Chaos i horror, czyli uniwersum Chaos! Comics. Część poniekąd 2.

Niniejszy tekst jest kontynuacją omówień publikacji Chaos! Comics: wydawnictwa odpowiedzialnego za jedyne uniwersum komiksowe, podobne pod wieloma względami do tych od Marvela czy DC, w całości utrzymane w stylistyce horroru, dark fantasy i brutalnego science-fiction. Zasłużyło więc sobie na specjalne traktowanie.

Rok 1996 rozpoczynamy od trzeciego spotkania z antologią Chaos! Quarterly, w jakiej zawarto trzy nowele. Po niezbyt pozytywnej recepcji poprzedniego numeru, w większości stanowiącego zbiór historii niepowiązanych z głównym uniwersum Chaosu, Brian Pulido i spółka skupili się wyłącznie na nim.

Komiks rozpoczyna się od After Shock (scenariusz: Brian Pulido, rysunki: Paul Pelletier), którego akcja rozgrywa się podczas 4 nru Evil Ernie: Straight to Hell. Erniemu udało się wtedy tymczasowo sprowadzić na Ziemię Lady Death, lecz jej przybycie – z powodu klątwy Lucyfera – wyzwoliło magiczne fale energii, jakie przetoczyły się przez Amerykę. Dotykają one mnóstwo osób, jak choćby fizyka chcącego poznać porządek w chaosie, naczelniczkę więzienia, którą osadzeni posadzili na krześle elektrycznym, mordercę, jaki właśnie otrzymał serię z karabinu, dzieci pochwycone przez tornado (w dość krwawych scenach warto dodać), wampiry odpowiedzialne za wynajęcie Chastity czy też Bedlama. Wszyscy oni zostają albo nimi napromieniowani, albo wyczuwają nadciągającą apokalipsę. Dusze dotknięte energią klątwy trafiają do piekielnego arcydruida Seance’a, dawnego współpracownika Lucyfera. Seance tworzy z nich – z wyjątkiem duszy Bedlama, który jest zbyt potężnym antybohaterem – aniołów śmierci.

Przyznam, że bardzo podoba mi się jak strona piekielna uniwersum zaczyna coraz bardziej wpływać na wydarzenia rozgrywające się po stronie ziemskiej, a także jak sprawnie idzie Pulido łączenie wątków z różnych serii. Często wspominam, że twórcy Chaos! Comics nigdy nie przejmowali się próbami utrzymywania status quo w swoich tytułach i nie wahali się posyłać demony, wampiry i inne istoty do atakowania Ziemi. Ludzkość tutaj zawsze cierpi i powoli umiera, a kryzys nigdy nie zostaje zatrzymany rychło w czas.

Druga nowela nosi tytuł Crippler (scenariusz: Brian Pulido, rysunki: Steven Butler). Tytułowa kreatura to zmutowany zombie-morderca, o jakim wspominałem w poprzednim tekście. Jest to twór dra Price’a, który wymknął mu się spod kontroli i gnany rządzą mordu rusza w pościg za Mary Young. Mimo dość przyjemnie horrorowego nastroju, historia prowadzi donikąd. Design Cripplera jest ponadto okropnie nieudany, wpisuje się w kicz charakterystyczny dla nędzniejszych pozycji grozy z lat 90.

Na koniec otrzymujemy Cremator (scenariusz i rysunki: Mark Seifert i William Christensen), bezpośrednią kontynuację panelu z poprzednich numerów. Przybliża ona nadchodzącą Wojnę Dnia Sądu Ostatecznego, zatem sporo tu ekspozycji. Są tu też świetne designy piekielnych kreatur, ale ogólnie jakość ilustracji raczej rozczarowuje. Mimo tego nowelę przyjemnie się czyta, gdyż stanowi ona dowód na to, że zaproponowane przez Pulido uniwersum żyje już własnym życiem niemal w pełni.

Kolejne miesiące w wydawnictwie upłynęły pod znakiem krwawych, dominujących kobiet. Wydano wtedy czteroczęściową miniserię Lady Death: The Odyssey oraz trzyczęściową Purgatori: The Vampires Myth.

Lady Death: The Odyssey stanowi potrójną kontynuację. Po pierwsze zabiera diwę śmierci w zupełnie nowe rejony, dokąd udaje się po udanej Lady Death: Between Heaven and Hell, po drugie korzysta z wątków z Chaos! Quarterly oraz – po trzecie – stanowi pierwsze spotkanie z białoskórą inkarnacją śmierci po wydarzeniach z Evil Ernie: Straight to Hell. Mimo tego komiks jest napisany tak, że żaden nowy czytelnik nie poczuje się zagubiony, tym bardziej, że Pulido oferuje streszczenie poprzednich wydarzeń w formie krótkiego tekstu.

The Odyssey jest – jak wskazuje tytuł – zapisem podróży Lady Death, jaką odbywa ona poprzez różne wymiary po tym jak została podstępem wydalona z Piekła przez Pagana. Na początek natyka się na skuty lodem świat, gdzie zachodzi zmiana w sposobie jej prezentacji. Na przestrzeni komiksu okrutna morderczyni jest bowiem powoli przerabiana na bardziej klasycznie heroiczną postać, co nie jest zbyt dobrym pomysłem. Jej niezachwiana dominacja, dochodzenie do celu po – dosłownie – trupach i zimna, choć niepozbawiona erotycznych i czasem romantycznych kontekstów kalkulacja sprawiały, że wyróżniała się spośród mainstreamowych bohaterek komiksowych, nawet w okresie największej popularności tzw. bad girls. Być może jej zmiana była podyktowana chęcią stworzenia większego kontrastu z Purgatori? Jakikolwiek był powód, to w połączeniu z coraz bardziej przejaskrawionymi potworami, zbrojami i biustami, i z równoczesnym zmniejszaniem ilości krwi, początek nowego rozdziału w historii diwy śmierci jest pewnym rozczarowaniem. Tytuł zmienia się bardziej w klasyczne aniżeli dark fantasy.

Drugi numer podbija elementy erotyczne oraz korzysta z irytującego motywu porywania, rozbierania i prób wykorzystywania kobiecych bohaterek. Umniejsza w ten sposób ich status oraz jawi się jako próba przypodobania się nastoletnim czytelnikom, złaknionym rysowanej nagości i przemocy wycelowanej w atrakcyjne, dominujące kobiety. Lady Death trafia zatem do kolejnego wymiaru, gdzie wpada w niewolę upadłych aniołów, będących syjamskimi bliźniakami. Tymczasem na lodowym świecie z poprzedniego numeru pojawia się ścigający protagonistkę piekielny generał Asteroth i mierzy się z Pandemonium, jedną z mniej ciekawych istot stworzonych na potrzeby The Odyssey. W tle kontynuowany jest zaś temat nadchodzącego Dnia Sądu, do którego szykują się aniołowie, i z którym silnie powiązana jest odyseja diwy śmierci.

Mimo mojej krytyki, numer czyta się jednak zaskakująco przyjemnie. Niezbyt intrygujące pomysły mieszają się z udanym budowaniem uniwersum, nieźle rozrysowanymi scenami akcji i skutecznie utrzymywanym suspensem. Jest tu też więcej elementów horroru, jakich brakowało wcześniej.

Dwa kolejne zeszyty mocniej skupiają się na zapowiadaniu nadchodzącego megaeventu, lecz na szczęście nie popadają w słowotok jak nowele o Crematorze. Trzeci numer jest najbardziej udanym z mini. Lady Death trafia w nim do hinduskiego wymiaru, którym rządzi kanibalistyczna Kali. Tymczasem anielica Vandala – jak się okazuje przyczyna odysei, mającej na celu przekabacenie diwy śmierci na stronę dobra – zauważa, że jej genialny plan być może skazany jest na porażkę w całkiem niezłym zwrocie fabularnym.

Ostatnie spotkanie z Lady Death: The Odyssey skupia się na wyczekiwanej walce protagonistki z Asterothem. Niestety jest ona bardzo krótka i rozczarowująca. Twórcy w ogóle nie mają pomysłu, jak wykorzystać potęgę piekielnego generała i pozbywają się go w beznamiętny sposób. Na zakończenie Lady Death trafia do Asgardu, jaki w mitologii Chaosu jest powiązany z siłami anielskimi. Vandala zresztą – cały czas przedstawiana jako anielica – odsłania się jako jedna z walkirii.

Tworzenie szerszej mitologii uniwersum Chaosu jest bodaj największą zaletą miniserii. Jest ona niższej jakości niż poprzednie tytuły z Lady Death, włącznie z Evil Ernie: Straight to Hell. Wciąż przyjemna w lekturze, atrakcyjna wizualnie, jednak oferująca pobieżne przedstawienia nowych postaci, uproszczenie protagonistki, zbliżenie się do bardziej tradycyjnych komików i rozczarowujące finalne starcie. Pulido i spółka obiecują jednak, że następny rozdział historii diwy śmierci powali nas swoim wykonaniem. The Odyssey jawi się w tym kontekście raczej jako przejściowy epizod mający na celu dokonać kilku małych zmian, pozbyć się niektórych postaci i niejako zresetować fabułę by Lady Death mogła bez żadnego bagażu zaangażować się w historię Asgardu, powiązaną – niespodzianka – z jej własną.

Purgatori: The Vampires Myth #1-3 (sierpień-grudzień 1996)
Scenariusz: Brian Pulido
Rysunki: Jim Balent

Wydawana w tym samym czasie, co Lady Death: The Odyssey mini Purgatori: The Vampires Myth była pierwszym solowym tytułem sukubicznej, wampirzej mistrzyni magii krwi. Wcześniej zmierzyła się z Lady Death w Lady Death: Between Heaven and Hell, gdzie wyrosła na antagonistkę o stalowej woli i pozbawioną wszelkich skrupułów. Następnie zaliczyła gościnny występ w Evil Ernie: Straight to Hell i otrzymała nowelę w ramach Chaos! Quarterly. Jej potencjał wydawał się od samego początku oczywisty i powierzenie jej własnego tytułu nie było dla nikogo zaskoczeniem.

Pierwszy jego numer zwraca uwagę sugestywną okładką i wstępem, nawiązującym do Drakuli Brama Stokera. Zaraz po nim poznajemy historię jednej z głównych przeciwniczek Purgi, jaką jest chińska wampirzyca o imieniu Jade. W tle wydarzeń przemykają też Kabal i Rath, wampir, jaki nieopacznie zainicjował przemianę Sakkary w Purgatori. Połączenie nowych wydarzeń z powrotami starych znajomych posłużyło za pretekst do ponownego przedstawienia originu magicznej krwiopijczyni, acz uzupełnionego o nowe informacje. Twórcy zatrzymują się jednak przed wyjawieniem wszystkich sekretów z przeszłości Purgi, sugerując, że kolejne otrzymamy w przyszłości. Poza dość mało oryginalnym wstępem z odrobiną akcji, nawiązaniami do Drakuli i bardzo udanymi ilustracjami pierwszy numer nie oferuje zbyt wiele, lecz jako reintrodukcja wypada całkiem przyzwoicie.

Drugi zeszyt skupia się na rozbudowaniu designów, warstwy wizualnej i erotycznej. Purgatori jest – jak pamiętamy – lesbijką, przez co przedstawia się ją w licznych seksualnych zbliżeniach z innymi kobietami. A że Purgi uwielbia cielesne rozkosze, to tego typu scen na przestrzeni komiksów z jej udziałem trochę się zbierze. Na szczęście seksualne ekscesy są tu bardziej organicznie włączone w fabułę i mocniej wiążą się z charakterem protagonistki niż wepchnięte na siłę podteksty w wydawanej równocześnie z The Vampires Myth mini o Lady Death.

W drugim numerze znajdziemy też świetną scenę ukrzyżowania Purgi na kościanym krzyżu, przyjemne piekielno-wampiryczne designy, celtyckie wampiry i kolejną dawkę retrospekcji. Fabularnie komiks być może nie porywa, lecz wizualnie już tak. Sama Purgatori – mimo wszystko – jest przy tym bardzo sprawnie napisana.

Trzeci i zarazem ostatni z numerów miniserii pozwala wykazać się Pulido niezwykłą nonszalancją w kwestii realiów historycznych. Na ślub faraona w starożytnym Egipcie przybywa – zaproszona przez egipską stronę – chińska księżniczka, której ojcem jest samuraj. Wiem, że komiksy o wampirach, demonach i zombie nie będą historycznie akuratne, ale myślę, że jakieś granice zdrowego rozsądku powinny być zachowane, już nie wspominając o stereotypizowaniu i ujednolicaniu kultur oraz historii Chin i Japonii. Pomijając tę – przyznam, dość irytującą – kuriozalność komiks udanie przedstawia ostatni rozdział genezy Purgatori, podbijając tragizm jej powstania, a przy tym wyjaśniając kreację – niemniej tragiczną – Jade. Finał jest także całkiem krwawy, więc nie zawodzi w kontekście horrorowym. Ciekawostką jest fakt, że miniseria była na tyle istotna dla wydawnictwa, że wydano do niej oficjalną ścieżkę dźwiękową. Jest ona w całości dostępna do posłuchania na YouTube.

Reszta roku 1996 i początek 1997 prezentowały się w Chaos! Comics na bardzo nierównym poziomie. Z okazji Halloween Chaos!, Top Cow oraz Harris Comics wspólnie wydali Queens of Halloween. Jest to swego rodzaju omnibus, zawierający krótkie wstępy do nowych historii popularnych bad girls, czyli Lady Death, Witchblade i Vampirelli. Na pierwszy ogień poszła propozycja Chaosu!, który przedstawia w formie krótkich tekstów z towarzyszącymi grafikami swoje najważniejsze postaci: Lady Death, Evil Erniego, Purgatori i Chastity. Następnie Pulido zarzuca nas serią teaserów. Mamy zajawkę miniserii Lady Death: The Crucible, gdzie Lady Death zaangażuje się w losy Asgardu, dowiadujemy się, że Evil Ernie wróci do poszukiwania bomb atomowych w celu eradykacji ludzkości oraz że ponownie spotka Chastity. Sama wampirza zabójczyni dostanie natomiast solowy tytuł: Chastity: Theater of Pain, osadzony w 1976 roku. Mamy informację o kolejnej mini o Purgatori, choć bez konkretów, niejasną zapowiedź solowych występów Crematora i Bedlama, a nawet promo zupełnie nowej postaci: Suspiry, inspirowanej meksykańskim folklorem. Pulido pokazuje także, że nie porzucił planów tworzenia komiksów w stylu quasi X-Menowych niewypałów pokroju Lynch Mob i Detonator i zapowiada tytuł o grupie nastolatków z nadnaturalnymi zdolnościami o niezwykle oryginalnej nazwie O-Men. O czym jednak te wszystkie – całkiem zgrabne dodam – zapowiedzi nas informują to to, że Chaos! Comics cieszyło się wtedy stabilną i prędko rosnącą popularnością, dzięki czemu mogło znacząco rozbudować swój katalog w 1997 roku.

Zajawki pozostałych wydawnictw wypadają w porównaniu z Chaosem! blado. Top Cow przedstawia bardzo krótką nowelkę, podczas której Witchblade przypomina sobie, jak była kiedyś świadkiem podwójnego morderstwa, co zainspirowało ją do walki z przestępczością. Nowela jest ładna i sprawnie napisana, lecz dość nijaka. Na marginesie wspomnę, że sam jeszcze nigdy nie czytałem komiksów z udziałem Witchblade, lecz przymierzam się do nich. O Vampirelli pisałem już na łamach Kinomisji wielokrotnie. Oryginalnie postać należała do wydawnictwa Warren, lecz w latach 80. przeszła pod skrzydła Harrisa, a obecnie bardzo ciekawe tytuły z nią wydaje Dynamite. W 1996 roku w Queens of Halloween pojawia się ona w pełni malowanym, doskonale prezentującym się graficznie teaserze nadchodzącej wtedy miniserii, jaka miała zabrać ją z powrotem na Drakulon.

Korzystając z okolic różnych świąt oraz popularności diwy śmierci Pulido postanowił wydać jeszcze inne promocyjne tytuły z jej udziałem. Lady Death and the Women of Chaos jest zbiorem grafik i ilustracji różnorakich autorów, prezentujących w krwawych, horrorowych i erotycznych anturażach antybohaterki wydawnictwa. Lady Death: FAN! Edition powstał w ramach inicjatywy FAN! przewijającej się na początku 1997 roku przez różne wydawnictwa. Pomyślany oryginalnie jako halloweenowy specjal, komiks zabiera nas do wioski, gdzie mieszkała Hope zanim stała się Lady Death. Tamtejsi mieszkańcy modlą się o pomyślne zbiory, lecz nie do tego bóstwa, co trzeba, a takie błędy mogą drogo kosztować. Humorystyczna, dość przyjemna historia jest krótka i niezobowiązująca, ale całkiem fajna. Na deser dostaliśmy zaś wywiad z Brianem Pulido. Na tym nie koniec, gdyż w 1996 roku pojawił się również wydany przy współpracy z Wizardem Lady Death: The Crucible #1/2, stanowiący kolejną zapowiedź nowej miniserii, o której więcej za moment.

Koniec 1996 i początek 1997 roku to również okres wydania miniserii Rack & Pain: Killers! oraz galerii ilustracji Evil Ernie: Baddest Battles, przedstawiającej rysunki, na których megamorderca walczy z różnorakimi przeciwnikami, nawet jeśli nie starł się z nimi w żadnym komiksie.

Zanim przejdę do mini o majestatycznej Lady Death, kilka słów o zupełnie niemajestatycznym duecie Rack i Pain. Na tym etapie mojej znajomości z Chaos! Comics wzbierały we mnie negatywne odczucia już na samo spostrzeżenie okładek z męskimi postaciami wymachującymi przejaskrawionymi spluwami. Pulido – choć można mu wiele zarzucić – prezentował się przyzwoicie w klimatach grozy i dark fantasy, jednak miał też stuprocentową skuteczność w tworzeniu absolutnego badziewia jeśli tylko dotknął się akcji w klimatach science-fiction z ultramęskimi ultratwardzielami. W Rack & Pain: Killers! tej skuteczności nie obniżył. Ta czteroczęściowa seria to nędza totalna, zwyczajny gniot, instrukcja jak tworzyć żenadę, beznadzieja okropna. Spotykamy w niej dwóch rzucających największymi sucharami kosmicznych najemników. Zostają zdradzeni i muszą walczyć o swoje życie. Rack i Pain to tacy Lobo do kwadratu, tyle że pozbawieni jakiegokolwiek uroku. Czwarty numer kończy się zapowiedzią kontynuacji, lecz na szczęście czytelnicy nie odpowiedzieli na przygody dwójki międzyplanetarnych idiotów pozytywnie i plany ich powrotu anulowano.

Czas więc wrócić do przyjemniejszych rzeczy, czyli Lady Death: The Crucible. Warto przy tym dodać, że w trakcie wydawania tej serii na rynku pojawiały się także inne tytuły od Chaos! Comics: Chastity: Theater of Pain, Homicide: Tears of the Dead, The Lost oraz Suspira: The Great Working. Ale po kolei.

Lady Death: The Crucible zabiera nas do Asgardu i od ręki serwuje nam zgony Odyna i Thora. Panowie nie mają bowiem nic do gadania, gdy do akcji ruszają panie. Głównym złoczyńcą mini jest okuty w mocarną zbroję Genocide, władający pokaźną armią karykaturalnych, insektopodobnych istot. Tworzy on magiczną twierdzę, której energia ma przywrócić uniwersum do oryginalnego stanu czystego chaosu. Lady Death wraz z walkiriami – które okazują się jej siostrami – ruszają zatem na wojnę. Numer jest dynamiczny i sprawnie narysowany, designy całkiem niezłe, a odnalezienie przez diwę śmierci rodziny daje bazę dla jej bardziej heroicznego sznytu, który otrzymuje wytłumaczenie, jakiego brakowało mu w Lady Death: The Odyssey.

W drugim zeszycie walka rozwija się na dobre i mamy całkiem sporej skali bitwę. W jej trakcie protagonistka wysuwa się na pozycję liderki Asgardu i zalicza pojedynek z groteskową Sinestrą, generał w armii Genocide’a. Ich walka jest o tyle ciekawsza, że Sinestra zaliczyła krótki udział w przywołanym wcześniej Lady Death: The Crucible #1/2, gdzie wykradała artefakty z piekła, wtedy jeszcze pod władaniem diwy śmierci. Ich starcie więc było podbudowane dłuższym konfliktem.

Oprócz solidnych scen akcji, komiks oferuje pod koniec zaskakująco udanie rozpisaną sekwencję świętowania w Asgardzie. Podczas niej, w naturalnych dialogach i spotkaniach, Lady Death poznaje Asgardczyków, bliżej swoją siostrę Vandalę, a niektóre z nowych postaci – jak pokraczny kowal – zostają bardzo przyzwoicie zarysowane. Sceny te stanowią pewne zaskoczenie, gdyż Pulido rzadko kiedy czuł się tak swobodnie w spokojnych chwilach.

Trzeci zeszyt to już totalna rozwałka. Co prawda gubi ona niemal zupełnie horrorowy, brutalny feeling, ale dzieje się sporo i podczas lektury nie ma właściwie czasu aby o niczym myśleć. Pojawia się tutaj gościnnie Bedlam, gdyż jak się okazuje potrafi przemieszczać się między światami oraz podróżować w czasie. Razem z Lady Death zbierają siły do walki z Genocidem, który nasyła na Asgard miażdżącą armię. On sam tymczasem skupia się na swoich magicznych knowaniach i atakach ze strony jego najbliższych zarzucających mu zbytnie strategizowanie jak na wojownika w służbie chaosu.

Czwarty numer The Crucible to natychmiastowa kontynuacja poprzedniego. Aby odsunąć zagładę Asgardu podczas przegrywanej bitwy – pełnej śmierci, ale i zdrad – Lady Death bierze do ręki przeklęty miecz Nightmare. Przebywa w nim demon żywiący się krwią i budzący powoli najgorsze emocje swoich właścicieli aż do ostatecznego zniewolenia ich dusz. Oznacza to, że diwa śmierci z powrotem przesuwa się w stronę bycia okrutną władczynią Piekła i inkarnacją śmierci. Aby podkreślić tę zmianę przywdziewa nową zbroję, tym razem a la dominatrix i przyznam, że wygląda w niej świetnie. Poza tym Genocide walczy z Bedlamem i okazuje się potęgą nie do pokonania, Asgard przegrywa wojnę, powraca oryginalna liderka walkirii Vulnavia. Pulido zarzuca nas mnóstwem zdarzeń, ale rozpisanych w satysfakcjonujący sposób i kończących się naprawdę potężnym cliffhangerem.

Na koniec dostajemy prawdziwie epicki finał rozpoczynający się w piątym i kończący w szóstym numerze. Wielkie starcie, mające na celu powstrzymanie wszechogarniającego chaosu jest może nieco zbyt kolorowe, ale poziom destrukcji jest tu na tyle ogromny, że można to wybaczyć. Genocide nie daje się pokonywać i co chwila prezentuje nowe moce, podczas gdy Lady Death – z coraz bardziej zwichrowaną psychiką z powodu wpływu Nightmare’a, równoważonego dobrocią jej sióstr Vandali i Vulnavii – pokazuje coraz to nowe pokłady silnej woli i niezłomności, dowodzące, że Pulido potrafił pisać silne, kobiece postaci także bez mnóstwa erotycznych podtekstów (albo być może wystarczyła mu BDSM zbroja). Nie chcę zbytnio zdradzać fabuły, więc napiszę tylko, że wątek asgardowy został całkiem ładnie zakończony, lecz nie całkiem zamknięty, bo choć Lady Death planuje teraz odbicie piekła, to Asgard pozostanie ważnym graczem na chaosowej arenie. Ponadto walka z siłami chaosu i Genocidem dotknęła nie tylko zapowiadanej Wojny Dnia Sądu Ostatecznego, lecz także zasadziła ziarno pierwszego i zarazem ostatniego megaeventu Chaos! Comics, Armageddonu, jaki zakończy to nietypowe uniwersum.

Po wielkich bitwach zmieniamy nastrój na bardziej kameralny i przenosimy się do Anglii lat 70. aby poznać genezę wampirycznej zabójczyni do wynajęcia o imieniu Chastity.

Chastity: Theater of Pain to trzyczęściowa mini łącząca elementy horroru i akcji z brytyjską sceną punkową w tle. Główna bohaterka to dziewczyna z konserwatywnej, patologicznej rodziny, która ucieka z domu w Stanach Zjednoczonych i ze swoim chłopakiem – wokalistą punkowym – rusza do Anglii. Tam zostaje ugryziona przez wampira, lecz jej przemiana – z nieznanych powodów – nie przebiega normalnie. Otóż wampiry posiadają moc wykrywania się nawzajem aby przypadkowo nie ugryźć kogoś ze swojego gatunku. Chastity jest jednak niewykrywalna, co sprawia, że jedna z najważniejszych postaci nosferatycznej kultury postanawia wytrenować ją na zabójczynię i wrzucić w sam środek rywalizacji różnych wampirycznych frakcji.

Seria nie jest szczególnie ambitną czy zachwycającą pozycją i rozwija się przewidywalnie, lecz posiada kilka niewątpliwych zalet. Po pierwsze – po wcześniejszym nawiązywaniu do najsłynniejszej postaci autorstwa Brama Stokera – dostajemy wyraźne potwierdzenie, że Drakula istnieje w uniwersum Chaosu. Po drugie – i ważniejsze – Theater of Pain dodaje głębi postaci Chastity, jaka w tytułach o Evil Erniem była bardzo jednowymiarowa. Jej historia jest historią o poszukiwaniu wolności przed opresyjną władzą reprezentowaną zarówno przez jej konserwatywną rodzinę, jak i wyższe, wyzyskujące sfery. Opowiada również o przetrwaniu znęcania się ze strony ojca, o wyciąganiu z kompleksów matki, która myśli, że jeśli jest bita to pewnie na to zasługuje. W końcu mówi też o walce z wilkołakami i próbach wyrwania się z roli kontrolowanej przez innych zabójczyni. Tymczasem miłośników brytyjskiej popkultury zainteresują pewnie wizualne odniesienia do pani Peel czy Jamesa Bonda.

Pulido nie zapomina przy tym o dostarczeniu koktajlu horroru, krwi i czarnego humoru, ostatecznie oferując – nawet jeśli nie w pełni satysfakcjonujący – udany wgląd w początki działalności Chastity. Komiks kończy się zapowiedzią kontynuacji, jaka ma rozgrywać się w latach 80.

Homicide: Tears of the Dead (kwiecień 1997)
Scenariusz: Hart D. Fisher
Rysunki: Steve Scott
Okładka: Brom

Homicide: Tears of the Dead to one shot, będący spin offem komiksów o Evil Erniem. Tytułowy Homicide to swoisty generał w armii Erniego, będący wskrzeszonym z martwych Rickiem Youngiem, bratem Mary Young. Homicide szczerze wierzy w ideę nie-życia i uważa, że jego świętą misją jest nie tyle zniszczenie ludzkości, co zmienienie jej w żywe trupy, jakie są wolne od zobowiązań i cierpienia. Obsesję Erniego na punkcie Lady Death postrzega jako słabość i gdy psychotyczny nastolatek udaje się do piekła – w Evil Ernie: Straight to Hell – Homicide decyduje się go opuścić i odnaleźć własne przeznaczenie. Na tym etapie jego umysł budzi się spod kontroli megamordercy i gnany powracającymi wspomnieniami z czasów życia próbuje odszukać swoją miłość sprzed lat.

Komiks jest ładnie narysowany, klimatyczny, całkiem krwawy, pozbawiony happy endu. Stanowiłby naprawdę niezłą pozycję, gdyby nie był powiązany z uniwersum Chaosu, gdyż próby wytłumaczenia motywacji Homicide’a czy rozłamu w grupie Erniego prezentują się dość nonsensownie, a przy tym zabierają sporo czasu. Uzupełniające historię retrospekcje również często przeczą informacjom z poprzednich komiksów, przez co całość jest nieco niezgrabnym miszmaszem. Mimo tego jest to pozycja warta przeczytania, gdyż zawiera dawkę posępności, jakiej próżno szukać w większości tytułach wydawnictwa, a Homicide wyrośnie niebawem na ważnego zawodnika w uniwersum.

My jednak zróbmy sobie od tegoż uniwersum krótką przerwę i zajrzyjmy do innej miniserii, jaką Chaos! Comics prezentował na przełomie lat 1996/1997: The Lost.

The Lost jest pozycją zupełnie niezwiązaną z uniwersum Chaosu i stanowi próbę wyjścia wydawnictwa poza mainstream i zaprezentowania mniejszych, oryginalniejszych tytułów. Pomysł niestety nie wypalił, ale dzięki niemu otrzymaliśmy właśnie The Lost, będący jednym z lepszych komiksów w historii Chaos! Comics. Jest on dedykowany Bobby’emu Driscollowi, Pam Grier, Saulowi Bassowi, Alanowi Moore’owi, Stephenowi Bissette’owi i Johnowi Totlebenowi, bazuje na Piotrusiu Panu i jest inspirowany filmem Lost Boys. Planowany był jako czteroczęściowa miniseria, lecz niestety zamknięto ją po trzech numerach.

Tytuł stanowi perwersyjną, horrorową adaptację Piotrusia Pana, w której Piotruś jest wiecznym dzieckiem-wampirem, jakie udając nastoletnią prostytutkę zdobywa pożywienie z osób o mniej lub bardziej pedofilskich skłonnościach. Czasami ofiar wyszukuje w klubach BDSM, gdzie często pojawia się z równie nieletnio wyglądającymi towarzyszami. Pewnego dnia na dworcu przypadkiem spotyka Wendy i postanawia ją porwać. Powoli robi jej pranie mózgu aby zapomniała o rodzinie i potajemnie karmi ją swoją krwią aby stała się jedną z jego przyjaciółek. Okazuje się bowiem, że wampirycznych wiecznych dzieci jest sporo, lecz nie wszystkie lubią Piotrusia. Tym bardziej, że ten co pewien czas porywa nowe ofiary, zmusza je do zostania jego „przyjaciółmi”, po czym rzuca w kąt gdy mu się znudzą. Innym jego problemem jest potworna Tinkerbell, jaka staje się zazdrosna o Wendy. Sama dziewczyna zaś jest powoli wtłaczana w świat kłamstw, perwersji i koszmarnych istot wbrew swojej woli. W tle czai się kapitan Hook, dawno temu okaleczony przez Piotrusia, niegdysiejszy dowódca morskich wojaży organizowanych przez bogaczy, jacy na pokładzie jego statku gwałcili dzieci i oddawali się licznym przyjemnościom.

Narysowany w czerni i bieli The Lost wygląda naprawdę ładnie. Utrzymany jest w dwóch stylach wizualnych: realistycznym podczas współczesnej akcji i surrealnym podczas rzadkich retrospekcji wyłaniających się z otumanionych umysłów postaci tracących zdrowie psychiczne. Spora część komiksu rozgrywa się w dzielnicach dla dorosłych, pełnych erotycznych klubów czy sex shopów. Spotykamy tu zarówno miłośników sadomasochizmu, ale też i zwyrodnialców: pedofilów czy policję. Służby porządkowe permanentnie nadużywają tutaj przemocy i są chętne przymuszaniu młodocianych do seksu w zamian za uniknięcie aresztowania. Ten ponury obraz zdeprawowanego Nowego Jorku, uwięzionego w błędnym kole przemocy (seksualnej) jest uzupełniany elementami rasowego horroru: pod ulicami czają się ludożercze syreny, Tinkerbell przemienia się w demona, nie brak tu oczywiście wampirów. Innymi słowy, oprócz Wendy – bohaterki drugoplanowej – nie znajdziemy tu pozytywnych postaci.

Niestety z powodu nieukończenia miniserii, urywa się ona na ostatnim cliffhangerze. Jest to ogromne rozczarowanie. Numer czwarty z jakiegoś powodu nigdy nie zawitał do sprzedaży w zaplanowanym terminie, czyli w marcu 1997 roku. Po okresie ciszy w temacie, Chaos! Comics zapowiedziało The Lost #4 na luty 1998, lecz ponownie nie trafił on na półki komiksowych sklepów i później o zakończeniu mini słuch wszelki zaginął. Pozostała niejako jak świat, który przedstawiała: tajemniczy, nieznany, niemający szczęśliwych zakończeń, a nawet zakończeń jako takich.

Po wizycie w Nowym Jorku wróćmy do uniwersum Chaosu na dość nietypową miniserię w katalogu wydawnictwa. Czteroczęściowa Suspira: The Great Working wizualnie odróżnia się faktem bycia w pełni malowanym komiksem, a fabularnie poprzez wybranie na główną bohaterkę pozytywnej postaci, po raz pierwszy w historii Chaos! Comics.

Jest nią Meksykanka Felicia Chavez, która została zgwałcona w wieku 17 lat, w dodatku tego samego dnia, kiedy zastrzelono prezydenta Kennedy’ego. Zdruzgotana, trafiła do sekty zwącej się Zakonem Płaczących Kobiet, którym przewodził guru składający ofiary z ludzi. Jako że akcja rozgrywa się w uniwersum Chaosu, nie dziwi, że nieopodal czaiły się siły piekielne. I tak Felicia niechcący przyzwała demona, po czym jego dusza wniknęła w jej ciało. W wyniku tego niecodziennego zdarzenia dziewczyna nabrała bliżej nieokreślonych magicznych mocy. Wiemy, że potrafi leczyć i unieruchamiać ludzi siłą woli, posiada zdolności telekinezy i zmienia się w orła, ale konkretnych informacji brak i jej kolejne manifestacje zdolności wydają się na bieżąco wymyślane przez scenarzystę.

W rozgrywających się w teraźniejszości partiach komiksu Zakon wciąż ma się dobrze, a jego guru okazuje się być Epitaph, dawny służący Lady Death, jaki obecnie szykuje jakąś wielką destrukcję. Aby go powstrzymać do Meksyku przybywa armia Stanów Zjednoczonych, obawiająca się, że cokolwiek się tam dzieje wspomoże psychoplagę Evil Erniego.

Otwierający miniserię komiks jest całkiem przyzwoity, choć retrospekcje z życia Chavez są zdecydowanie zbyt ekspozycyjne. Historia naturalnie i nienachalnie za to łączy się z ogólnym uniwersum Chaosu i stanowi odrobinę świeżości jako pozbawiona heavy metalowych pomysłów, jakie na co dzień znajdujemy w pozycjach wydawnictwa. Poza tym zaletą jest sam pomysł stworzenia meksykańskiej bohaterki bez żadnych prób jej seksualizacji oraz pomysł skorzystania z elementów meksykańskiego folkloru, choć zapewne mocno zniekształconego. Bonusowo otrzymujemy artykuł scenarzysty i Briana Pulido o powstaniu serii i ich podejściu do zaprezentowanych w niej postaci i wydarzeń.

Numer drugi rozpoczyna się od długiej retrospekcji z 1669 roku, kiedy to Velez – obecnie Epitath – był dzieckiem z mieszanego związku mężczyzny z oddziału europejskich najeźdźców i południowo-amerykańskiej kobiety. W czasach gdy zabijano każdego, kto nie przeszedł na katolicyzm, Velez postanowił zostać księdzem. Nie chcę zdradzać za wiele fabuły, ale napiszę, że jego związek z Lady Death nie jest zbyt istotny. O ile był mile widziany w poprzednim zeszycie jako kotwica serii w uniwersum, to nagłe próby jego eksploatacji jawią się niczym usilne staranie się wykorzystania sławy diwy śmierci do uzyskania lepszych wyników sprzedaży Suspiry i nic ponadto. Tymczasem w partii rozgrywającej się w teraźniejszości ma miejsce wielka bitwa, podczas której przybywa na Ziemię pożerający ludzi, potężny demon Chorzon, wyglądający jak przerośnięty pawian. Czytając fragmenty z jego udziałem miałem podobne odczucia do tych, jakie towarzyszyły mi podczas oglądania horrorów typu Shadowbuilder czy Children of the Corn III: Urban Harvest. Czyli nie brak tu pewnego uroku, ale nie znajdziemy za to zbyt wiele sensu.

W trzecim numerze do palety zwierzęco wyglądających demonów dołącza przyzwany przez Suspirę Glazbolaz, stanowiący skrzyżowanie wilka z jaszczurką. Walczy on z Chorzonem, co daje nam sporo piekielnej akcji. Tę przerywa jednak psychowybuch, jaki pamiętamy z serii Evil Ernie: Straight to Hell. Później dostajemy chaotyczny miks nijakich rozmów, ładnie namalowanych zombie, nawiązanie do The Terminator i mały zwrot akcji. Z powodu ciągłych magicznych przepychanek nie ma tu poczucia zagrożenia, gdyż nigdy nie wiemy, kto co może robić i każdy znikąd wyciąga nowe zaklęcia.

Ostatni numer wypełniają pstrokate kolorki, wybuchy i potwory, a całość prezentuje się niczym ze średniego horroru z drugiej połowy lat 90., gdzie wciśnięto za dużo CGI. Po zachęcającym początku, ani nie poznaliśmy dobrze bohaterki, ani nie poczuliśmy, że akcja toczy się o coś naprawdę ważnego. Jest tu kilka niezłych momentów – scena akceptacji samej siebie przez Suspirę i rozwalenia sprawcy gwałtu wypadła na przykład dobrze – lecz ogólnie miniseria wydała się wymuszona, zbyt chaotyczna, za często odchodząca od najciekawszych pomysłów. Ponadto nie jestem fanem zaproponowanych w niej ilustracji i w dużej mierze to one zaważyły na moim raczej negatywnym odbiorze.

Rok 1997 następnie został wypełniony zbiorami grafik, one shotem o Purgatori i początkiem nowej serii o Evil Erniem. Psychotycznego megamordercę zostawię na następną część przeglądu Chaos! Comics, a dzisiejsze spotkanie z wydawnictwem zakończymy na wampirach i kolekcjach ilustracji.

Purgatori: The Dracula Gambit (sierpień 1997)
Scenariusz: David Quinn
Rysunki: Brian LeBlanc
Okładka: Brom

Purgatori: The Dracula Gambit to kolejna w pełni malowana pozycja wydawnictwa. Teoretycznie przedstawia ona przemianę Purgi na mniej emocjonalną, a bardziej skupioną i strategiczną postać oraz w pełni wprowadza do uniwersum Chaosu Drakulę. W rzeczywistości jednak komiks wydaje się mocno oderwany od pozostałych tytułów Chaos! Comics, gdyż istnieje z dala od problemów i – poza tytułową – postaci zamieszkujących główne serie. Nie byłoby to problemem gdyby nie kurczowe próby zakotwiczania one shota w kontekście zdarzeń z innych komiksów. Twórcy co jakiś czas rzucają bowiem imieniem Lady Death abyśmy nigdy nie zapomnieli z kim Purgi jest powiązana. Oczywiście fabularnie Lady Death jest tu zupełnie nieistotna, gdyż The Dracula Gambit treściowo odchodzi bardzo daleko od wszystkiego, co prezentowało – i będzie prezentować – wydawnictwo.

Wyglądający – poza okładką – bardzo udanie graficznie komiks przedstawia zawartą w nim historię poprzez serię retrospekcji wymieszanych ze zdarzeniami rozgrywającymi się współcześnie. W tych drugich Purgatori poszukuje Drakuli, gdyż jest on potężnym wampirem, stąd warto z niego wyssać krew, a tym samym przejąć jego moce i wspomnienia. Jak być może pamiętacie sukubiczno-magiczna wampirzyca wzmacnia swoje własne zdolności pijąc krew potężnych istot, stąd jej oryginalny plac wypicia Lucyfera. Próbując odnaleźć transylwańskiego nieumarłego poluje na jego służących rozrzuconych po całym świecie. Z niektórymi też uprawia seks, więc znajdziemy tu dawkę erotyki, szczególnie lesbijskiej, do czego pozycje o Purgi od Chaos! Comics zdążyły nas już przyzwyczaić.

Drakula okazuje się być jednak doskonałym manipulatorem i mimo że Purgatori jest od niego kilka tysięcy lat starsza, to jego spryt i psychologiczne podchody sprawiają, że protagonistka nabiera wobec niego sporo szacunku. W tle prowadzony jest zaś wątek jej prób zachowania ludzkiej i demonicznej stron. Do tej pory próbowała tę ludzką część swojego umysłu odrzucić, lecz być może zniechęciła się do niej przedwcześnie.

Komiks jest całkiem niezły, choć brak mu szczególnie udanych pomysłów, toku narracji czy scen. Jest po prostu rzetelną pozycją, nieco zbyt krótką i niemającą czasu na odpowiednie rozbudowanie pomysłów. Z drugiej strony czasami wydaje się, że twórcy próbują dotknąć tematów filozoficznych związanych z sensem ludzkiej egzystencji, lecz nie starcza im umiejętności aby popychać je w intrygującym kierunku. Krótsza forma być może była więc dla nich pewnym wybawieniem.

Oprócz tego – przed startem kolejnego rozdziału o Evil Erniem – otrzymaliśmy trzy czysto bonusowe pozycje. Chaos! Gallery stanowi zbiór grafik z różnymi postaciami z komiksów wydawnictwa. Według mnie nie są zbyt udane, choć dwie mi się podobały. Nie odstają jednak poziomem od normalnych ilustracji z komiksów. Drugą kolekcją jest wydany w trzech częściach Monster Matinee przedstawiający portrety postaci z filmowych horrorów. Całkiem przyjemna kolekcja.

Oprócz tego do rąk czytelników trafił Purgatori: The Dracula Gambit Sketchbook, będący całkiem fajnym smaczkiem dla fanów. Znajdziemy tu szkice koncepcyjne, omówienia wybranych paneli, wyjaśnienia Pulido co do jego podejścia do pisania komiksów oraz posłowie Davida Quinna. Dla każdego kto lubi zajrzeć w proces tworzenia obrazkowych historii powinna być to dość interesująca pozycja, szczególnie jeśli ciekawią go tytuły od Chaos! Comics.

Na tym kończymy dzisiejszą wizytę w uniwersum Chaosu. Pozostańcie skąpani w mroku i wyczekujcie kolejnej.

Ale zanim przejdziemy do grafik z komiksów jeszcze kilka ciekawostek.

Chaos! Comics organizował swoje własne coroczne imprezy halloweenowe z koncertami, spotkaniami z autorami komiksów, nagrodami etc. Impreza z 1996 roku została udokumentowana i wydana na kasetach wideo. Jej zapis możecie obejrzeć tutaj, do czego zachęcam, a jej reklama wyglądała tak:

W tym samym roku pojawiła się także pierwsza figurka przedstawiająca Lady Death, prezentowała się następująco:

Autorzy komiksów Chaosu w 1997 roku zrobili najazd na Nowy Jork, a później jeździli po całym kraju. Oto reklamy ich ataków:

Tak natomiast prezentowały się reklamy ich komiksów w omawianym w dzisiejszym wpisie okresie:

Kadr z Chaos! Quarterly #3:

Trójwymiarowe wersje logo wydawnictwa:

Grafiki z Lady Death: The Odyssey:

Grafiki, w tym alternatywna okładka drugiego numeru, z Purgatori: The Vampires Myth:

Strony z Queens of Halloween:

Grafiki z Lady Death: The Crucible:

Grafiki, w tym pełna wersja okładki trzeciego numeru, z Chastity: Theater of Pain:

Grafiki z Homicide: Tears of the Dead:

Grafiki z Suspira: The Great Working:

Grafiki z Purgatori: The Dracula Gambit:

Miłośnik kina azjatyckiego, kina akcji i kosmicznych wojaży na statku gwiezdnym Enterprise. Kiedyś studiował filologię polską, a potem został obywatelem NSK Państwa w Czasie. Publikował w Kulturze Liberalnej, Torii, Dwutygodniku Kulturalnym i innych.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*