednak Tsukamoto postanowił podjąć się trudu i sprawić by – w przeciwieństwie do innych produkcji nakręconych tą kamerą – jego składała się z szybkiego, frenetycznego montażu i krótkich ujęć, jakie niebawem wywrą wpływ na techniki montażowe na całym świecie. Całość wzbogacił także efektami specjalnymi, stosując technikę stop-motion, kierującą uwagę widza w stronę kina Jana Švankmajera. Wynikiem tego, niskobudżetowa, niezależna produkcja jest wyjątkowo interesująca pod względem wizualnym. Możemy się w niej także doszukiwać się inspiracji uznanymi klasykami cyberpunku, warto jednak wskazać, że gdy Tsukamoto rozpoczynał karierę, termin ten jeszcze nie istniał. Stylistycznie produkcja budzi skojarzenia z Burst City (Bakuretsu toshi, 1982) Sogo Ishiiego, ale też z Blade Runnerem (1982) Ridleya Scotta i Wideodromem (Videodrome, 1983) Davida Cronenberga. Mimo tych podobieństw, spotkania z powyższymi obrazami nie są w stanie przygotować na ekscesywny atak filmu Tsukamoty, który prezentuje się tutaj w bardziej surowej wersji niż w późniejszym i słynniejszym Tetsuo.

The Adventures of Electric Rod Boy stanowi dość chaotyczne połączenie science-fiction, horroru, czarnej komedii, motywów antyutopijnych ze scenami dramatycznymi, fetyszystycznymi i lekkim gore. Ten szalony miks zaprezentowano za pomocą ekstremalnie szybkiego montażu, jaki nie zatrzymuje się ani na chwilę i wydaje się być szczególnie prędki, gdy dopomaga mu punkowy akompaniament. Wszystko to sprawia, że choć film opowiada dość zwartą historię, to połączenie sprzecznych nastrojów znacząco zaburza tok narracji oraz powoduje liczne dysonanse, niepozwalające widzowi wejść w przedstawiony na ekranie świat, ani poczuć silniejszej więzi z protagonistą. Tsukamoto także w nieco irytujący sposób podkreśla sceny komediowe, korzystając w ich trakcie z nienaturalnie głośnych, kiczowatych efektów dźwiękowych, jakby sugerując, że humorystyczne powinowactwo produkcji jest nadrzędne. I być może faktycznie jest, skoro pozytywny wydźwięk dominuje w filmie i przysłania jakiekolwiek wątki dramatyczne.

Podstawowym przesłaniem produkcji pozostaje jednak pochwała odmienności, jaką film wyraża zarówno fabularnie, jak i formalnie. Słup elektryczny nie jest – w przeciwieństwie do dehumanizującej technologii przyszłości – negatywnym naznaczeniem postaci. Jest on metaforą odmienności od ogółu, wyróżniania się z tłumu. Chłopak jest inny i jego inność sprawia, że jest dręczony przez rówieśników. Ale to ta właśnie inność okazuje się być niezbędnym elementem do zbawienia świata, jeśli wpierw sam jej posiadacz zaakceptuje ją jako pozytywną siłę. To, co więc wydaje się niektórym zupełnie niekorzystną nadwyżką, okazuje się wartościowym dodatkiem. Przeciwnikami bohatera są trzy technowampiry, odzwierciedlające liczbę uczniów bijących chłopaka na początku i kontynuujące motyw nietolerancji jako stale istniejącego zła. Wykorzystują one technologię w celach czysto eksploatacyjnych i próbują dzięki niej osiągnąć przyjemność bazującą na satysfakcji seksualnej. Wampiry zawsze wiązały się ze sferą erotyki, nie zaskakuje więc, że u Tsukamoty nawet maszyna należąca do wampirów wysysa dziewiczą energię i wywołuje o wiele sugestywniejsze skojarzenia erotyczne niż sami krwiopijcy. Ostatecznie niepohamowane pragnienia wampirów będą dla nich największą przeszkodą w osiągnięciu zamierzonego celu.

Pierwszy, dość szalony i permanentnie pędzący obraz Tsukamoty pozostaje w jego filmografii pozycją wyznaczającą kierunek, w jakim podąży w przyszłości. Jest to film intrygujący, pełen energii, pomysłowy, lecz również nieskładny, nieangażujący emocjonalnie i chaotyczny. Warto go obejrzeć, jeśli jest się zainteresowanym twórczością reżysera, niezależnym kinem i wampirycznymi wizjami antyutopii. Jeśli jednak nie wykazujecie zamiłowania do żadnego z powyższych, śmiało przygodę z The Adventures of Electric Rod Boy możecie pominąć.

Miłośnik kina azjatyckiego, kina akcji i kosmicznych wojaży na statku gwiezdnym Enterprise. Kiedyś studiował filologię polską, a potem został obywatelem NSK Państwa w Czasie. Publikował w Kulturze Liberalnej, Torii, Dwutygodniku Kulturalnym i innych.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*