Wysypisko komiksowe 9: Army of Darkness, Re-Animator, Red Sonja, Vampirella, Evil Ernie, Eros/Psyche, Dusu, Gung-Ho, Magnus Robot Fighter, Justice Inc., Jennifer Blood

Czas na kolejną dawkę przeglądu komiksowego. Dzisiaj zaczynamy nową miniserię osadzoną w świecie Asundy, sprawdzamy postapokaliptyczne rejony w Gung-Ho, poznajemy kolejne przygody Red Sonji oraz jej wariantów z innych wymiarów, cofamy się w czasie aby poznać następne rozdziały historii Evil Erniego i Magnusa Pogromcy Robotów. Ponadto przyglądamy się starciu Asha Williamsa z Herbertem Westem, śledztwu Vampirelli, surrealnemu romansowi dwóch nastolatek, kolejnemu etapowi krwawych wojaży Jennifer Blood i początkowi organizacji Justice Inc. Całkiem tego sporo.


Army of Darkness vs. Re-Animator #1-2 (Dynamite, 2005)
Scenariusz: James Kuhoric
Rysunki: Sanford Greene

Dynamite na samym początku swojej działalności posiadał dwa flagowe tytuły. Pierwszym był Army of Darkness pisany jako bezpośrednia kontynuacja filmu pod tym samym tytułem (wydanym w Polsce jako Armia ciemności), drugim Red Sonja. Army of Darkness vs. Re-Animator jest trzecią miniserią o Ashu Williamsie od wydawnictwa i stanowi kontynuację poprzednich, o czym niestety nie wiedziałem, gdy zabierałem się za lekturę.

Po wydarzeniach z Shop Till You Drop (Dead) Ash zostaje aresztowany za morderstwa, jakie popełnił. Oczywiście zabijał deadites, ale że nikt w ich istnienie nie wierzy nasz bohater trafia do szpitala psychiatrycznego. Zgadnijcie teraz, kto zarządza tym pełnym rozrywek ośrodkiem. Zgadza się! Herbert West, znany z filmów Re-Animator, a wcześniej z prozy H. P. Lovecrafta. West dowiaduje się o istnieniu Necronomiconu Ex Mortis i pragnie wykorzystać go w celu kontynuacji swoich eksperymentów z reanimacją zmarłych. To oczywiście przywołuje deadites, co daje Ashowi ręce (i piłę mechaniczną) pełne roboty.

Komiksy z tej serii mają raczej pozytywne opinie, lecz przyznam, że mi samemu pierwszy numer niezbyt przypadł do gustu. Humor zdawał mi się wymuszony, klimatu z filmów nie czułem, ilustracje – mimo że krwawe i groteskowe – nie wypadają szczególnie zachwycająco jako utrzymane w zbyt karykaturalnej stylistyce (zdecydowanie preferowałbym styl widoczny na okładce), a Westa tu prawie nie ma.

Numer drugi można opisać następująco: akcja, akcja, akcja, akcja i trochę żartów. Czyta się szybko i bezboleśnie, ale wciąż nie czuję, że mam do czynienia z Ashem Williamsem. Westa natomiast jest jak na lekarstwo i zostaje zredukowany do roli pomagiera jednego z potężniejszych deadite’ów. W tym zeszycie Williams i jego nowi przyjaciele – w tym magiczna Sugarbaby, przyznam stanowiąca całkiem miły dodatek do serii – walczą z kolejną chmarą malutkich ludzików. Ponadto przewija się tu następny zły Ash i wpadamy do lustrzanego wymiaru. Nie ma zatem w tym wszystkim zbyt wiele oryginalności i w połączeniu z karykaturalnymi rysunkami całość budzi we mnie raczej negatywne odczucia.


Red Sonja: Black White Red #5 (Dynamite, 2021)

1. The Hunted
Scenariusz: Jacob Edgar
Rysunki: Giorgio Spalletta

Wpływowy baron wysyła za Sonją najlepszych w regionie płatnych zabójców. Całość nie jest ani świetnie napisana, ani zbyt oryginalna, a jej największą zaletą jest przedstawienie podchodów morderców i rudowłosej heroiny, jaka walczy nie tylko mieczem, ale też zmysłem strategicznym. Przyjemna, ale bardzo prosta nowela.

2. The Chill Touch of Sorcery!
Scenariusz: Oliver Gerlach
Rysunki: Alex Moore

Bardzo atrakcyjna pod względem wizualnym opowiastka zabiera diablicę z mieczem w podróż poprzez śnieżne krajobrazy i w pościg za wiedźmą. Bohaterka walczy w świetnie rozrysowanych sekwencjach z różnymi istotami, kończąc opowieść nawet jeśli niezupełnie zaskakującym, to wciąż bardzo przyjemnym zwrotem akcji. Niestety zanim do niego dotrzemy nie znajdziemy w opowiadanej historii zbyt wiele ciekawych rzeczy. Ot, Sonja rozprawia się z przeciwnikami, jak to zwykle ma w zwyczaju.

3. Erik the Black, He-Demon with an Axe
Scenariusz: Frank Tieri
Rysunki: Lee Feruson, Kike J. Diaz

Chyba najprzyjemniejsza nowela w zbiorze, choć z powodu krótkiej formy także nieco rozczarowująca. Tytułowy Erik to potężny wojownik, jaki w swojej karierze wojaka ścierał się z licznymi bestiami, przygotowując się do pojedynku z najgroźniejszym przeciwnikiem ze wszystkich: Czerwoną Sonją. Szkopuł w tym, że Sonja akurat siedzi w tawernie i nie ma najmniejszej ochoty z kimkolwiek walczyć, tylko spędzić trochę czasu w spokoju.

Niezbyt nowatorski, lecz bardzo atrakcyjny pomysł wyjściowy nie ma szans na zadowalające rozwinięcie, gdyż po prędkim wprowadzeniu zaraz się kończy. Jest to kolejna z nowel od Dynamite, jaką widziałbym zrealizowaną w formie pełnego zeszytu zamiast króciutkiej opowiastki.

W całości, piąty numer Red Sonja: Black White Red jest według mnie najsłabszym z dotychczasowych.


Vampirella Strikes #3 (Dynamite, 2022)
Scenariusz: Tom Sniegoski
Rysunki: Jonathan Ang Lau

W kolejnym numerze Sniegoski silniej skupia się na detektywistycznym aspekcie swojego tytułu, stanowiącego połączenie postapokaliptycznego horroru z kryminałem i zdrową dawką akcji. Vampi bez zaskoczenia pokazuje się jako całkiem przyzwoita pani detektyw, szukając pochodzenia demonicznych broni i ich właściciela o niejasnych planach wykorzystania frustracji cierpiących z powodów wojny czy terrorystycznych zamachów ludzi do niszczenia społecznego porządku.

Vampirella Strikes jest – jak już pisałem wcześniej – bardzo solidną serią i trzeci numer tylko to potwierdza. Ciekawy scenariusz, aktualne treści, zróżnicowane postaci i stylistyki, soczysta warstwa wizualna oraz jedna z najciekawszych heroin komiksowych składają się na świetną pozycję.


Evil Ernie: The Resurrection #2-3 (Chaos! Comics, 1993)
Scenariusz: Brian Pulido
Rysunki: Steven Hughes

Evil Ernie wrócił do świata żywych i serwuje nam nową porcję megaśmierci. Zanim jednak to nastąpi, pechowy prokurator – ten, co został zainfekowany przez Smileya – będzie dręczony majakami i zostanie opętany przez psychotycznego nastolatka. W tle występ zalicza też Lady Death wspomagająca chłopaka w jego morderczych planach. Wszakże wypełnia je dla niej. Przyznam, że jest to zaskakująco przyjemny numer; powolne staczanie się prokuratora w otchłań szaleństwa, maniakalna nienawiść Price’a i powrót Erniego zostały rozpisane bardzo fajnie, krwawo, ale i z nutą dramatu i suspensu. Solidna horrorowo-pulpowa kontynuacja.

Akcja nabiera prędkości w trzecim numerze. Bardzo przyzwoitym również wizualnie; styl Hughesa coraz bardziej przypada mi do gustu, acz zdecydowanie – w kwestii kolorystyki – twórcy przesadzają z kolorem zielonym. Wylewa się on z większości kadrów i dominuje nad wszystkim. W tym zeszycie nasz pocieszny psychopata zaczyna siać megaśmierć w Waszyngtonie i jak na komiks z Chaos! przystało trup ścieli się tu nader gęsto. Przewijają się również Lady Death, Mary Young z rodzeństwem (z którego jedna osoba zginie) i Leonard Price próbujący stawić czoła wskrzeszonemu megamordercy. Niezbyt mu się jednak wiedzie i aresztuje go policja, dzięki czemu poznajemy generała Ramseya, jaki będzie jedną z ważniejszych postaci serii. Ramsey stoi na czele specjalnych oddziałów, mających na celu walkę z Erniem i plagą zombie.

Choć ponownie nie można zarzucić Pulido większych zdolności pisarskich, to bezsprzecznymi zaletami jego komiksów są szybkie tempo narracji, wyraziste postaci oraz – co najważniejsze – brak strachu przed zmianami status quo kreowanego przez niego uniwersum. U Pulido Amerykanie giną w tysiącach, miasta się sypią i Stany Zjednoczone powoli zmieniają się w postapokaliptyczne rejony rodem z Ucieczki z Nowego Jorku. Jest krwawo, z humorem i z licznymi przejaskrawieniami.


Eros/Psyche #1-2 (Ablaze. 2021)
Scenariusz i rysunki: Maria Llovet

Eros/Psyche to klasyczny przykład przerostu formy nad treścią lub raczej formy z minimalną zawartością treści. Na dobrą sprawę nie jestem pewny po pierwszym numerze, czy był on dobry czy nie. Jest to z pewnością atrakcyjny wizualnie tytuł, stanowiący surrealny, oniryczny romans dwóch dziewczyn w znajdującym się w jakimś magicznym świecie uniwersytecie. Minimalistyczne ilustracje są bardzo nastrojowe. Wraz ze szczątkową fabułą udanie kreują wrażenie czyhającego nieopodal zagrożenia. Niestety poza dość oczywiście wyłożonym symbolizmem, fabularnie jest bardzo nijako, a postaciom niemal nie daje się szansy rozwinięcia. Mimo tego jako nietuzinkowe połączenie romansu, fantastyki i horroru prezentuje się intrygująco, motywując do sięgnięcia po drugi zeszyt.

Llovet kontynuuje w nim ogólną enigmatyczność, zachowując dzięki temu surrealną, oniryczną otoczkę. Komiks nie staje się więc nigdy prostym romansem, a stanowi nastrojową historię o zagubieniu, niedookreślonej kontroli niewidzialnych sił nad bohaterkami i czającej się grozy wobec tych, którzy nie podporządkują się niejasnym zasadom. Fabularnie nie dzieje się tu wiele, a drugi numer nieco mniej skupia się na związku dziewczyn, a silniej na wygenerowaniu uczucia zagrożenia dotyczącego tajemnic i niebezpieczeństw odrealnionego uniwersytetu, gdzie toczy się akcja komiksu. To dalej pozycja, jaką można uznać za zbytnio silącą się na poetyckość i gubiącą po drodze treść, lecz jej forma jest mimo wszystko wystarczająco zachęcająca by zatrzymać mnie na dłużej.


Sonjaversal #6-8 (Dynamite, 2021)
Scenariusz: Christopher Hastings
Rysunki: Pasquale Qualano

Po zakończeniu głównego wątku i odejściu z maxiserii Czerwonej Sonji, Sonjaversal zmienił się w pozycję skupiającą się na różnych wariantach heroiny. Łączącym je spoiwem – oprócz bycia Sonjami – jest Hell Sonja, manipulująca bohaterkami aby pomogły jej pochwycić uciekinierów z piekła, jacy wykorzystali chaos ostatnich pięciu zeszytów do powrotu do życia w swoich własnych uniwersach.

Szósty numer skupia się na Sonji Noir, żyjącej w świecie inspirowanym – niespodzianka – kinem noir, acz wzbogaconym o zdrową dawkę magii i artefaktów. Po powrocie do swojego świata ciężko jej związać koniec z końcem i grozi jej eksmisja, lecz być może Hell Sonja będzie w stanie jej pomóc. Pod warunkiem, że Sonja Noir najpierw rozpracuje gangsterów, jacy wydostali się z piekła.

Idea pokazywania różnych wariantów Sonji wydaje się ciekawa, choć nie mogłem się pozbyć wrażenia, że jest to coś, co można było zrobić w osobnej serii, gdyż od numeru szóstego wydaje się jakbyśmy czytali inny tytuł niż dotychczas. Zawarcie całej historii na przestrzeni jednego zeszytu nie pozwala ponadto na pełne wykreowanie Sonji Noir i wszystko jest tu nieco na pół gwizdka. Mimo tego jest to niewątpliwie interesująca idea, jaka później wyewoluowała w tytuły pokroju Hell Sonja, Immortal Red Sonja czy Samurai Sonja, gdzie doczekaliśmy się pełniejszych portretów i fabuł związanych z różnymi wersjami diablicy z mieczem.

Numer siódmy to steampunk w Transylwanii. Żółta Sonja, pogromczyni wampirów, zostaje wezwana do wioski, gdzie panoszy się krwiopijca, będący uciekinierem z piekła. Z jakiegoś powodu nieźle też zmutował, co wiąże się z pewnymi komplikacjami. Hell Sonja obiecuje pomoc w jego schwytaniu, podczas gdy rodzice Żółtej Sonji skrywają groźny sekret mogący zagrozić wszystkim postaciom.

Hastings kreuje w numerze naprawdę ciekawy świat, łącząc gotycką grozę ze steampunkiem, po czym każe nam spędzić niemal cały komiks w jednym zamku i zarzuca nas całą masą dialogów. Postaci mówią zdecydowanie za dużo i często bez związku z czymkolwiek. Jest to tym większy minus, że historia posiada więcej wątków niż poprzednia i tyczy się także prywatnych tragedii bohaterki. Przez zbytnie szarżowanie kwestiami oraz krótkie wglądy do światów Sonji Noir oraz Purpurowej komiksowi nigdy się nie udaje przekazać wagi prezentowanych wydarzeń. Pozostaje on tym samym świetny w punkcie wyjściowym, lecz średni we wszystkim innym.

Ósmy numer maxiserii skupia się na Purpurowej Sonji i jej mechu S.O.N.J.A. Tym razem Hastings przenosi nas w rejony kosmicznej walki wielkich robotów z kaiju, wyraźnie czerpiąc inspiracje z anime, mangi, filmów o Godzilli czy Gamerze, ale też z różnych kosmicznych fantastyków. W przeciwieństwie do poprzednich zeszytów, ten przedstawia jedną zwartą historię, podczas której Purpurowa Sonja i jej posiadający świadomość mech pomagają ludzkości znaleźć zdatną do zamieszkania planetę, po tym jak Ziemia stała się zapchana potworami dużych rozmiarów. W kosmosie czyha na nich jednak potężna istota, którą chce ściągnąć do piekła Hell Sonja.

Jest to najlepszy – póki co – komiks skupiający się na wariantach Sonji. Dzieje się w nim sporo, ale nigdy nie jest przegadany, znajduje miejsce na akcję, jak i na dramatyczne momenty, a także zasadza ziarna fabularne przyszłych numerów. Warto przy tym pochwalić, że wszystkie Sonje w rękach Hastingsa są od siebie bardzo odmienne i stanowią całkiem interesujące postaci. Jestem przez to trochę zawiedziony, że Dynamite do dnia dzisiejszego nie zaprezentował żadnej mini z Sonją z Transylwanii czy Sonją Noir.


Magnus Robot Fighter #3-4 (Gold Key, 1963)
Scenariusz i rysunki: Russ Manning

Gigantyczny robot z kosmosu atakuje! Prawie cały trzeci numer to akcja w stylu King Konga czy Godzilli, tyle że z robotami zamiast wielkich potworów. Mimo że pomysł jest prostszy niż ten z poprzedniego komiksu, to prezentuje się bardziej atrakcyjnie. Został też zaskakująco logicznie poprowadzony. Zeszyt sprawia jednak najwięcej frajdy, gdy dochodzi w nim do nader sporej destrukcji Północnego Am. Jakby tego było mało debiutuje tu Xyrkol, kolejny klasyczny bad guy z serii o Magnusie. Dzieje się sporo, jest bardzo dynamicznie i wszystko prezentuje się nader solidnie. Osobom poszukującym udanych pozycji ze Złotego Wieku komiksów Magnusa mocno polecam.

Na dokładkę otrzymujemy krótki tekst o energii atomowej, pseudonaukowe gdybanie o tym, że z pokolenia na pokolenie ludzie są coraz wyżsi, więc na Ziemi pojawią się za jakiś czas giganty oraz nowelka kontynuująca przygody kosmonautów z kosmitami, którzy tym razem zostają zaatakowani i uczą się nie podejmować pochopnych decyzji. Taki trochę Star Trek w wersji light.

W czwartym numerze serii zmienił się nieco jej styl wizualny. Od teraz kadry znajdują się w czarnych ramkach, a narracja umieszczana jest nad nimi. Wyglądają przez to bardziej podobnie do tych z ówczesnych komiksów Marvela czy DC. Pozycje Gold Key w kontekście kadrowania czy rozkładu kadrów na stronie pozostają (i pozostaną) jednak tradycyjne z lekkimi tylko unowocześnianiami inspirowanymi być może ilustracjami Jacka Kirby’ego.

Zeszyt ten wprowadza również stronę z listami od fanów. Opublikowano m.in. list czytelnika, który informuje, że założył fanklub Magnusa i pyta czy byłaby szansa na kolorowy pin-up z samym tylko bohaterem. W odpowiedzi redakcja Gold Key pisze, że rozpoznają go od teraz jako oficjalny fanklub oraz że stworzą odpowiedni pin-up, jaki będzie dołączony do następnego numeru serii. Redaktorzy podają też kilka informacji o autorach komiksu, oświadczając, że rysownikiem jest Russ Manning, lecz nie podają nazwiska scenarzysty (którym najpewniej też był Manning, choć w kilku pomysłach wyjściowych wsparty przez innych, jak np. swoją żonę). Zamiast tego twierdzą, że seria nie posiada jednego autora i każda historia jest wynikiem pracy kilku osób z Gold Key, dzielących się pomysłami i potem wynajmujących jakiegoś scenarzystę aby poskładał je w całość.

Sam numer opowiada zaś o walce z działającym pod wodą i myślącym jak człowiek robotem T-1, który próbuje zniszczyć zasoby żywności ludzkości. Sceny stworzenia człekokształtnej maszyny są wyraźnie inspirowane Frankensteinem (filmem z 1931 roku, nie książką) i prezentują się całkiem atrakcyjnie. Komiks trzyma solidny poziom, oferuje też rzadki moment smutku dla Magnusa, jakiemu nie udaje się uratować życia wszystkich ludzi. W bonusie otrzymujemy artykuł o planetach w naszym układzie słonecznym, zbiór informacji o autostradach i liniach kolejowych (z próbami przewidzenia jak będą wyglądać w przyszłości) i nowelkę kontynuująca przygody ludzi i kosmitów; tym razem mówi ona o konieczności współpracy.


Gung-Ho: Anger #1 (Ablaze, 2021)
Scenariusz: Benjamin von Eckartsberg
Rysunki: Thomas von Kummant

Nowy podtytuł, nowa numeracja, wszak czytelnicy prędzej chwycą w ręce numer opatrzony cyfrą 1 niż wyższą. Anger jest jednak w rzeczywistości kolejnym zeszytem serii Gung-Ho, stanowiącym bezpośrednią kontynuację poprzedniego. Starszy z braci próbuje w nim przeżyć z dala od ludzkich siedzib, a młodszy brat wraz z innymi nastolatkami potajemnie opuszcza fort Apache. W międzyczasie starsi czują, że ich władza zaczyna chwiać się w posadach, a rippery szykują się do ataku.

Każdy kolejny numer serii podbija nieco stawkę i Eckartsberg coraz odważniej żongluje wątkami dramatycznymi i okołohorrorowymi oraz chętniej sięga po zwroty akcji. Te z tego zeszytu nie są zbyt zaskakujące, jako że numer przede wszystkim spędza sporo czasu na rozmowach i retrospekcjach, pozwalających pełniej zrozumieć bohaterów, spowalniając przy tym akcję przed spodziewanym jej przyspieszeniem. Solidna dawka postapokaliptycznego young adults.


Dusu: Path of the Ancient #1-2 (Stranger Comics, 2016)
Scenariusz: Sebastian A. Jones, Christopher Garner
Rysunki: James C. Webster, Darrell May

Zaczynamy trzecią serię osadzoną w świecie Asundy. Tym razem całkowicie opuszczamy zarówno Niobe, jak i Thorne’a i przenosimy się w zupełnie inne rejony fantastycznego świata. Głównym bohaterem jest tym razem tytułowy Dusu, młody mężczyzna osierocony w nieznanej tragedii, który został adoptowany przez Galemren (elfów), po tym jak ujrzeli oni znak od boga Powisienne.

Fabularnie mamy do czynienia z klasycznym tropem człowieka przyjętego przez inną rasę czy do innego kraju, jaki przerabialiśmy w licznych opowieściach o białych mocarzach w Japonii (vide Ostatni samuraj) czy ziemskich wybrańcach ratujących kosmiczne rasy (vide Avatar) . Omawiany komiks ratuje się nieco przed archetypem „białego zbawcy” poprzez to, że Dusu jest czarnoskóry, lecz poza tym prezentuje tę samą historię. Bohater spotyka się z rasizmem, ale jest lubiany przez atrakcyjną dziewczynę z plemienia, posiada też jakąś tajemną moc, niedostępną dla innych, co budzi zazdrość co bardziej brutalnych wojowników. Słowem, nic nowego. Trzeba jednak przy tym pamiętać, że The Untamed: A Sinner’s Prayer za punkt wyjścia również obrał mocno ograny scenariusz, po czym zrobił z nim całkiem ciekawe rzeczy.

Główną zaletą komiksu są ilustracje. O ile okładka jest dość średniej jakości, o tyle rysunki wewnątrz wręcz ociekają klimatem. Oniryczne dark fantasy spod rąk Webstera i Maya prezentuje się olśniewająco i stanowi największą zaletę tytułu.

Na deser otrzymujemy kolejną porcję mitologii Asundy pisanej prozą. Tym razem o Powisienne, powstaniu Morkai (Srebrnych Elfów) i paru innych kwestiach.

Drugi zeszyt miniserii w nieco chaotycznym toku narracji zabiera Dusu na spotkanie z kobietą, w jakiej (zbyt) prędko się zakochuje. Nasz bohater czuje przez to coraz większe rozdarcie między światami Galemren, a ludzkim. W tle opowieści przewija się zaś absolutnie zły i żądny totalnej destrukcji jeden z Ancunarim, który jest opętanym szaleństwem totemem wilka. Galemren wyczuwają jego nadejście, co zmusza ich do poczynienia przygotowań do walki. Nikt jednak nie wie, że być może sam Dusu także jest Ancunarim.

Wielką zaletą Dusu: Path of the Ancient jest powrót do onirycznego nastroju pierwszej miniserii ze świata Asundy. Wszystko jest tu utrzymane w mrocznych barwach, okolice wilczego wojownika są skąpane w płomieniach i trupach, a malowane ilustracje – choć czasami mają problemy z proporcjami – w większości prezentują się soczyście i odpowiednio ponuro.

Mankamentem mini jest zaś to, że póki co zdaje się ona być bardziej wglądem w ogólną mitologię świata i próbą wykreowania kolejnego z jej protagonistów kosztem osi fabularnej. Wszystko sprawia bowiem wrażenie wymuszonego i z góry obliczonego na konkretny rezultat. Mimo tego komiks czyta się dość dobrze, szczególnie dzięki warstwie wizualnej. Na deser jak zawsze otrzymujemy nieco prozy, tym razem o różnicach między rasami Asundy, głównie ludźmi i ludami żyjącymi bliżej natury i bogów.


Jennifer Blood: Born Again #3-4 (Dynamite, 2014-2015)
Scenariusz: Steven Grant
Rysunki: Kewber Baal

Dominatrix Eden, udająca Jennifer Blood, swoimi działaniami mobilizuje mafie z Los Angeles do zjednoczenia się i polowania na tytułową bohaterkę. Ta zaś ponownie odsłania się jako nieco inna postać niż w poprzedzającym miniserię ongoingu. Nie zabija już kogo popadnie, jest mniej okrutna i psychopatyczna. Po utracie swoich dzieci nie czuje, że ma dla kogokolwiek żyć, co wynika porzuceniem skrupulatnego planowania ataków i podejmowaniem większego ryzyka. Nieprzemyślane postępowanie kończy się zaś dla niej mało pozytywnymi rezultatami.

W trzecim numerze następuje pierwszy pojedynek między dwiema kobietami, przedstawiony dość widowiskowo, brutalnie i kończący się w nieco niespodziewany sposób. Ponadto Grant oferuje na koniec zeszytu bardzo przyjemny zwrot fabularny. W całości jest to mocno przyzwoita pozycja. Zdecydowanie wolę Blood w rękach Granta, jaki nie robi z niej wariatki ze spluwą, i mimo wysokiego poziomu przemocy nie popada w groteskę.

W przedostatnim numerze miniserii Jennifer Blood musi się odbudować po porażce w pojedynku z udającą ją dominatrix Eden, siejącą chaos w mafijnym świecie Los Angeles. Blood zostaje uratowana przez płatnego zabójcę wynajętego do jej zabicia. Trening pod jego czujnym okiem i budzący się między nimi romans jest dość ciekawie poprowadzony, dając nieco oddechu przed finałem oraz ustanawiając protagonistkę na nowo jako postać, która wie czego chce i nie zatrzyma się przed osiągnięciem zamierzonego celu. Jest również interesujący, ponieważ wiemy, że postaci będą musiały w końcu się ze sobą zmierzyć i tylko jedno z nich zakończy miniserię z życiem. Innymi słowy Jennifer Blood: Born Again wciąż trzyma poziom i nie wydaje się, żeby miał on już spaść.


Savage Red Sonja: Queen of the Frozen Wastes #1 (Dynamite, 2006)
Scenariusz: Doug Murray, Frank Cho
Rysunki: Gregory Homs

Pierwsza część miniserii, w której Sonja zostaje pochwycona przez plemię neandertalskich kanibali, którym pomaga przerośnięty potwór, i którym przewodzi żądna krwi, posiadająca magiczne moce kobieta. Numer stanowi dość przyzwoity wstęp, stosownie do „savage” w tytule także całkiem brutalny. Rozpoczyna się podczas bitwy wśród śnieżnej bieli, po czym przenosi nas do ciemnobrązowych jaskiń pełnych zagrożeń i pozbawionych nadziei niewolników. Otrzymujemy zatem solidną porcję sword & sorcery z całkiem przyzwoitą ilością odciętych kończyn, a może i nawet z lekkim feministycznym zacięciem, choć niwelowanym rysowaniem non stop roznegliżowanej Sonii (nawet, gdy narzeka na zimno wśród opadów śniegu).


Justice, Inc. #1 (DC, 1975)
Scenariusz: Dennis O’Neil
Rysunki: Al McWilliams

Komiks stanowi adaptację pulpowej powieści Kennetha Robesona, twórcy Doca Savage’a. Główny bohater to Dick Benson, podróżnik oraz mistrz sztuk walki, maestro strzelania i rzucania nożem, świetny strateg i posiadacz idealnej, fotograficznej pamięci. Pech chce, że jego rodzina zostaje zabita przez gangsterów, a on sam wrobiony w przestępstwo i śmiertelnie raniony. Gdy w końcu odzyskuje przytomność okazuje się, że posiada zupełnie białe skórę i włosy, a także częściowo sparaliżowane mięśnie twarzy. Ta ostatnia przypadłość sprawia, że może on od teraz ręcznie zmieniać swoje rysy, co w połączeniu z makijażowymi sztuczkami pozwala mu na wcielanie się w innych ludzi.

Pierwszy numer skupia się na poszukiwaniu gangsterów winnych śmierci jego rodziny. Podczas misji spotyka innych wrobionych w przestępstwa ludzi, jak np. naukowego geniusza o nadnaturalnej sile Smitty’ego. Ostatecznie motywuje go to do przybrania imienia The Avenger i stworzenia organizacji Justice Incorporated, służącej do walki z przestępczością.

Komiks nie jest niestety zbyt udany. Moją motywacją sięgnięcia po niego była chęć sprawdzenia, jak klasycznie pulpowe postaci zmieniały się w obrazkowych historiach przez lata. The Avenger od DC posiada fabułę do bólu uproszczoną i pretekstową. Poza tym też nieciekawą, pozbawioną emocji i rozbudowanych postaci. To naprędce sklecony origin wyrugowany niemal zupełnie z pozytywów. Ilustracje są rzetelne, lecz również dalekie od doskonałości. Komiksu więc nie polecam, lecz to tylko pierwszy numer, może później będzie lepiej.


She-Devil with a Sword (Marvel; imprint Curtis)
Nowela oryginalnie wydana w Kull and the Barbarians #2, 1975.
Ja czytałem reprint z 2018 roku, wydany przez Dynamite w zbiorze The Further Adventures of Red Sonja Volume 1, w którym na nowelę nałożono kolory.
Scenariusz: Roy Thomas
Rysunki: Howard Chaykin

Przyznam, że jest to zaskakująco udana, nawet jeśli bardzo nieskomplikowana nowelka. Sonja – rysowana tu w tak skąpej „zbroi” jak tylko się da – natyka się w niej na wilkołaka. Jest to dość interesujący wybór na pierwsze spotkanie z heroiną, pozbawioną ówcześnie originu. Nie tylko niezbyt kojarzy się on z hyboryjskimi regionami, to również zetknięcie z wilkołakiem nie daje szans rudowłosej wojowniczce na użycie miecza. Bardziej niż klasyczne heroic fantasy opowiadanie przypomina horror. Nie mam oczywiście nic przeciwko temu. To naprawdę udany debiut jednej z najpopularniejszych i najbardziej pulpowych bohaterek komiksowych. Pokazuje się ona od razu jako twarda, zadziorna, zmyślna wojowniczka, jakiej odwaga czasami co prawda prowadzi do niewłaściwego osądu zagrożenia, lecz również pozwala jej stawić czoła każdemu przeciwnikowi z podniesioną głową.


Miłośnik kina azjatyckiego, kina akcji i kosmicznych wojaży na statku gwiezdnym Enterprise. Kiedyś studiował filologię polską, a potem został obywatelem NSK Państwa w Czasie. Publikował w Kulturze Liberalnej, Torii, Dwutygodniku Kulturalnym i innych.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*